Aktualności
[WYWIAD] Ewa Farna: Piłkarska gwiazda? Króluje Robert Lewandowski!
Czy Ewa Farna interesuje sie sportem?
Uprawiałam narciarstwo. Startowałam w Czechach, próbując swoich sił w kombinacji. Szczególnie kręcił mnie slalom, bo to jest konkurencja techniczna i trochę wolniejsza od zjazdu, w którym bardziej liczy się prędkość. A dla mnie najważniejsze było to, żeby cało dojechać do mety. Jak widziałam, że robi się niebezpiecznie to zwalniałam i o zwycięstwach w takiej sytuacji nie było co mówić. Dlatego... śpiewam. Na „deski” mnie jednak nadal ciągnie i minimum raz w roku, a gdy się uda to dwa razy w roku, urządzam sobie tygodniowe wczasy z „białym szaleństwem”. Przez dwa lata trenowałam też tenis, ale pozostał na poziomie... rekreacyjnym.
A piłka nożna?
Nie grałam, ale kibicuję, choć nie jestem fanką, która codziennie siedzi przed telewizorem oglądając jakiś mecz, bo nie mam na to czasu.
Piłkarska gwiazda?
Trzymam kciuki za wielu polskich piłkarzy w tym Błaszczykowskiego, Szczęsnego i innych sympatycznych zawodników. Króluje jednak Robert Lewandowski. Uważam, że fenomenalnie realizuje swoją pasję i pracę oraz jest świetną reklamą dla Polski.
A w Czechach?
Bardziej pamiętam piłkarzy z wcześniejszych lat, bo wieszałam na ścianie plakaty zawodników, którzy mi się podobali, nie zwracając uwagi na ich sukcesy, a bardziej na wygląd. Nie powiem jednak, który był tym ulubionym, bo pewnie przez najbliższe pół roku wszyscy by mnie o to wypytywali (śmiech). Jednak teraz kiedy jestem starsza, wygląd piłkarzy już znacznie mniej mnie interesuje.
Zapytam jednak – co się Pani podoba w piłkarzach – fryzury, muskulatura?
Choć nie chciałabym, żeby to zabrzmiało banalnie, to „błysk w oku”, charyzma. Gdy oglądam mecz i widzę zawodnika, który wychodzi na boisko z wyżelowaną fryzurą i wygląda jakby sie godzinę przed meczem stylizował, a w przerwie jeszcze poprawia wygląd, zamiast być z trenerem i słuchać co ma robić na boisku, to mi się nie podoba. Oczywiście, że ładnie to wygląda, natomiast ja bardziej podziwiam tych, którzy skupiają się na grze. Wtedy, gdy się angażuje na sto procent, jest jak dla mnie, znacznie bardziej seksowny (śmiech).
Jeżeli Polska zagra z Czechami w finale mistrzostw Europy do lat 21 zaśpiewałaby pani przed spotkaniem na stadionie obydwa hymny?
Nikt mnie o to nie prosił, ale gdyby pojawiła się taka propozycja, chętnie bym ją rozważyła. Byłby to wielki zaszczyt. Czeski hymn „Kde domov muj” już śpiewałam przed hokejowym finałem w Trzyńcu, gdy tamtejsza drużyna zdobywała mistrzostwo.
Czy podczas czerwcowych mistrzostw Europy przyjedzie pani do Tychów kibicować młodym Czechom, czy może w Kielcach i Lublinie wesprze biało-czerwonych?
Niestety, a raczej na szczęście mamy w czerwcu 15 koncertów, więc będę kibicować... na odległość. 30 czerwca, czyli w dniu finału mistrzostw Europy będziemy w Starogardzie Gdańskim. Nie da się więc tego połączyć. Obiecuję jednak, że jeżeli będę miała wolną chwilę, zasiądę przed telewizorem z tatą, bo z nim najczęściej oglądam mecze i wtedy totalnie nas to wchłania. Rzadko to robimy, bo mój chłopak też nie jest typem kibica-domatora, który przesiaduje przed telewizorem. Jeżeli jest już jakieś naprawdę ciekawe wydarzenie, staramy się w nim uczestniczyć i wkręcamy się na maksa, wykrzykując do ekranu.
A co się dzieje w czeskim zespole Ewy Farny, gdy gra Polska z Czechami?
Zaczyna się awantura... a raczej przekomarzanie, w którym nie brakuje też czasem drobnych złośliwości. Podczas mistrzostw Europy w 2012 roku, gdy we Wrocławiu Polska grała z Czechami, mieliśmy występ w strefie kibica. Śpiewałam z polską flagą wymalowana na prawym policzku i czeską na lewym, ale kibicowałam biało-czerwonym, bo zawsze byłam wychowywana w patriotycznym duchu i mam polskie serce. Nie mieszkam w Polsce. Nie mam polskiej mentalności, ale zawsze utożsamiam się z Polską. Za Czechów też ściskam kciuki zawsze z wyjątkiem tych dni, kiedy rywalizują z naszą reprezentacją. Wtedy we Wrocławiu przegraliśmy niestety 0:1 i gdy wracaliśmy do domu cały bus świętował. W końcu jednak też napiłam się za zdrowie czeskich piłkarzy (śmiech).
Czy koncert można porównać z meczem piłkarskim?
Nie do końca, a powiem szczerze, że można czasami pozazdrościć piłkarzom oddanych i zawziętych kibiców. Cały świat szaleje, a na stadionie zasiada 100 tysięcy widzów i śpiewają, klaszczą, gwiżdżą, przeżywając wielkie emocje. To jest dla mnie niesamowite, jak ta atmosfera ich pochłania, jak się jednoczą. To mnie najbardziej w sporcie fascynuje i uwielbiam się temu przyglądać. Nie akceptuję jednak agresywnych i nacjonalistycznych zachowań. Tego w muzyce nie mamy. Wkurza mnie też… Przynajmniej Czesi mają coś takiego, że jeżeli ich reprezentacja wygra to się cieszą mówiąc „my wygraliśmy”, ale jeżeli przegra to wtedy uważają, że „oni przegrali”. Znacznie bardziej odpowiada mi gdy kibice po porażce podtrzymują sportowców na duchu.
Czy piłkarze chodzą na koncerty Ewy Farny?
Wydaje mi się, że nie, bo jeszcze nigdy nie widziałam na moi występie piłkarza w sportowym stroju, ale obiecuję, że jeżeli zawodnicy będą chodzić na moje występy, to ja będę odwiedzać ich mecze (śmiech). Przyznam się bez ściemniania, że aczkolwiek wiem co to spalony, to nie orientuję się na maksa w piłce nożnej. Jednak meczowa atmosfera, na przykład wtedy we Wrocławiu, bardzo mi się spodobała i uważam, że fajnie jest być częścią takiego wielkiego wydarzenia. Zwłaszcza gdy kibice drużyn, które rywalizują na boisku, potrafią się wspólnie cieszyć i razem śpiewać. Takiej właśnie atmosfery życzę sympatykom piłki nożnej podczas czerwcowego turnieju mistrzostw Europy do lat 21 w Polsce.
Rozmawiał Jerzy Dusik