Aktualności
Z wolontariatem dookoła świata!
W pogoni za realizacją swoich pasji i marzeń potrafili przebyć setki, a nawet tysiące kilometrów. Korzystając z okazji, poznawali nowe miejsca w kraju, jak i poza jego granicami. Przy okazji obchodzonego 27 września Światowego Dnia Turystyki, poznajcie historie osób, dla których wolontariat był okazją nie tylko do niesienia pomocy i współtworzenia wielkich wydarzeń, ale również do zwiedzenia kawałka świata.
Chęć uczestniczenia w wolontariacie potrafi pokonać każdą odległość. Dla pewnego Nowozelandczyka, mieszkańca Masterton, było to dokładnie 16 133 kilometry – tyle dzieliło jego rodzinne miasto od Sarańska, w którym pomagał podczas tegorocznych Mistrzostw Świata FIFA 2018 w Rosji. Nasi wolontariusze również mają na swoim koncie liczne dalsze lub dłuższe podróże, które pozwoliły im na udział w wielkich wydarzeniach oraz na odkrycie nieznanych im do tej pory miejsc.
26-letni Paweł Gołpyś swoją przygodę z wolontariatem rozpoczął w 2012 roku turniejem UEFA EURO 2012. Wspomagał wówczas od strony technicznej działanie International Broadcasting Center, a doświadczenie zebrane podczas tej i kolejnych imprez pomogło mu pomyślnie przejść rekrutację na finał UEFA Champions League w 2016 roku
FOTO: archiwum prywatne
– Rekrutacja przebiegła dość standardowo. W formularzu należało wpisać swoje dotychczasowe doświadczenie wolontariackie, a potem była około 20-minutowa rozmowa przez Skype. Rozmawialiśmy po angielsku, choć ja zaznaczyłem, że mówię trochę po włosku, więc to również sprawdzono. Pytania były dość ogólne, o posiadane umiejętności, motywacje czy obszary, w których chciałbym pracować – wspomina Paweł.
Wyprawa do miasta okrzykniętego przez wielu światową stolicą mody, nie mogła ograniczyć się wyłącznie do samego meczu. Wraz z grupą znajomych Paweł zaplanował wszystko tak, aby na miejscu jak najwięcej zobaczyć.
– Od początku planowaliśmy dłuższy pobyt. Polecieliśmy samolotem z mojego rodzinnego Krakowa i w sumie spędziliśmy we Włoszech aż 10 dni. Chcieliśmy poznać Mediolan, ale zwiedzaliśmy też inne miejsca. Pojechaliśmy na przykład na bardzo ciekawą wycieczkę do Como, kilkadziesiąt kilometrów na północ od Mediolanu. Jest tam przepiękne jezioro, które polecam zobaczyć każdemu – opowiada uczestnik finału LM.
Podobnie jak w przypadku Pawła, także dla Huberta Konarzewskiego UEFA EURO 2012 było początkiem przygody z wolontariatem sportowym. Rok wcześniej miał on jednak okazję uczestniczenia w innym wydarzeniu na ogromną skalę – Światowych Dniach Młodzieży w Madrycie.
FOTO: archiwum prywatne
– To były aż trzy tygodnie za naprawdę niewielkie pieniądze. Musieliśmy opłacić tylko samolot i tak zwany pakiet wolontariusza, który kosztował 80 euro. Resztę zapewniali organizatorzy. Sam przelot również nie był specjalnie drogi, natomiast najpierw musiałem dotrzeć z Warszawy do Poznania. Wtedy budżetowe linie lotnicze nie były jeszcze tak popularne i lot do Madrytu zaczynałem właśnie w Poznaniu – mówi nam Hubert.
Mający wówczas 27 lat warszawianin przyznaje, że gdy tylko usłyszał o możliwości udziału w ŚDM, od razu bardzo mocno nastawiał się na turystykę. Jednak to, co spotkało go na miejscu, przerosło jego najśmielsze oczekiwania.
– Pierwszego tygodnia niemal wyłącznie zwiedzaliśmy. Dostaliśmy od organizatorów bilety komunikacji miejskiej i usłyszeliśmy „Jedźcie, oglądajcie, poznawajcie miasto, potem znajdziemy wam coś do roboty”. To było spore zaskoczenie. Nie spodziewaliśmy się, że tak to będzie wyglądało. Potem przydzielono nas do pomocy na lotnisku. Pracowaliśmy od rana do wczesnych godzin popołudniowych, bo po 13 temperatura potrafiła dochodzić do 45 stopni Celsjusza. Resztę dnia oraz wieczory spędzaliśmy na zwiedzaniu, chodzeniu po wystawach, muzeach. Potrafiliśmy też organizować sobie całodniowe wycieczki, na przykład do Toledo – opowiada Hubert.
Bezpłatną komunikację zapewnili także wolontariuszom organizatorzy Mistrzostw Europy w Lekkoatletyce Berlin 2018. Wśród ochotników nie zabrakło Polaków, w tym 45-latka z Gryfina, a obecnie mieszkańca Gdańska, Krystiana Kosińskiego. Jak wspomina Krystian, czasu na zwiedzanie było dużo, ale akurat on wykorzystał większość na aktywności związane z samymi mistrzostwami.
– Działaliśmy po sześć-siedem godzin dziennie, po czym mieliśmy wolne, ale to były mistrzostwa Europy! Uznałem, że skoro jestem na takiej imprezie, to wykorzystam okazję nie tylko jako wolontariusz, ale również jako widz. Do tego nasi zawodnicy startowali świetnie, więc gdy tylko mogłem, jeździłem na ich dekoracje. Te odbywały się w centrum Berlina i wtedy łączyłem przyjemne z pożytecznym – patrzyłem, jak Polacy odbierają zasłużone medale, po czym ruszałem w miasto. Berlin znam bardzo dobrze, bo 40 lat mieszkałem w Zachodniopomorskiem, ale chciałem go poznać jeszcze lepiej – opowiada Krystian.
FOTO: archiwum prywatne
– W Berlinie jeździ słynna „setka”, autobus numer 100. Można się nim przedostać z Alexanderplatz do centrum Berlina Zachodniego, mijając choćby Bramę Brandenburską, Reichstag, dzielnicę ambasad i wiele innych, a kończąc na stacji Zoologischer Garten, przy której mieści się rzecz jasna Ogród Zoologiczny w Berlinie. Jeśli ktoś będzie miał okazję odwiedzić stolicę Niemiec, podróż tą linią jest naprawdę dobrym sposobem na zwiedzanie – dodaje.
W przeciwieństwie do Pawła i Huberta, Krystian do swojego miejsca wolontariatu pojechał samochodem. Wszystkie trzy podróże łączy jednak względna łatwość w dostaniu się do docelowego miasta. Wbrew pozorom, czasem trudniej jest poruszać się w obrębie kraju, o czym świadczy historia Martyny – wolontariuszki z Kartuz, która we wrześniu uczestniczyła w wolontariacie podczas rozgrywanego we Wrocławiu meczu Polska – Irlandia, w sumie poświęcając na podróż całą dobę!
– Najpierw musiałam złapać pociąg do Gdańska, a tam przesiąść się w Pendolino do Warszawy. Ze stolicy do Wrocławia dojechałam już samochodem dzięki uprzejmości kolegi, którego poznałam przy okazji jednego z wcześniejszych wolontariatów. Droga do domu była bardzo podobna, tylko w odwrotnej kolejności. Ze stadionu wyszłam chwilę po dwunastej w nocy, żeby do domu dotrzeć o 12 w południe – relacjonowała Martyna w niedawnym wywiadzie.
Pokonanie tak długiej i wyczerpującej trasy, bez zobaczenia choćby kawałka miasta, z pewnością w niejednej osobie pozostawiłoby uczucie niedosytu. – Dlatego do Wrocławia przyjechałam już w niedzielę, dzień przed rozpoczęciem działań. Dzięki temu mogłam najpierw trochę pozwiedzać, a w poniedziałek spokojnie rozpocząć pracę w Biurze Prasowym PZPN – dodała 23-latka z Kartuz.
Dłuższe, krótsze, krajowe czy zagraniczne… Podróże związane z wolontariatem dają możliwość nie tylko uczestniczenia w wielkich wydarzeniach sportowych, religijnych czy kulturalnych, ale też poznania innych miast, krajów i kultur, pozostawiając po sobie masę pozytywnych wspomnień oraz pamiątek, chociażby w postaci zdjęć. Dlatego wszystkim wolontariuszom, z okazji Światowego Dnia Turystyki, życzymy jak najwięcej wspaniałych podróży i wielu, wielu niezapomnianych chwil z nimi związanych!
Karol Kulpa