Aktualności
Polska wraca do mojego życia! Nicola Ciocia prosto z Italii
Nasz kolejny bohater zakochał się w Polsce od pierwszego wejrzenia. Jednym tchem wymienia wspomnienia z Warszawy czy Gdańska, a los sprawiał, że na polską kadrę potrafił natknąć się chociażby w... Mińsku! Nicola Ciocia myślami jest już przy powrocie do Trójmiasta, gdzie pod koniec maja pojawi się na finale Ligi Europy UEFA.
Na początek maja zabieramy naszych czytelników do Bari. Miasta na południu Italii, leżącego nad Adriatykiem. To stolica prowincji Bari oraz regionu Apulia. Ze względu na swoje położenie funkcjonuje tu duży port, który wykorzystywany jest zarówno w celach handlowych, jak i pasażerskich. Głównie w połączeniu Czarnogóry, Chorwacji oraz Grecji.
Właśnie w Bari urodził się nasz bohater, Nicola Ciocia. Uśmiechnięty od ucha do ucha człowiek prosto z Półwyspu Apenińskiego. Na początku wyjaśnienie, bez którego trudno będzie ruszyć z miejsca. Nazwisko, które w polskim języku kojarzy się... wyjątkowo rodzinnie. Bez szyderki, Nicola pozytywnie reaguje i wyjaśnia, że dobrze zna ten temat.
– Faktycznie to dosyć zabawne. Ale nie jestem zaskoczony tą sugestią odnośnie mojego nazwiska, bo przekonałem się, w czym jest rzecz w 2015 roku, podczas finału Ligi Europy w Warszawie. Pamiętam taką zabawną scenę, jeden z wolontariuszy wspomniał mi o tym, co oznacza słowo "ciocia" w Polsce. Dodatkowo podarował mi puszkę Coca Coli, gdzie było napisane... Ciocia. Nieźle się ubawiliśmy w tej sytuacji – wspomina Nicola.
Kocham Polskę!
Nasz włoski bohater jest wielkim fanem calcio. Bo właśnie tak swój ukochany futbol nazywają Włosi. Jak przyznaje, jego serce należy do Turynu. Konkretniej, do biało-czarnej części stolicy Piemontu. Wiele lat temu wybór padł na Juventus. Swoją przygodę z wolontariatem rozpoczynał jednak nie od murawy, a hali sportowej. Gdzie akurat odbywały się żeńskie mistrzostwa Europy w siatkówce. Turniej odbywał się w rodzinnym Bari, konkretniej w hali PalaFlorio. To był 2014 rok.
– Moje pierwsze obowiązki jako wolontariusza polegały głównie na wsparciu mediów, które pracowały przy imprezie. Pracowałem przy biurze prasowym, gdzie dziennikarze funkcjonowali w czasie turnieju. Pomagałem chociażby przy akredytacjach. To było ciekawe doświadczenie, przetarłem wtedy szlaki i nabrałem ochoty na kolejne wyzwania, poszerzanie swoich możliwości na wolontariacie – mówi Nicola.
Niedługo później (czyt. w 2015 roku) Ciocia zawitał do Polski. Na PGE Narodowym, będąc świadkiem wydarzeń, które działy się podczas finału Ligi Europy UEFA.
– Muszę przyznać, że bardzo lubię poznawać kultury innych krajów, nowe miasta. To wszystko jest fascynujące. Dodatkowo podczas wyprawy w roli wolontariusza do innego państwa, nawiązujesz różne ciekawe znajomości. I wszyscy razem jesteśmy pozytywnie zakręceni na punkcie sportu, co też jest dużym atutem – zauważa Ciocia.
A jak wspomina swoją wyprawę do Polski i wrażenia?
– Podczas wolontariatu w Warszawie poznałem mnóstwo osób. Kocham Polskę! Odwiedziłem wiele miast w waszym kraju. Wrażenia są bardzo pozytywne. Ludzie są uprzejmi, pełni szacunku do drugiego człowieka. Dodatkowo Polacy są bardzo gościnni, to chyba już taka wasza tradycja. Kocham to! Mam wielu przyjaciół w Polsce i kiedy tylko jest okazja pojawić się na polskim terenie, spotykamy się. Liczę, że nie będzie inaczej w Gdańsku podczas zbliżającego się finału. Samo miasto jest przepiękne, dodatkowo zapowiada się naprawdę ciekawe wydarzenie – mówi Nicola.
Kolejne plany naszego włoskiego przyjaciela zatem znamy. Kurs obrany na 26 maja i finał Ligi Europy UEFA na Stadionie Gdańsk.
Mundialowe marzenie
Nie jest jednak tak, że Nicola poza mistrzostwami Europy w siatkówce oraz wizytą w Warszawie nie zaliczył innych ciekawych wydarzeń sportowych. Lista jest doprawdy długa, ale są też marzenia, które ciągle są do zrealizowania. Piłkarskie, rzecz jasna.
– Jako wolontariusz brałem udział prawie we wszystkich rodzajach imprez, jakie tylko pozwalały na obecność wolontariuszy. Od igrzysk olimpijskich poprzez finały rozgrywek pod szyldem UEFA, gdzie prestiż dla wolontariusza będącego kibicem piłkarskim jest naprawdę spory. Jeśli miałbym mówić o swoich marzeniach do zrealizowania, to jedno jest szczególne. Chciałbym uczestniczyć jako wolontariusz w finale mistrzostw świata w piłce nożnej. To byłoby niezwykłe, móc być częścią historii takiego wydarzenia – uśmiecha się Nicola.
Co ciekawe, w Italii wolontariat nie jest tak popularny, jak w Polsce.
– Taka jest smutna prawda. To trudny czas dla wolontariatu, ale generalnie, w mojej ojczyźnie nie jest popularny nawet bez pandemii COVID-19. Dziś jest postrzegany głównie, jako strata czasu – rozkłada ręce Nicola.
Jak jednak widać, nasz bohater wybierając się do Gdańska na finał Ligi Europy ma zamiar przełamać ten stereotyp, kolejny raz zbierając nowe, "polskie" wspomnienia. A że nasz kraj przewija się w jego życiu nie trzeba specjalnie przekonywać. Zdarzało się bowiem, że nawet nieplanowo Nicola natrafiał na... polską kadrę. A dodatkowo na terenie Białorusi!
– Pamiętam zabawną historię związaną z igrzyskami europejskimi. W 2019 roku brałem udział w tej imprezie w Mińsku i byłem tzw. wolontariuszem z delegacji. Jako Włoch z niecierpliwością czekałem, gdzie dokładnie zostanę przydzielony do włoskiej drużyny. Jak się jednak szybko okazało, zostałem skierowany do... polskiego teamu. To było zrządzenie losu. Świetnie spędziłem ten czas, było mnóstwo śmiechu i pozytywnej energii. Bawiłem się fantastycznie. Dodatkowo wciąż rozmawiamy poprzez social media. Jak widać, Polska zawsze wraca do mojego życia – kwituje Nicola.
Maciej Piasecki