Aktualności

"Wolotata" z urzędu, czyli historia Piotra Solika

Wolontariat12.10.2020 
Naczelnik Wydziału Spraw Obywatelskich wolontariuszem? Jak najbardziej tak! Bohaterem naszej kolejnej historii jest Piotr Solik, który stanowi zaprzeczenie dla wizji stereotypowego urzędnika. Uśmiech na ustach, zaradność, a dodatkowo słabość do sportu. To wszystko znajdziecie u Piotra z Tychów, nazywanego "Wolotatą".

To jedna z naszych pierwszych reportażowych wypraw na Śląsk. Region, który ma piękne, piłkarskie tradycje. Marki takie jak Ruch Chorzów, Górnik Zabrze, GKS Katowice, a w ostatnich latach Piast Gliwice, to tylko kilka przykładów wiernych, futbolowych społeczności. Na Śląsku życie toczy się w innym, szczególnym rytmie. Gdzie korzenie odgrywają bardzo ważną rolę, a tradycja jest pielęgnowana z pokolenia na pokolenie.

– Mamy w sobie coś niezwykłego, to prawda. To się czuje zwłaszcza, kiedy opowiadasz o tym komuś, kto nie jest ze Śląska. Piłkarsko, to piękny region. Z sentymentem wspominam swój pierwszy mecz w Tychach, na którym byłem. To był jeszcze stary stadion GKS przy ulicy Edukacji, gdzie dzisiaj stoi już nasz nowy obiekt. Poszedłem z moim tatą, nie było wtedy jeszcze krzesełek, ludzie siedzieli na betonowych trybunach. Biegałem, ciesząc się z meczu, miałem chyba z siedem lat. W przerwie tata zapytał, jak mi się podoba na stadionie, jak samo spotkanie… Odparłem szczerze: Tato, super, ale którzy to nasi? – śmieje się nasz bohater.

Śląskie derby i AC Milan

Piotr Solik urodził się w Tychach i – jak przyznaje – jest lokalnym patriotą. Futbolowo nie ogranicza się jednak tylko do śląskich wątków. Jak się okazuje, najbliżej Piotrowi do Serie A, gdzie przed laty zakochał się w jednej z drużyn z Mediolanu. A wystarczyło, że na boisku pojawiło się kilku piłkarskich artystów prosto z Holandii.

– Marco van Basten, Frank Rijkaard, Ruud Gullit. Tercet, który sprawił, że zacząłem kibicować drużynie zagranicznej. AC Milan to do dzisiaj mój wybór kibicowski, choć od tamtych czasów, trochę się pozmieniało. Ale sentyment nadal pozostaje. Holendrzy w Serie A robili wówczas niesamowite rzeczy. Wiadomo, że jako mały chłopiec chciałem strzelać gole, więc spoglądało się na tych, którzy je strzelali. Później pojawił się Paolo Maldini, moja kolejna fascynacja z Milanu. Jeden z najlepszych na świecie obrońca, jakich można było podziwiać na piłkarskich boiskach – mówi Solik.

Czyli mamy Ślązaka z włoską duszą, przynajmniej w tym piłkarskim wydaniu. Choć nie jest tak, że poza Serie A i meczami GKS Tychy, Piotr nie ma już innych futbolowych pomysłów. Sam co prawda nie był zawodowym sportowcem, ale z chęcią uczestniczy w wydarzeniach, gdzie pojawia się duch zdrowej rywalizacji.

– Na Śląsku nie ma tygodnia, żeby nie przewinęło się kilka fajnych meczów piłkarskich. Najzabawniejsze są derbowe rywalizacje, bo z takimi mamy tutaj do czynienia cały czas. Dlaczego zabawne? Oczywiście sam mecz i rywalizacja to poważna sprawa. Ale u nas każdy ma jakieś derby, mniejsze, większe, o panowanie w mieście, dzielnicy. Można się pogubić. Ale na trybunach widać, że ludzie tym u nas żyją. Ja nie jestem tu inny. I jeszcze jedno, bardzo ważne! Moim najważniejszym hobby od jakiegoś czasu jest mój kochany synek – dodaje Piotr.

Pospolite ruszenie wolontariuszy

Jako wolontariusz nasz bohater zadebiutował stosunkowo niedawno. W 2017 roku wziął udział w Mistrzostwach Europy U-21, których Polska była gospodarzem. Gdynia, Bydgoszcz, Lublin, Kielce, Kraków i Tychy. Miasta-gospodarze miały swoich przedstawicieli, a jednym z nich, w roli koordynatora wolontariatu, został Piotr Solik. Trzeba przyznać, że to wolontariacki debiut z wysoko zawieszoną poprzeczką.

– Byłem oddelegowany ze strony miasta z racji pełnionych na co dzień obowiązków. Jako Naczelnik Wydziału Spraw Obywatelskich w Urzędzie Miasta w Tychach, często wydaje pozwolenia na imprezy masowe. Wiem dobrze, jak wyglądają wydarzenia sportowe od środka, ale wzięcie udziału w ME U-21 to było nowe wyzwanie – wspomina Solik.

Przygotowania rozpoczęły się ponad pół roku przed imprezą. Koordynowanie działań w porozumieniu z władzami miejskimi, do tego wiele kwestii, związanych z samą rekrutacją. Ostatecznie na Śląsku odzew na pomoc przy organizacji ME U-21 był bardzo duży. Około setka wolontariuszy, którzy od początku do końca imprezy dbali o każdy szczegół, przy którym mogli coś dodatkowo dopracować.

– Z perspektywy czasu, to była dla nas spora lekcja. Słowa uznania należą się dla liderów wolontariatu, ludzi pracujących w PZPN, ale również w UEFA. Koordynowanie działań, pokazanie, jak co powinno wyglądać, ułatwiło nam funkcjonowanie. Te 9-10 miesięcy wymiany doświadczeń, wzajemnej pomocy, to był świetny czas. Śmiałem się, że ta setka wolontariuszy pokazała, że na Śląsku wolontariat łączy ludzi. Niezależnie, z jakiego futbolowego miasta byłeś, derbowe animozje przestawały być ważne – śmieje się Piotr.

"Powtórka" po dwóch latach

Po udanych ME U-21 nasz bohater poszedł za ciosem. Wolontariat od strony człowieka, który na "dzień dobry" koordynował działania, bywa równie wciągający. Piotr jako wolontariusz wziął udział w Silesian Marthon, zaaplikował również i pozytywnie przeszedł przez rozmowę rekrutacyjną, przy finale Ligi Europy UEFA w Gdańsku.

– Aż żałuję, że zacząłem się udzielać w roli wolontariusza dopiero gdy skończyłem 38 lat. Ale nigdy nie jest za późno, pamiętajcie o tym! Czekam na gdański finał, zgłosiłem się do oprawy meczowej. Najistotniejsze jest to, że można poprzebywać z ludźmi, z którymi od czasów ME w 2017 roku, spotykam się regularnie, co 2-3 miesiące. Ta grupa wolontariuszy się powiększa, ale każdy jest mile widziany. Mnie od pewnego czasu nazywają "Wolotatą", ale to pozytywny pseudonim, który na dobre do mnie przylgnął – przyznaje Solik.

Kolejną dużą imprezą, ponownie w Tychach, były mistrzostwa świata U-20 w 2019 roku. Poza stadionem tyskiego GKS, miastami-gospodarzami byli: Bielsko-Biała, Lublin, Łódź, Gdynia i Bydgoszcz. Choć wydaje się, że to podobne imprezy, wydarzenia UEFA a FIFA, mają nieco inną charakterystykę.

– Przede wszystkim mieliśmy do czynienia z dłuższym turniejem. A ta różnica tygodnia jest odczuwalna. Mając jednak doświadczenia z 2017 roku, łatwiej nam było reagować na sytuacje, w których potrzeba było naszej inicjatywy. Fajne też jest to, że zostaliśmy w obu przypadkach wysoko ocenieni, co pozwala obecnie starać się o wydarzenia takie, jak chociażby mecz Armenia – Gruzja w Lidze Narodów. Dodatkowo obserwuję, że GKS też korzysta z doświadczeń międzynarodowych imprez, wprowadzając pewne rozwiązania do swojej codzienności, jeśli mówimy o organizacji. Jak się uczyć, to od najlepszych. A ci najlepsi, to również Polacy, bo wielu moich znajomych po ME w 2017, dwa lata później, działało już z ramienia FIFA, co na pewno napawa dumą – dodaje Piotr.

Piłkarskie lakierki

"Wolotata" przyznaje, że wolontariat niesie ze sobą setki anegdot, które z perspektywy czasu, brzmią jeszcze lepiej. Po okresie pełnym wyzwań, gdzie człowiek musi być czujny właściwie cały czas, przychodzi pozytywne rozluźnienie.

– To są takie obrazki, które od razu wywołują u mnie uśmiech. Pamiętam, jak wieczorem, po zakończeniu spotkania ME, wpadliśmy na pomysł zagrania własnego meczu. Na parkingu, w środku miasta, około dwunastej w nocy. Grali wszyscy, od wolontariuszy, po przedstawicieli UEFA, kończąc na naszym Jacku, od cateringu. Ten ostatni biegał za piłką w swoich pięknie wypastowanych, czarnych lakierkach – śmieje się Solik.

Trafiają się też anegdoty bardziej "motywacyjne", gdzie z perspektywy czasu, można powspominać wyzwania, przed którymi stała grupa wolontariuszy…

– Pamiętam motywacyjne odprawy dotyczące tzw. koła środkowego. Wynoszone przez wolontariuszy na środek boiska, przed meczem, stanowiąc ważny element ceremoniału. To w Tychach miało być najlepsze w Polsce, bardzo o to dbał lider, Mateusz Żurawski. Wszystko było rozrysowane, kto gdzie stoi, jak idziemy, itd. Z godzinę przy tym siedziano, żeby nie było żadnej pomyłki. Ale efekt był super, faktycznie, było idealnie – wspomina Piotr.

A na koniec to, co najważniejsze w wolontariacie… Ludzka życzliwość i otwartość.

– Atmosfera, której nie da się opisać słowami. Zaskakująca otwartość ludzi, zapał do pracy. Wolontariusze zarazili mnie swoją pasją i energią do działania. Jeśli chcesz przeżyć coś niezwykłego, to jest idealne miejsce. Przyjaźnie, doświadczenie i szansa na doświadczenie czegoś fascynującego – puentuje nasz tyski bohater.

Maciej Piasecki

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności