Aktualności
Wolontariat nie ma barier, łączy pokolenia
Mateusz Żurawski to wolontariusz z krwi i kości. Na swoim koncie ma tak wiele imprez, że już dawno stracił rachubę w liczeniu. Wolontariat zakończonych niedawno Mistrzostw Świata FIFA U-20 Polska 2019 był jednak dla niego wyjątkowy. Po raz pierwszy bowiem miał okazję pomagać razem ze swoim tatą, Jarosławem. I jak przekonuje, tata szybko złapał przysłowiowego bakcyla!
Swoją przygodę z wolontariatem Mateusz zaczął w 2015 roku. Od tamtej pory regularnie bierze udział w różnego rodzaju wydarzeniach. W wolontariacie najbardziej ceni ludzi i ich zaangażowanie, uśmiech, pozytywną energię, otwartość oraz kreatywne, nieszablonowe myślenie.
– Na początku chciałem zobaczyć, jak wyglądają różnego rodzaju imprezy od środka, jednak z czasem przerodziło się to w chęć spotykania się z ludźmi. Uwielbiam wolontariaty. Chyba nigdy nie miałem tak, że wróciłem z jakiegoś wydarzenia i cieszyłem się, że to już koniec – mówi Mateusz. – Ile było tych imprez? Nie jestem w stanie policzyć. Gdy kończyłem myśleć o jednym wolontariacie, bardzo szybko wołał mnie kolejny – dodaje.
Rodzina Mateusza jest bardzo ze sobą zżyta. Jej członkowie mocno podkreślają swoje więzi. Pochodzący z Katowic wolontariusz – razem ze swoim tatą, mamą oraz siostrą – zrobili sobie nawet specjalne koszulki z napisem „Żuraw Team”. Jednego z członków rodzinnego „Teamu”, a konkretnie tatę, udało się Mateuszowi namówić na udział w Programie Wolontariatu PZPN przy Mistrzostwach Świata FIFA U-20 Polska 2019.
fot. Archiwum prywatne
– Jako pasjonat futbolu zgodziłem się od razu – mówi Jarosław Żuraw, na co dzień elektryk w kopalni, a także wierny kibic klubu piłkarskiego ze swojego rodzinnego Lidzbarka Welskiego. – Podczas Mistrzostw pomagałem w sekcji transportu, bo lubię jeździć samochodem. Dzięki temu mogłem połączyć przyjemne z pożytecznym – dodaje.
Wolontariat na młodzieżowym mundialu był dla Jarosława niezwykle ciekawym doświadczeniem. Tata Mateusza przyznaje, że podczas tej imprezy doszło do pewnego nietypowego odwrócenia życiowych ról.
– O wiele rzeczy to ja pytałem Mateusza – jak to będzie wyglądać, co trzeba robić. Role nieco się odwróciły. Czułem się, jakby to on był dla mnie starszym bratem lub tatą – mówi Jarosław, dodając, że zakończony już wolontariat był dla niego bardzo udanym czasem.
– Naprawdę fajna sprawa. Wolontariusze to niesamowici ludzie. Większość była ode mnie młodsza, ale w ogóle nie było widać różnicy wiekowej między nami. Niektórzy nawet nie wierzyli, że jestem tatą Mateusza. Dawali mi mniej lat, niż jemu – śmieje się nasz rozmówca.
Od Mateusza wiemy, że tacie tak spodobał się wolontariat, że gdy tylko przejdzie na emeryturę, co nastąpi już niebawem, na pewno zobaczymy go na kolejnych imprezach. I niech to będzie kolejny z dowodów na to, że wolontariat nie ma barier, łączy pokolenia.
Karol Kulpa