Aktualności

„Warszawiak” Piotr, czyli opowieść prosto ze stolicy!

Wolontariat05.05.2020 
Od przebieranek przy Woronicza, do oglądania meczu kadry w radiowej „Czwórce”. Historia Piotra Świercza pokazuje, że zaangażowanie i pomysłowość dają nieograniczone pole do popisu w roli wolontariusza. A żeby było mało, bohater tej historii z niezmiennym uśmiechem spogląda w stronę kolejnych rekrutacji, choć obowiązków zawodowych coraz więcej…

Piotr Świercz pochodzi z Siedlec, ale od kilku lat mieszka w Warszawie. Jak sam przyznaje, raczkowanie w roli wolontariusza zaliczył z orkiestrową puszką, przy okazji zbierania pieniędzy dla Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. – To były czasy szkolne, mieliśmy z kolegami sporą zajawkę na WOŚP. Poza samym zbieraniem chcieliśmy dołożyć jeszcze od siebie coś kreatywnego. Doszliśmy do wniosku, że zaczniemy się przebierać – śmieje się Piotr. Okazało się, że przebieranki wolontariuszy z Siedlec zostały zauważone i docenione.

Sprawa była na tyle poważna, że Piotr razem ze swoimi towarzyszami trafili… do ogólnopolskiej telewizji. Ich wizyta w paśmie orkiestrowym TVP okazała się mieć cykliczny charakter, stanęło na kilku występach. Co warte podkreślenia, regularność wizyt Piotra i spółki była zachowana niemal rok w rok! Wszystko na przestrzeni pięciu-sześciu lat. – A różne były nasze pomysły na przebranie... Założenie było takie, że ubieraliśmy się tak samo, na wcześniej założony motyw. Jednego roku byliśmy aniołami. Innego, kiedy zima była wyjątkowo mroźna, założyliśmy hawajskie koszule i było to przebranie typowo wakacyjne. Jeden z kolegów miał nawet palmę przytwierdzoną do pleców – śmieje się Świercz, dodając: – Poza wyróżnieniami za duże sumy pieniędzy, które potrafiliśmy zebrać, trafialiśmy przed kamerę właśnie ze względu na nasze przebieranki. Pojechaliśmy do Warszawy, była okazja pokazać się w studio na Woronicza. Duże przeżycie! – wspomina szkolne czasy nasz bohater.

Przetarcie na Euro

Po przenosinach do Warszawy Piotr szybko znalazł możliwość do poważnego testu w roli wolontariusza. Świercz był w gronie szczęśliwców, którzy mogli brać udział w ME w 2012 roku. Polsko-ukraińska impreza okazała się przygodą, którą Piotr wspomina z bardzo dużym sentymentem. – Kolega mnie zmotywował do złożenia aplikacji na wolontariat na Euro 2012. Początkowo chciałem być „niebieskim”, czyli załapać się na rolę wolontariusza z ramienia UEFA. Tego się jednak nie udało zrobić. Na szczęście, równolegle spróbowałem swoich sił na „zielonego”, czyli wolontariusza rekrutowanego przez miasto. Tu zostałem przyjęty i mogłem uczestniczyć w wielkiej, sportowej imprezie – wspomina Świercz. 

Piotr w roli wolontariusza pracował przy ME 2012 przez cały miesiąc. Mnóstwo poznanych ludzi i sporo informacji, których można było się dowiedzieć podczas szeregu szkoleń. Wiedza i doświadczenie, które miało zaprocentować w kolejnych miesiącach, a nawet latach… – Przy Euro 2012 pomagałem kibicom na terenie Warszawy, konkretnie moim obszarem była pierwsza linia metra, stacja Wilanowska. Kierowaliśmy ludzi tam, gdzie powinni ruszyć, żeby bezproblemowo móc dopingować swoich ulubieńców. Przewinęło się tyle osób, że pewnie do teraz bym ich wszystkich liczył – uśmiecha się Piotr. Nasz bohater wspomagał również tzw. Strefę Kibica, która znajdowała się tuż obok Pałacu Kultury, na placu Defilad. Największe w Polsce tego typu miejsce mogło pomieścić nawet sto tysięcy kibiców. Powierzchnia Strefy Kibica na placu Defilad wynosiła przeszło 120 hektarów! – Tam było mnóstwo ludzi. Pamiętam, że w pewnym momencie strefa wypełniła się do ostatniego miejsca. Już nie można było wpuścić nikogo więcej. Jako wolontariusze mieliśmy jednak swoją małą, wyznaczoną przestrzeń, gdzie przecisnęliśmy się z akredytacjami. Zatem jak widać, to też takie profity, jeśli mówimy o pamiętnym, polsko-ukraińskim turnieju – wspomina 

Świercz.

Worek się rozwiązał

Szybko okazało się, że wizyta na PGE Narodowym była dla Piotra, jak miłość od pierwszego wejrzenia. Przynajmniej w roli wolontariusza… – Zacząłem się interesować możliwościami dalszego wolontariatu w Warszawie. Na Półmaratonie Warszawskim poznałem dziewczynę, która poleciła mi spróbować swoich sił w wolontariacie na Narodowym. Wspominała swój udział w meczu Polska – Portugalia, właśnie na warszawskim stadionie. Nie trzeba było mnie długo namawiać, spróbowałem i… tak już zostałem, na kilka lat! – podkreśla Świercz. Piłkarsko Piotr najbliżej ma do Realu Madryt, w przeszłości nawet amatorsko kopał piłkę, zatem możliwość bycia częścią wydarzeń PGE Narodowego, brzmiała bardzo dobrze.

Człowiek szybko przyzwyczaja się jednak do dobrego… – Worek się rozwiązał. Zaliczyłem jako wolontariusz dużo ciekawych wydarzeń na warszawskim stadionie. Debiutowałem już jako ten stadionowy pomocnik na Orange Warsaw Festival w 2013 roku. Zacząłem się coraz bardziej wkręcać w takie funkcjonowanie, to super sprawa. Doszło nawet do zabawnej sytuacji. Zgłosiłem się do wolontariatu na kolejny koncert na Narodowym. Tym razem miał to być Roger Waters. Nie dostałem się jednak i przyznam, chodziłem struty tą sytuacją kilka dni. Patrząc na to dzisiaj, mam niezły ubaw z mojego podejścia do tak spektakularnej porażki. Przecież jak mogli mnie nie przyjąć? Pytałem sam siebie, nie mogąc uwierzyć w taki obrót sprawy. A jednak, mogli! – z przymrużeniem oka przyznaje Piotr.

Radiowe emocje

Coraz więcej wydarzeń, w których brał udział nasz bohater, zaczęło nieco kolidować z codziennością studencką. Z tego też względu Piotr rzadko decydował się na wolontariaty w innych miastach, nie mówiąc już o krajach. W Warszawie było i jest co robić! – Studiowałem geodezję, do tego zacząłem jeszcze drugi kierunek, oba dziennie. Doliczam też pracę przy budowie drugiej linii metra, właśnie w temacie geodezji… Jednak, jeśli mam być szczery, w 2014 i 2015 roku zaliczyłem najwięcej dużych wydarzeń w roli wolontariusza – wylicza Piotr. Pojawiła się też zupełnie inna rola, lidera. – Przy okazji meczów reprezentacji Polski na Narodowym, dostałem szansę pokierowania grupą wolontariuszy. Byliśmy odpowiedzialni za pomoc przy wejściu kibiców na stadion. Kołowroty, kierowanie ludzi do odpowiednich stref. Bycie liderem okazało się ciekawym wyzwaniem, w którym dobrze się czułem. Dodatkowo to też okazja do tego, żeby się wykazać w czymś nowym – przyznaje Świercz.

Lata jednak lecą, obowiązków przybywa, a czasu coraz mniej. Piotr za dwa lata będzie mógł odnotować dekadę, od momentu pojawienia się w roli wolontariusza w tym dużym, warszawskim wydaniu. – Bardzo lubię kontakt z ludźmi, więc wolontariat mogę polecić każdemu. Można odreagować, nieco odłączyć się do tego, co spotyka człowieka w codziennym życiu. A jak już się poświęcisz czemuś w pełni, to można zupełnie przepaść. Oczywiście, tak pozytywnie – analizuje z uśmiechem bohater naszej historii. Do plusów bycia wolontariuszem można dopisać też niezliczoną ilość anegdot, które wspomina się później latami. – Pamiętam mecz Polski z Rosją, kiedy Kuba Błaszczykowski strzelał gola na 1:1. Po wykonaniu swoich zadań dostaliśmy sygnał, że możemy zejść ze stanowisk. To już było w trakcie meczu. Dziennikarka z radiowej „Czwórki” zaproponowała, żebyśmy zobaczyli mecz w ich redakcji. Zebraliśmy się razem i mogliśmy przeżywać emocje w wyjątkowych warunkach – wspomina Świercz.

Spotkania nad Wisłą

Niezmiennie, kluczem wolontariatu są relacje międzyludzkie. – Jak jeszcze częściej braliśmy udział w wolontariatach, był taki zwyczaj, że spotykaliśmy się nad Wisłą na plaży. Bardzo lubiliśmy spędzać tak czas po obowiązkach. Zawiązała się grupa znajomych, którzy mimo mijającego czasu, nadal z chęcią się spotykają. Niezależnie od wydarzeń, czy to czyjeś urodziny, czy przedświątecznie, po prostu pojawia się okazja i jesteśmy gotowi. Oczywiście nie da się zgrać wszystkich na jeden termin, ale tak to już jest. A, co do terminów! Zgłosiłem się na wolontariat w Gdańsku, na finał Ligi Europy UEFA. Trzymam kciuki, żeby wszystko się powiodło i mecz udało się rozegrać. Co zabawne, kiedy takie wydarzenie było w Warszawie, akurat coś mi wyskoczyło i nie mogłem wziąć udziału. Może uda się nadrobić! – kończy Piotr.

Kolejna historia dodatkowo potwierdza, że wolontariat jest czymś więcej, niż częścią życia. To również przestrzeń, która w wielu przypadkach potrafi się rozrosnąć do wyjątkowo pokaźnych rozmiarów. A przy tym, dawać taką samą radość, jak za pierwszym kontaktem.

Maciej Piasecki

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności