Aktualności
Tęsknota za nieznanym. Międzynarodowa historia Joanny Popiołek
Wyruszyła znad morza, żeby zostać wolontariuszką w górach. Piłkarsko debiutowała na polsko-ukraińskim Euro, a niewiele brakowało, żeby zaliczyć też mundial oraz igrzyska w Brazylii. Skończyło się na rosyjskich MŚ 2018 oraz… niezliczonych podróżach. Na czele ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi i Palestyną. Oto właśnie Joanna Popiołek.
Historia naszej bohaterki rzeczywiście rozpoczyna się w Trójmieście. Z niego się wywodzi, konkretniej z Gdańska. Choć pierwsze kroki w roli wolontariuszki Joanna postawiła na… drugim końcu kraju! Los poniósł na Karpacki Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Wtedy zaczęło dziać się w życiu Joanny wolontariackie „dobro”, zadomawiając się na stałe.
– Kocham piesze wędrówki. Właśnie na jednym z pieszych rajdów poznałam Kubę Terakowskiego. Opowiedział o Karpackich Finałach WOŚP, które organizowane były między innymi w schronisku nad Morskim Okiem. To było już ponad dziesięć lat temu, ale mam bardzo dobre wspomnienia z tamtego okresu. Klimat finałów WOŚP nad Morskim Okiem miał niesamowitą aurę. Pobyt w otoczeniu górskich szczytów i życzliwość gospodarzy schroniska powodowały, że orkiestrowe puszki na szczytny cel zawsze były pełne – wspomina Joanna.
W internetowej przestrzeni można zresztą odnaleźć kilka wspomnień Kuby Terakowskiego, w których wymieniona jest nasza bohaterka z Gdańska. O karpackich finałach krążyła nawet legenda głosząca, że Morskie Oko miało wówczas magiczne połączenie z Bałtykiem.
– Działaliśmy dla WOŚP i dodatkowo świetnie się przy tym bawiliśmy, będąc razem. Jeżdżąc z Gdańska do Zakopanego, miałam do przejechania kawałek, dlatego najczęściej wyruszało się w nocy z czwartku na piątek. Bo już w piątkowe popołudnie zaczynało się działanie i tak do niedzieli. Była okazja poznać wielu fantastycznych ludzi – mówi Joanna.
Przecięcie wstęgi stadionu
Nasza bohaterka po górskich doświadczeniach z WOŚP szybko zaczęła sobie rzucać kolejne wyzwania. Dekadę temu na dobre rozkręciła się karuzela związana z Euro 2012, którego Polska była współgospodarzem, dzieląc turniej z Ukrainą. Co więcej, w rodzinnym Gdańsku Joanna miała okazję obserwować jak swoje pierwsze, historyczne dni, zaliczał zupełnie nowy stadion. Jedna z najpiękniejszych aren, na których rozgrywano wówczas mistrzostwa Europy.
– Pojawiło się kilka ogłoszeń ze strony UEFA i postanowiłam spróbować, poprzez gdański wolontariat. Szukano wolontariuszy na dni otwarte naszego stadionu, niedługo po zakończeniu budowy. Dodatkowo były też zgłoszenia do samego turnieju, gdzie też potrzebni byli ludzie. W obu przypadkach pozytywnie rozpatrzono moje aplikacje – wspomina Joanna.
Jak wyglądał „dzień otwarty” w bursztynowej arenie w Gdańsku?
– Byliśmy ustawieni w koronie stadionu, gdzie zajmowaliśmy się sprawnym wpuszczaniem kibiców, którzy chcieli podziwiać wybudowany obiekt. Liczyliśmy „klikaczami”, ile osób pojawiło się na miejscu, pamiętam, że byliśmy nawet przeznaczeni do różnych grup. To było już dawno, ale jeśli się nie mylę, ja zajmowałam się liczeniem kobiet – uśmiecha się Joanna.
Już podczas samego turnieju ME 2012 nasza bohaterka zajmowała się obowiązkami w tzw. punkcie depozytowym. Praca głownie w dniach meczowych, odpowiedzialna, będąca jedną ze składowych do ostatecznego sukcesu organizacyjnego polsko-ukraińskiej imprezy.
(Nie)szczęśliwa Brazylia
Mistrzostwa Europy były bodźcem do poszerzania kierunków kolejnych wolontariackich wypraw. Joanna szybko ruszyła w świat, a skoro za plecami miała turniej o prymat na Starym Kontynencie, wybór padł na… mundial w Brazylii!
– Chciałam doświadczyć atmosfery tak dużej imprezy właśnie w Brazylii. Dodatkowo złożyłam też akces na igrzyska, które zaplanowane były w 2016 roku. Co ciekawe, w tym samym kraju. Ostatecznie moja wyprawa do Brazylii nie wypaliła. W przypadku mundialu okazało się, że oferta wolontariatu była czterodniowa, rozrzucona na dwa tygodnie. Finansowo się to niestety nie bilansowało, warunki też były dalekie od optymalnych. Dlatego podjęłam racjonalną, przemyślaną decyzję o rezygnacji – rozkłada ręce Popiołek.
Problemy pojawiły się również w przypadku igrzysk. Tu jednak wyjątkowo nie popisali się sami organizatorzy, którzy sprawili wolontariuszom bardzo przykrą niespodziankę.
– Jednego dnia skreślono z listy zaakceptowanych przez system wolontariuszy kilka tysięcy osób. Większość zagranicznych, bez żadnego wyjaśnienia. Niektórzy stracili na tym sporo pieniędzy. Ja również miałam już zaplanowaną podróż, ale ostatecznie zmieniłam kierunek, wyruszając do Japonii. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło – przyznaje Joanna.
Olimpijski apartament
Ostatecznie choć Brazylia nie okazała się szczęśliwa, mundial udało się odbić w Rosji, w 2018 roku. Joanna pracowała tam w biurze akredytacji, przy głównym centrum transmisyjnym w Moskwie. Jak sama jednak przyznaje, nie jest wielką fanką piłki nożnej. Zdecydowanie bardziej fascynuje ją sam fakt pobytu w nowym miejscu. Coś, co ciekawi i przyciąga do danego kursu na mapie…
– Pracując przy akredytacjach widziałam wejściówki dla najważniejszych, było ich co nie miara. Od Zbigniewa Bońka, przez Cristiano Ronaldo. Fajnie jest być częścią mistrzostw świata w piłce nożnej. Sam futbol traktuję jednak z dystansem. Ogólnie, nie kieruję się przy kolejnych wolontariatach doborem dyscypliny. Rzeczywiście dana impreza musi być atrakcyjna, przyciągać czymś szczególnym – opisuje Joanna.
Kiedy tylko nadarzała się okazja, nasza bohaterka dokładała do swojej „kolekcji” kolejne kierunki wypraw w roli wolontariusza.
– Szczególnie wspominam wyprawę do Zjednoczonych Emiratów Arabskich, gdzie brałam udział w Olimpiadzie Specjalnej. To szczególne święto sportu dla osób niepełnosprawnych intelektualnie. Ja opiekowałam się drużyną narodową Tadżykistanu. Sześć-siedem osób, przy których byłam właściwie cały czas. Na pewno to było wyzwanie, ale to była przepiękna wyprawa. W Emiratach byliśmy w marcu, ale najlepiej i tak było wychodzić po dwudziestej, akurat robiło się w granicach 26-27 stopni. Czyli trochę chłodniej – wspomina Popiołek.
Jak jednak przystało na tego typu lokalizację, nie zabrakło ekskluzywnych warunków życia, spoglądając chociażby na bazę hotelową dla uczestników Olimpiady Specjalnej.
– Przez kilka dni podczas trzytygodniowego mogłam korzystać z apartamentu w pięciogwiazdkowym hotelu. To było niesamowite, jak nas rozlokowano i ugoszczono! Wszystkie drużyny mogły liczyć na doskonałą opiekę i pomoc zapewnioną przez organizatorów – dodaje Joanna.
Wrócić do normalności
Na co dzień nasza bohaterka jest pracownikiem uczelni wyższej w Gdańsku. W związku z tym doświadczeniem pojawiła się idea wyjazdu na wolontariat do… Palestyny! Dwutygodniowa współpraca ze studentami przy uniwersytecie w kraju, którego tak naprawdę próżno szukać na mapach świata. Przynajmniej w tym oficjalnym obiegu.
– Prowadziliśmy warsztaty, pomagaliśmy chociażby miejscowym w napisaniu poprawnego CV, zgodnie z obecnie funkcjonującymi standardami. To też była taka pomoc, która pojawiła się w trakcie moich poszukiwań w sieci, na grupach związanych z aktywnościami różnych wolontariuszy, z wielu krajów. Palestyna to piękne miejsce, chyba najbardziej urzekające spośród wszystkich, w których byłam – ocenia Popiołek.
Zagraniczne kierunki nie oznaczają jednak, że Joanna całkowicie zamknęła się na polskie wolontariaty, włączając w to piłkarskie, związane także z Polskim Związkiem Piłki Nożnej. Jeżeli wydarzenie ma miejsce w Gdańsku, z dużą dozą prawdopodobieństwa można zakładać, że zobaczymy tam Joannę Popiołek.
– Byłam na niedawnych meczach Polaków, czy to towarzyskim z Finlandią, czy w Lidze Narodów z Włochami, jako wolontariuszka. Jestem też przy Regionalnym Centrum Wolontariatu w Gdańsku. Wszyscy przeżywamy trudny czas, w którym trzeba radzić sobie z obostrzeniami COVID-19. Na pewno brakuje wyjazdów, kontaktów z ludźmi. Wolontariat dawał dużo radości i liczę, że w 2021 roku wrócimy do czegoś przypominającego choć w jakimś stopniu wcześniejszą normalność – przyznaje nasza bohaterka.
Joanna była również rekruterką podczas rozmów dotyczących udziału w meczu finałowym Ligi Europy UEFA, który miał odbyć się na stadionie w Gdańsku kilka miesięcy temu. Jak sama przyznaje, docelowo imprezą, którą obecnie jakkolwiek „planuje” na przyszłość, to tenisowy turniej w Kolonii, który ma odbyć się w maju 2021 roku.
– Wolontariat to piękne wypełnienie czasu wolnego, cudowna przygoda, której teraz brakuje. Teraz straciliśmy szanse na podróżowanie, poznawanie ludzi. A to wchodzi w krew, staje się stylem życia. Obserwujmy to, co się będzie działo, z nadzieją – kwituje Popiołek.
Maciej Piasecki