Aktualności
Puchar Prezesa po raz pierwszy – oczami Wiktorii Szymańskiej
Drugi weekend lutego minął pod znakiem Turnieju o Puchar Prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej. Podczas czwartej edycji wydarzenia swój debiut w roli wolontariuszki zaliczyła Wiktoria Szymańska. Studentka z Poznania jechała do Warszawy w nieznane. Szybko się jednak okazało, że po raz kolejny zadziałało nasze hasło: Łączy nas piłka!
Wiktoria ma Poznań we krwi. To rodowita poznanianka, do tego kibic piłkarski, z naciskiem na „Kolejorza”. Lech Poznań co prawda początku roku nie może zaliczyć do udanych, ale z kibicowskimi uczuciami tak już jest, że kocha się – niezależnie od wyników – i już.
– Piłka nożna to moja największa pasja i to od wielu lat. Na meczach Lecha pojawiałam się regularnie, dopóki były takie możliwości. Teraz drużyna przeżywa trudny okres, ale ja nie wątpię, że z tego wybrniemy i jeszcze będziemy się cieszyć z pozytywnych rezultatów – uśmiecha się bohaterka naszej historii, dodając: – Poza Lechem jeździłam też na mecze reprezentacji Polski, kibicuję również Barcelonie. W przyszłości chciałabym się wybrać na mecz do Katalonii. Jestem taką osobą, że jak coś sobie postanowię, to dążę do realizacji i najczęściej kończy się to pozytywnie. Dlatego też z optymizmem spoglądam w przyszłość i mój pomysł obejrzenia meczu „Dumy Katalonii” na żywo – kwituje Wiktoria.
Wymiana doświadczeń wolontariusza
Skąd pomysł na udział w IV Turnieju o Puchar Prezesa PZPN? Odpowiedzi należy szukać w przestrzeni internetowej, która mocno zmobilizowała naszą bohaterkę.
– Obserwując ruch na stronie wolontariatu PZPN na Facebooku, przeglądając zdjęcia z wydarzeń, po prostu chciałam spróbować. Sama miałam doświadczenia jako wolontariuszka z czasów szkolnych. Pomagaliśmy potrzebującym rodzinom, przygotowywaliśmy paczki, lubię pomagać innym. Łącząc to z moją słabością do piłki nożnej, wybór wolontariatu PZPN wydawał się naturalny. Turniej o Puchar Prezesa PZPN był fajną okazją, żeby się sprawdzić. Urozmaicić swoje doświadczenie, poznać nowych ludzi – wylicza Wiktoria.
Dodatkowym argumentem „za” była możliwość wyjścia z czterech ścian, które w okresie COVID-19 i panujących obostrzeń, potrafią spowszednieć. Pozostało zatem zgłosić swoją chęć i niedługo później ruszyć w podróż z Poznania do Warszawy.
– W hotelu byłam w piątek późnym popołudniem. Zgłosiłam się do pomocy jeszcze dzień przed startem turnieju, kiedy m.in. wypakowywaliśmy i kompletowaliśmy pakiety dla wolontariuszy. Co prawda zanim jeszcze tam dotarłam, trochę pobłądziłam, ale ostatecznie wykaraskałam się z opresji na starcie. To był dobry znak! Na miejscu była nas czwórka, szybko złapaliśmy nić porozumienia. Cenne było to, że niektórzy mieli już doświadczenie w roli wolontariusza na imprezach PZPN i dużo łatwiej było mi się odnaleźć. Mogłam liczyć na pomoc, kiedy pytałam, dostawałam życzliwość i otwartość od ludzi, których przecież poznałam niedługo wcześniej. To wyjątkowa wartość wolontariatu – zauważa z uśmiechem poznanianka.
Wiktoria w piątkowy wieczór poznała również ludzi, którzy wspierają wolontariuszy z ramienia PZPN oraz niektórych uczestników Turnieju o Puchar Prezesa PZPN. Była m.in. możliwość pierwszego kontaktu z ekipami, którym nasza bohaterka miała pomagać w trakcie wydarzenia. Szymańska w sobotę wspierała drużynę UKS AP Szczecinek (kategoria U-11), a w niedzielę Arkonię Szczecin (U-12).
Ucząc bawić, bawiąc uczyć
Dwudniowa rywalizacja turniejowa to również spora dawka emocji dla wolontariuszy.
– Pobudka o siódmej, o ósmej planowany był wyjazd do hali. Nie lubię się spóźniać, więc wcześniej już byłam gotowa do działania. Co zabawne, okazało się, że jeden z trenerów drużyny ze Szczecinka studiował w Poznaniu i mieliśmy sporo tematów do rozmów. Do tego trafiłam na przesympatyczną drużynę. Zdziwiłam się, bo chłopcy z zespołu byli bardzo spokojni, skupieni na tym, żeby dać z siebie wszystko. Trenerzy mówili wprost, że poprzez piłkę nożną chcą też w swoich podopiecznych zaszczepić pozytywne wzorce. Choć emocji na boisku jest sporo, starają się, żeby drużyna miała w sobie kulturę i była pozytywnie odbierana. Sądzę, że to bardzo cenne dla tych chłopców – mówi Wiktoria.
Jak przyznaje sama zainteresowana, pierwszy dzień turniejowy podczas debiutu był trochę stresujący. Chęć zrobienia wszystkiego tak, jak należy, dodawała adrenaliny. Szybko okazało się jednak, że mobilizację udało się przekuć w pozytywne efekty działań oraz siłę do wspierania swoich podopiecznych podczas meczów.
– Zżyłam się z drużynami, którym pomagałam. Dopingowałam z trybun, a jak kończyli mecz, wspierałam dobrym słowem. Trenerzy pozwalali mi przebywać w szatni, obserwować ich pracę z bliska. Co mnie zaskoczyło, mimo prowadzenia kilkoma bramkami, ci chłopcy walczą do końca i chcą strzelić kolejne gole. Widać ogromne zaangażowanie, czego mogliby pozazdrościć niektórzy panowie, grający zawodowo w piłkę w Polsce – śmieje się Wiktoria.
Los bywa przewrotny i tak było w przypadku naszej bohaterki. Ostatecznie drużyny, którym pomagała Szymańska, dotarły całkiem daleko. UKS AP Szczecinek przegrał w półfinale z późniejszym zwycięzcą, MKS Parasolem Wrocław, 0:1. Wrocławianie finałowe starcie rozstrzygnęli na swoją korzyść ogrywając 2:0... Lecha Poznań. W przypadku Arkonii Szczecin Wiktoria już bezpośrednio doświadczyła poznańskiego akcentu. Jej drużyna przegrała bowiem w ćwierćfinale turnieju U-12 z UKS AP Reissa Poznań.
– Myślałam, że przy rywalizacji z zespołem z Poznania bliżej mi będzie do rodzinnych stron. Ale nic z tego, byłam za „swoimi” ze Szczecina – wspomina Szymańska, dodając: – W przypadku drużyn U-12 widać różnicę w zderzeniu z U-11. Choć to tylko rok, panowała już inna, jeszcze bardziej profesjonalna atmosfera. Dodatkowa mobilizacja. Ale w obu przypadkach były to dla mnie bardzo pozytywne przeżycia – kwituje Wiktoria.
Do zobaczenia za rok!
Oczekiwania a rzeczywistość. Jak w tym zdarzeniu wypadł Turniej o Puchar Prezesa PZPN oczami Wiktorii Szymańskiej?
– Wydarzenie przerosło moje oczekiwania. Podejrzewałam, że to będzie fajne doświadczenie, ale nie sądziłam, że aż tak się wkręcę. Po ostatnim gwizdku w niedzielę zrobiło mi się po prostu smutno. Z chęcią zostałabym na kilka kolejnych dni, podziałała razem z ludźmi, których poznałam. Ja już się jest gdzieś, to chcesz być potrzebny. Ja czułam, że byłam – zauważa Wiktoria.
Warto dodać, że podczas weekendowego wydarzenia nie zabrakło wielu znanych postaci związanych z polską piłką. Co dla uczestników rozgrywek również było dodatkową frajdą.
– To było spore wrażenie zobaczyć z bliska Zbigniewa Bońka czy Szymona Marciniaka. Na co dzień jest okazja widzieć te postaci w telewizji, a tu taka okazja, właściwie na wyciągnięcie ręki. Sądzę, że takie tradycje należy pielęgnować, a ja sama już teraz mogę powiedzieć, że z chęcią pojawię się tu za rok – kończy nasza bohaterka.
Maciej Piasecki