Aktualności
Pasja idzie w gwizdek. Historia Michała Kuczyńskiego
W wieku 16 lat postanowił, że zostanie boiskowym „sprawiedliwym”. Michał Kuczyński ma słabość do piłki nożnej, ale od kilku lat dużo lepiej odnajduje się nie jako zawodnik, lecz piłkarski sędzia! Podobnie jest z wolontariatem, do którego nasz bohater ma słabość i z chęcią uczestniczy w kolejnych, futbolowych przedsięwzięciach.
Zaczęło się w Warszawie, na Targówku. Michał będąc rodowitym warszawiakiem piłkarsko najbliżej ma do Legii. Choć nie jest fanatykiem „Wojskowych”, kiedy trybuny były otwarte dla kibiców, pojawiał się na stadionie przy ulicy Łazienkowskiej. Bieganie i kopanie piłki Michał ograniczył za to dosyć szybko wyłącznie do tzw. rywalizacji podwórkowej.
– Piłka nożna zdecydowanie płynie w mojej krwi. Zaczęło się typowo, od kibicowania FC Barcelona. Faktycznie, bywałem na meczach Legii. Własne kopanie? Moje nogi za dużo nie potrafią i szybko zdałem sobie sprawę, że nic z tego „talentu” nie będzie, szkoda było tracić czas na trenowanie w klubie – śmieje się bohater naszej historii.
Michał nie zamierzał jednak poprzestać na bieganiu po orlikach z kolegami. Skoro kariera piłkarza nie mogła się udać, postawił na inną rolę na piłkarskiej murawie.
– W 2016 roku rozpocząłem kurs sędziowski. Podczas jednego z meczów usłyszałem o brakach wśród sędziów piłkarskich na Mazowszu. Tata zmotywował mnie, żebym spróbował swoich sił. I tak od listopada 2016 do marca 2017 przeszedłem kurs, wówczas jako najmłodszy spośród wszystkich na sali, będąc szesnastolatkiem – wspomina Kuczyński.
Gwizdek i łzy wzruszenia
Zaczęło się sędziowanie, skończyło się kopanie. Przynajmniej w regularnym wydaniu, bo obowiązków coraz więcej, czasu coraz mniej. Dodatkowo Michał wyruszył na podbój świata, dostając się do szkoły w Anglii. Mowa o University Campus of Football Business (UCFB), gdzie Kuczyński studiuje na kierunku International Football Business.
– Jestem na drugim roku. Pierwszy spędziłem w Manchesterze, uczelnia ma dwie siedziby, na Wembley w Londynie i Etihad Stadium, czyli dawnym City of Manchester Stadium, gdzie swoje domowe mecze rozgrywa City. Wybrałem to miejsce rezygnując z Londynu, bo wydawało mi się dużo bardzie piłkarskie. I nie pomyliłem się! Jedyne czego żałuję, to konieczność zmiany planów i powrotu na drugi rok do Polski. Wszystko za sprawą nauczania online, tego nie można przeskoczyć. Rzeczywistość z obostrzeniami... – wyjaśnia Michał.
Oprócz studiowania nasz bohater w Anglii kontynuował z powodzeniem swoją przygodę związaną z sędziowaniem. Debiut z gwizdkiem na Wyspach Brytyjskich zaliczony w meczu ligi kobiet, derby Manchesteru w kategorii U-15 pomiędzy United a City. Na koncie również United – Leicester chłopców (U-18) i kilka innych, turniejowych historii w roli arbitra.
– Napisałem do Manchester FA przed wyjazdem, że chciałbym dalej sędziować w Anglii. Uznano moją licencję z Kolegium Sędziowskiego Warszawa, zostałem dodatkowo przeszkolony z zakresu bezpieczeństwa relacji z dziećmi i pierwszej pomocy. Te krótkie szkolenia pozwoliły mi odebrać licencję sędziowską z Manchester FA. Muszę przyznać, nie zabrakło łez wzruszenia, bo kiedy możesz poprowadzić z gwizdkiem spotkanie tak dużego klubu z Manchesteru, to jest po prostu duma. W Anglii granie zawodowe zaczyna się w kategorii U-16. Tam już nie ma mowy o młodzieżowym podejściu, są kontrakty, zainteresowanie klubów, po prostu seniorskie realia. Również na boisku – opisuje Kuczyński.
A co ze stereotypowym kopaniem po kościach w brytyjskim wydaniu?
– To już przeszłość. Teraz mocno stawia się na kulturę gry. Sędziowie dostają jasne informacje, żeby odgwizdywać przewinienia, nie dopuszczać do polowania na kości. Dzięki temu można mówić o wzajemnym szacunku do zdrowia. Jest ostro, ale zgodnie z przepisami, a to najważniejsze. Zarówno dla sędziego, jak i zawodników – dodaje Michał.
Kuczyński poza angielskim „epizodem” (całkiem solidnym, ponad 40 meczów) ma na swoim koncie około dwustu spotkań na polskim podwórku, od sędziego liniowego, kończąc na roli głównego arbitra. Najwyższa liga, w której był jednym ze „sprawiedliwych”, to liga okręgowa oraz sparingi czwartoligowców.
Halowa inicjatywa
Nie byłoby jednak naszej historii bez związku z wolontariatem głównego bohatera. Nie jest inaczej w przypadku Michała, który w roli wolontariusza sprawdził się nie tylko w Polsce. Zaczęło się od tzw. Narodowego Turnieju Futsalu. Organizatorem był Manchester Futsal Club, a w jednym miejscu pojawiła się czołówka halowych graczy w Anglii.
– Pomagałem przy organizacji meczów, razem z kolegami z uczelni byliśmy zaangażowani w wiele obowiązków. A tych nie brakowało przy tak dużym przedsięwzięciu. Szybko się jednak okazało, że odnaleźliśmy się w nowych realiach. Co więcej, razem z kolegami z Anglii i Norwegii, zaczęliśmy po tym turnieju organizować granie w hali dla dzieciaków od 10. do 14. roku życia. Amatorskie rozgrywki, choć organizacyjnie mocno się staraliśmy, żeby wszystko było bardzo solidnie zrobione – mówi Michał.
Organizacja futsalowych rozgrywek zakończyła się w marcu 2020 roku, kiedy świat zdominował temat COVID-19. Za to w lutym 2019 Kuczyński zadebiutował jako wolontariusz podczas imprezy organizowanej przez Polski Związek Piłki Nożnej.
– To był Turniej o Puchar Prezesa PZPN. Zajrzałem na stronę związku, wyświetliła mi się reklama z zachęceniem, żeby dołączyć do wydarzenia. Cóż, długo się nie zastanawiałem! Miałem świadomość, o jakiej organizacji mowa. Dodatkowo wiem, że dzięki PZPN można poszerzyć swoje horyzonty. Rola wolontariusza daje możliwości do poznania ludzi, dołożenia cegiełki do ważnych wydarzeń, przeżycia fantastycznej przygody. Zacząłem od turnieju w 2019 roku, a później były jeszcze trzy mecze reprezentacji Polski, finał Pucharu Polski kobiet no i tegoroczny Puchar Prezesa PZPN – wylicza z uśmiechem bohater naszej historii.
Wychowanie poprzez sport
Michał przyznaje, że doświadczenie z pierwszej edycji turnieju o Puchar Prezesa PZPN mocno pomogło przy odpowiednim ułożeniu pracy w drugim podejściu. Dodatkowo w sytuacjach większego stresu, pomogła historia z gwizdkiem.
– Sędziowanie pozwoliło mi uodpornić się na presję, zbudowało charakter. Dlatego też musiałem poznać pewne mechanizmy za pierwszym razem, ale generalnie, dobrze zdawałem sobie sprawę, z jakim turniejem mam do czynienia. Podszedłem do niego, jak do świetnej przygody i na pewno się nie zawiodłem. Ciekawe było obserwować pracę trenerów, która nie dość, że sportowa, jest przede wszystkim wychowawcza. Jako wolontariusze opiekujący się drużynami musimy mieć w sobie odpowiednie cechy, które pozwalają dobrze podejść do małych uczestników. Cierpliwość, uprzejmość, otwartość... Często ci mali piłkarze po prostu się wstydzą coś powiedzieć, to ważne, żeby być jednak człowiekiem z uśmiechem na ustach i chęcią pomocy z radością – kwituje Michał.
Kuczyński podczas edycji 2021 zajmował się drużynami Znicza Pruszków, zarówno w kategorii U-11, jak i U-12. A czy organizacją takich wydarzeń można się chwalić poza polskimi granicami? Jak spogląda na to student kierunku International Football Business?
– Na pewno! To duże przedsięwzięcie, w które zaangażowany jest sztab ludzi. Do tego pojawiają się znane postaci, od samego prezesa Zbigniewa Bońka, poprzez trenerów Jacka Magierę czy Macieja Stolarczyka, kończąc na sędziach, chociażby Szymonie Marciniaku czy Pawle Raczkowskim. Wykorzystujemy nasz potencjał i to istotne – zauważa Michał.
A kolejne wyzwania związane z piłką nożną na horyzoncie u naszego bohatera. Michał to jeden z tych, którzy wzięli udział w rekrutacji do finału Ligi Europy UEFA w Gdańsku!
Maciej Piasecki