Aktualności

Mróz, przyjaźń i chorągiewka. Niezwykła historia Moniki Okrasy

Wolontariat09.09.2020 

Od wolontariusza do sędziego piłkarskiego. Historia Moniki Okrasy zaczęła się wrocławskim mrozem i porażką z Nigerią. Niedługo później był jednak zapierający dech w piersiach PGE Narodowy i równie efektowny, Stadion Śląski. Dokładając udział w MŚ U-20 w 2019 roku, nasza bohaterka, ma spory bagaż doświadczeń. A teraz dodatkowo, została panią arbiter!

Monika pochodzi ze Zgierza, miasta położonego nad Bzurą, niedaleko Łodzi. Kibicowsko nie chce się jednak określać. Trudny wybór pomiędzy Widzewem a Łódzkim Klubem Sportowym, pozostawia nierozstrzygnięty. – Jestem bardziej neutralna. Piłką zawsze się interesowałam, ale raczej podchodzę do niej na zasadzie emocji i tego, jak fascynującą jest dyscypliną sportu. Odnośnie łódzkich historii, jedynie mogę stwierdzić, że byłam podczas mistrzostw świata U-20 w 2019 roku na stadionie Widzewa. Ale to jeszcze o niczym konkretnym nie świadczy – uśmiecha się blondwłosa bohaterka naszej opowieści.

Sprawdzona przyjaźń

Niektórzy mogą kojarzyć Monikę Okrasę sprzed dwóch lat, kiedy wystąpiła w jednej z głównych ról, na łamach laczynaspilka.pl. Wtedy jednak wątkiem przewodnim była kobieca przyjaźń. Monika swoje wolontariackie życie rozpoczęła dzięki przyjaciółce, Pameli Majzner. – Któregoś razu po prostu się zdecydowałyśmy aplikować. Okazało się, że trwa rekrutacja na wolontariuszy i można przeżyć przygodę, związaną z piłkarskimi wydarzeniami. Przyznam szczerze, wtedy nawet nie wiedziałam, że coś takiego istnieje. To był jednak bardzo szybki impuls, obie się zarejestrowałyśmy i niedługo później wyszło na to, że nasze wnioski zostały pozytywnie rozpatrzone – wspomina Monika.

Pierwsze wyzwanie nie było jednak proste. Kierunek Wrocław, mecz towarzyski seniorskiej reprezentacji Polski z Nigerią. Wbrew afrykańskiemu rywalowi, warunki typowo polskie, jak na marzec przystało… – Z tego meczu zapamiętałam przede wszystkim mroźne warunki. Było to jednak dla mnie ważne wydarzenie, bo właśnie we Wrocławiu z wolontariatem zaczęło się na dobre. Razem z Pamelą trafiłyśmy do tzw. oprawy meczowej. Rozkładałyśmy folie w narodowych barwach, które później utworzyły biało-czerwoną flagę. Niestety Polska przegrała, dlatego nie mogłyśmy się do końca cieszyć. Pracowałyśmy od 9 do 16, zatem to było mocne przetarcie na pierwszy raz. Co ciekawe, od koordynatora dowiedziałyśmy się, że to było spore szczęście, że razem mogłyśmy być w tym samym miejscu. Choć zgłaszałyśmy się wspólnie, tego samego wieczora, to wcale nie znaczyło, że ktoś podejmujący decyzję wiedział, że jesteśmy przyjaciółkami. A my, nie dość, że pojechałyśmy do Wrocławia razem, to jeszcze trafiłyśmy wspólnie do oprawy – mówi Monika. Dodajmy, że dziewczyny zadebiutowały w roli wolontariuszek 23 marca 2018 roku. Polacy przegrali 0:1 po trafieniu Victora Mosesa z rzutu karnego.

Mroźny Wrocław, przejmujący Narodowy

Monika poszła za ciosem, decydując, że skoro we Wrocławiu się udało, to może bliżej Zgierza, też będzie okazja zajrzeć na mecz reprezentacji Polski. Czekać długo nie trzeba było, ponownie z Pamelą, tym razem dziewczyny wylądowały na PGE Narodowym w Warszawie. Drużyna prowadzona wówczas przez trenera Adama Nawałkę grała towarzysko z Litwą. Było już dużo cieplej, czerwcowa pogoda i efektowne zwycięstwo 4:0 na koncie gospodarzy. – Nie chcę się narażać zwolennikom Stadionu Wrocław, ale bycie na Narodowym, to coś, czego nie da się porównać do żadnej innej areny w Polsce. Ja miałam to szczęście, że trafiłam do działu ceremonii przedmeczowych. Wychodziłam z flagą Polski, mogłam stanąć na murawie i usłyszeć hymn, śpiewany przez wypełniony Narodowy. To było coś niezwykłego – mówi z przejęciem Monika. Podobne wrażenia, pod względem atmosfery, porównuje do wyremontowanego Stadionu Śląskiego w Chorzowie. – Tam zaliczyłam mecz Polaków z Portugalczykami, w ramach Ligi Narodów. Oczywiście, ponownie z Pamelą, tworzymy zgrany duet. W Chorzowie miałyśmy okazję do tego, żeby być w tunelu, blisko piłkarzy, którzy wychodzili na murawę. Taka możliwość stania gdzieś niedaleko, to spore przeżycie. I ponownie, hymn i okazja do prezentowania polskiej flagi. Miałyśmy dużo szczęścia, trafiając właśnie do takich sektorów obowiązków dla wolontariuszy – dodaje Okrasa.

Wrocław, Warszawa, Chorzów… Kolejny wybór padł na Łódź. A wszystko za sprawą MŚ U-20, które w 2019 roku odbyły się w Polsce. Ze Zgierza było najbliżej, ale formatowo, to największe wyzwanie, w jakim wzięła udział nasza bohaterka. Co ciekawe, będąca już w zupełnie innej, wolontariackiej roli. – Zadzwonił do mnie koordynator i zapytał, czy chcę zostać liderem przy operacjach przedmeczowych. Taka propozycja była dla mnie sporym wyróżnieniem. Miałam trzynaście osób, którymi się zajmowałam. Uczestniczyła w tym także Pamela, odpowiadałyśmy za operacje meczowe i VAR, w kwestii pomocy, jeśli tylko takowa była potrzebna. Poradziliśmy sobie, a sam turniej był świetnym przeżyciem. Choć faktycznie, sporo się działo, ale turniejowe życie to zupełnie inna bajka od pojedynczego meczu, które miałam już za sobą. Teraz mogę też opowiadać o takim doświadczeniu – przyznaje Monika. 

Trzydzieści spalonych!

Niewykluczone, że za sprawą MŚ U-20 i roli, jaką spełniała nasza bohaterka, pojawiło się w życiu coś, co aktualnie zajmuje coraz więcej czasu. Mowa o roli piłkarskiego sędziego. Monika stawia pierwsze kroki, zarówno z chorągiewką w dłoni, jak i gwizdkiem. – Tamto działanie przy VAR można podciągnąć pod moje dzisiejsze zajęcie. Ale tak szczerze, sędziowanie interesowało mnie też wcześniej i to mógł być dodatkowy bodziec. I ponownie, razem z Pamelą, zapisałyśmy się na kurs sędziowski. Co ciekawe, za pierwszym razem spóźniłyśmy się dosłownie o kilka dni i trzeba było czekać… cały rok. W grudniu 2019 się jednak udało i na dobre się zaczęło. Ponadmiesięczny kurs sędziowski, testy pisemne i biegowe, lekko nie było. Do tego 300 stron przepisów do nauki, co pokazało mi, że piłka nożna jest jednym z najbardziej wymagających sportów pod względem reguł i zasad, których należy przestrzegać. Tym bardziej że te przepisy właściwie co rok ulegają zmianie i trzeba być na bieżąco. Jedyny minus? Koronawirus. Tyle co zdążyłam zaliczyć testy i kurs, nadeszło pół roku przymusowej przerwy od sportu – rozkłada ręce Okrasa.

Obecnie Monika w roli sędziego sprawdza się na meczach drużyn młodzieżowych, a już niedługo powinna też dostać szansę poprowadzeniu spotkanie o punkty seniorów. Wszystko w regionie łódzkim, gdzie nasza bohaterka zbiera coraz większe doświadczenie. – Stres zawsze jakiś jest, ale zależy mi, żeby wszystko dobrze poszło. W ramach ciekawostki mogę powiedzieć, że w jednym ze spotkań młodzieżówek pokazałam z trzydzieści spalonych. Chorągiewka wędrowała w górę rekordową liczbę razy – śmieje się Monika.

Wrócić do normalności

Kilka ciekawych wypraw, życie sędziego, które – kto wie – może będzie też za kilka lat czymś więcej, niż hobby... Monika Okrasa tamten wieczór i decyzję z przyjaciółką, o zaangażowaniu w wolontariat, na pewno uważa za słuszną. Również pod względem rozwoju osobistego, przełamania kolejnych barier. – Otworzyłam się na ludzi, zwłaszcza żyjąc w rytmie turniejowym, podczas MŚ U-20. Jestem raczej introwertyczką, nieśmiałą i spokojną. Dostałam jednak szansę sprawdzenia się w roli lidera, zarządzając innymi wolontariuszami. To była pouczająca lekcja, spory stres, ale poradziłam sobie. To też pokazuje, że ludzie, którzy decydują o takich stanowiskach, podejmują słuszne, przemyślane decyzje. A ja dzięki temu, że mogłam się sprawdzić, jestem teraz dużo pewniejsza siebie – mówi Okrasa.

Swoją rolę odegrała też bliskość sportowych emocji, których doświadczała nasza bohaterka. – Patrzenie na piłkę z bliska, od kuchni, sprawiło, że coraz bardziej chciałam być bliżej tych najważniejszych wydarzeń. Właściwie chciałam uczestniczyć w grze, co poniekąd, teraz mogę robić. To też był spory argument za tym, że zdecydowałam się na rolę sędziego. Kolejne małe przełamanie w życiu, które daje mi sporo radości – dodaje Monika. A co dalej z wolontariatem? – Pojawiło się powiadomienie, że rok temu byłam na wolontariacie w Warszawie, czekając na mecz Polski. Teraz Polacy grali z Bośnią i Hercegowiną. Szkoda, że rzeczywistość się zmieniła, ale liczę, że przyjdzie czas wrócić na wolontariat. Mam kontakt z ludźmi, z którymi współpracowałam i każdy przebiera nogami, żeby móc się spotkać podczas jakiegoś dużego wydarzenia. To jest coś niezwykłego – kończy z uśmiechem.

Maciej Piasecki

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności