Aktualności
Kolekcjoner emocji. Historia Filipa Klibera
Zaczęło się od piłki ręcznej, później stadion piłkarskiej Cracovii aż po parter, dbając o jakość... ekstraklasowej murawy. Teraz jest mikrofon, zarówno w wersji sportowej, jak i radiowej. A na horyzoncie rekrutacje, które wielu otworzą drogę do gdańskiego finału. Przedstawiamy historię Filipa Klibera, który to wszystko przeszedł, bądź zaraz przejdzie.
Wycieczka szkolna do Krakowa. Filip ma okazję poznać z boku uroki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Zachwyca się, zapisując na swojej prywatnej liście, że niedługo wróci do Krakowa, już w roli studenta. I to rzeczywiście staje się faktem.
– Zakochałem się w Krakowie podczas tamtej wycieczki. Ja, chłopak z Tomaszowa Mazowieckiego, zachciałem studiować na Uniwersytecie Jagiellońskim. Ostatecznie stanęło na politologii, specjalność dziennikarstwo. Później zmieniłem na zarządzanie w sporcie, ale moje życie w Krakowie było strzałem w dziesiątkę. Mieszkam w nim od ośmiu lat – wylicza Filip.
Nasz bohater w małopolskiej stolicy otworzył też swoje życie wolontariusza. Lista imprez, w których Filip wziął udział, nie jest przesadnie długa, ale zawiera wydarzenia o dużej randze. Zaczęło się od mistrzostw Europy 2016 w piłce ręcznej. Arena w Krakowie nie była jedynym obiektem tego turnieju, ale to na krakowskim terenie zapadły decydujące rozstrzygnięcia, zarówno w półfinałowej walce, jak i medalowej rywalizacji.
– We własnej, prywatnej klasyfikacji, piłkę ręczną stawiam pierwszym miejscu razem z futbolem. Szczypiorniak mocno mnie wciąga. Kiedy mamy wolny czas, to jeździmy z narzeczoną do Kielc na mecze. Udało się też zaliczyć mistrzostwa Europy w Szwecji w 2020 roku. Lubię nieoczywiste dyscypliny sportu. Snooker, dart, curling... Wiele osób może to dziwić, ale ja naprawdę uwielbiam patrzeć na rywalizację w tych sportach – uśmiecha się Filip.
Zapytany o to, którą z nieoczywistej trójki najczęściej uprawia, przyznaje: – Pod względem dostępności zdecydowanie dart wygrywa z resztą stawki. Choć w Krakowie nie jest trudno o stół bilardowy i szansę do grania. Różnica jednak w tym, że potrzebny jest taki do typowego snookera. A dodatkowo łatwiej też kupić do domu tarczę i zawiesić na ścianie niż zainstalować w czterech ścianach pokaźnej wielkości stół – kwituje Kliber.
Redaktor-wolontariusz
Filip wspomina jeszcze jeden, istotny szczegół ze swojego życia. Jako wolontariusz początkowo udzielał się nie tylko w roli uczestnika mistrzostw szczypiornistów. Był też początkującym, pełnym przyszłego zawodowego powołania dziennikarzem.
– To taki nieświadomy wolontariat, który zacząłem w liceum. Wtedy pojawiła się moja chęć przelewania na wirtualny papier tekstów. Zacząłem tłumaczyć newsy, dając nowinki dla kibicowskich stron zagranicznych klubów. Pisałem dla fanów Arsenalu czy FC Barcelony w Polsce. Taki był ze mnie pan redaktor. Człowiek robił to z pasji, za darmo. Dosłowne określenie o wolontariacie wówczas nie padło, ale układ był jasny. Sądzę, że ten etap w moim życiu spokojnie można włożyć w ramy roli wolontariusza – ocenia Filip.
Podczas ME 2016 piłkarzy ręcznych nasz bohater miał sporo wspólnego z mediami. Połączył przyjemne z pożytecznym, będąc zarazem dobrym i złym „policjantem” podczas imprezy.
– Bardzo mi się podobało, że znalazłem się w dziale medialnym i mogłem przeżywać na własnej skórze to wszystko, co działo się podczas imprezy. Tłumaczyłem newsy, udało się nawet napisać i opublikować tekst na oficjalnej stronie EHF, europejskiej federacji piłki ręcznej. Najbardziej lubiłem jednak swoje zadanie podczas meczów. Pilnowałem fotoreporterów, żeby nie przekraczali dozwolonej przestrzeni za bandą reklamową. Siedziałem za bramkami i mogłem poczuć meczowe emocje chyba z najlepszej pozycji, jaka mogła się przytrafić fanowi piłki ręcznej. Pomimo tego, twardo robiłem swoje – mówi Kliber.
Klucze do stadionu Cracovii
Rozochocony doświadczeniami z ME piłkarzy ręcznych nasz bohater w 2017 roku wziął udział w imprezie takiej samej rangi, tylko dla piłkarzy U-21. Jednym z Miast Gospodarzy był Kraków. Miejscem wydarzenia stadion Cracovii przy ulicy Józefa Kałuży, legendy ponadstuletniego klubu z ogromnymi tradycjami.
– O rekrutacji dowiedziałem się internetowo, od razu decydując, że chcę ponownie być wolontariuszem w dziale medialnym. Moje doświadczenie pozwoliło jednak stać się nieformalną „prawą ręką” Venue Managera, Marcina. Taka propozycja ze strony koordynatorki wolontariatu Bereniki, była dla mnie wyróżnieniem. Dostałem masę różnych zadań z wielu dziedzin, które po prostu były do załatwienia. A ja starałem się sobie z nimi radzić. Było przy tym czasem trochę improwizacji, ale ostatecznie kończyło się dobrze i wszyscy byli zadowoleni z efektu naszej wspólnej pracy – wspomina Filip.
Improwizacji w dobrym tego słowa znaczeniu.
– Pamiętam taką wymowną scenę, obrazującą to, jak potrafiliśmy być wielozadaniowi. Przed jednym z ostatnich meczów, możliwe nawet, że był to finał, przestało działać połączenie internetowe w pokoju delegata UEFA. Venue Manager Marcin wziął mnie pod pachę i poszliśmy sprawdzić, co się stało. Po drodze zastanawialiśmy, dlaczego tam idziemy, skoro daleko nam do umysłów ścisłych i tak naprawdę, o internetowych awariach mamy pojęcie względne... Na szczęście zadziałał standardowy test w przypadku problemów z urządzeniami elektrycznymi. Wystarczyło wyłączyć i włączyć sprzęt, a wszystko wróciło do normy. Dzięki termu uratowaliśmy turniej – zauważa z uśmiechem Kliber.
Młodzieżowe mistrzostwa z 2017 roku okazały się dla Filipa kluczem od współpracy z Cracovią. Stadion im. Józefa Piłsudskiego nie miał przed naszym bohaterem tajemnic, choć trzeba przyznać, że pierwsza rola w klubie była... dosyć nietypowa. Głównie biorąc pod uwagę zakres obowiązków, które Filip spełniał przy okazji wolontariatu na ME U-21.
– Dostałem propozycję zostania asystentem greenkeepera. Cóż, tego jeszcze w swoim życiu nie robiłem, więc czemu nie, pomyślałem. Po trzech miesiącach trafiłem do działu obsługi technicznej stadionu, zacząłem poznawać wiele mechanizmów, które dzieją się na co dzień, a typowy Kowalski nie zdaje sobie z nich sprawy. Następnie pomagałem przy bandach LED, telebimach, było też wyzwanie z monitoringiem i 220 kamerami na całym stadionie. No i dzisiaj, już jako spiker, czyli w mojej ulubionej roli, z mikrofonem – dodaje Filip.
Kliber jest spikerem Cracovii od dwóch sezonów. Z mikrofonem czuje się dobrze, mając za sobą dziennikarskie szlify, pełniąc również rolę radiowca. Zaczynał od akademickiego radia na Uniwersytecie Jagiellońskim, z czasem stawiając coraz pewniejsze, zawodowe kroki. Za to w roli spikera Filip Kliber został dwukrotnie wyróżniony przez organizatorów ekstraklasowych rozgrywek. W sezonie 2018/19 zajął trzecie miejsce w klasyfikacji spikerów Ekstraklasy organizowanej przez Polski Związek Piłki Nożnej. Za to w minionych rozgrywkach było jeszcze lepiej, bo Filip skończył na drugiej pozycji!
Dobre serce rekrutera
Pomimo łączenia wielu zawodowych obowiązków nasz bohater ponownie wybrał kierunek związany z wolontariatem. Tym razem padło na wsparcie rekrutacji na finał Ligi Europy UEFA, który wiosną 2021 roku ma odbyć się w Gdańsku. Filip sprawdzi się w roli rekrutera.
– Każdy z nas ma przeprowadzić około czterdziestu rozmów. To spora dawka, ale nastawiam się pozytywnie do nowego wyzwania. Odbyłem sporo rozmów, gdzie byłem po tej drugiej stronie. Fajnie będzie zobaczyć ten proces, będąc kimś, kto będzie dostrzegał w potencjalnym kandydacie czy kandydatce, dobrego wolontariusza. Na pewno nie będę surowy, raczej widzę się w roli „dobrego policjanta”. I to będzie najtrudniejsze, bo pewnie najchętniej wziąłbym wszystkich, a będę zmuszony odmawiać – rozkłada ręce Kliber.
Rozmowy rekrutacyjne na gdański finał Ligi Europy UEFA startują w lutym.
– Ważne, żeby być sobą. Nigdy nie wiesz, kiedy ktoś może powierzyć ci zadanie, poznać się na tobie, zapamiętać, że jesteś solidną firmą. Odrobina kreatywności, dobre chęci, pozytywne podejście i zaangażowanie. Pamiętam, jak ochroniarze przyzwyczaili się podczas mistrzostw w 2017 roku, jak pojawiałem się na stadionie Cracovii przeciętnie o siódmej rano. Siadałem z kawą i patrzyłem na murawę. Pracę zaczynaliśmy od zebrania około dziewiątej, ale ja chciałem i byłem wcześniej, czerpiąc jak najwięcej dla siebie, bezinteresownie. Chciałem chłonąć tę atmosferę wydarzenia, stadionu, całej otoczki – wylicza nasz bohater.
Jak Filip definiuje wolontariat, co podpowiedziałby kandydatom przez rozmowami, mogącymi dać „bilet” na wyprawę na finał do Gdańska?
– Osobiście lubię kolekcjonować emocje. Wolontariat pozwala to robić, być częścią świetnych wydarzeń. Spotykasz ludzi, z którymi możesz porozmawiać na tematy, które was łączą. Niezależnie kto komu kibicuje, itd. Dodatkowo jedną z najsilniejszych potrzeb psychologii jest przynależność do grupy. To w niej wytwarza się ta niezwykła więź. Trochę współczuję rekrutowanym, że będziemy komunikować się na odległość. To na pewno będzie dużo trudniejsze, ale taką mamy rzeczywistość i postaramy się z niej jak najwięcej pozytywnego wyciągnąć. Życzę wam powodzenia! – kończy bohater naszej historii.
Maciej Piasecki