Aktualności
[WYWIAD] Grzegorz Niciński: Móc prowadzić zespół na PGE Narodowym, to jest coś!
Czy plan zimowych przygotowań był ułożony pod czekającą Arkę rywalizację na dwóch frontach?
Tak. W planie uwzględniliśmy 19 meczów, czyli 17 ligowych plus dwa w Pucharze Polski. Oczywiście wszystkim nam marzy się to dodatkowe, 20. spotkanie w finale na PGE Narodowym. Przygotowania były krótkie, ale intensywne i uwzględniały całą piłkarską wiosnę. W lidze czeka nas walka o utrzymanie. Musieliśmy tak ułożyć plan, aby nie zabrakło nam sił na walkę na dwóch frontach. Chcemy utrzymać dobrą dyspozycję przez całą rundę.
Czyli trzy mecze więcej, zakładając że uda się Arce awansować do finału, nie są żadną przeszkodą?
Puchar to żadna przeszkoda. To wielkie wydarzenie i fajna sprawa! Cieszę się, że już niedługo zmierzymy się z Wigrami. To będzie ciekawy przerywnik między meczami z Koroną Kielce, a Cracovią. W każdym spotkaniu zamierzamy zaprezentować się z jak najlepszej strony.
Od finału dzielą Arkę tylko dwa kroki!
To my będziemy faworytem rywalizacji z Wigrami, w końcu gramy w ekstraklasie. Musimy mieć tego świadomość, wychodząc na boisko. Już w pierwszym meczu chcemy udowodnić swoją wyższość. Wigry nie mają nic do stracenia. Niejednokrotnie już pokazali jak groźnym są zespołem. Arce zawsze ciężko grało się z Wigrami. Czeka nas bardzo trudne zadanie.
Obserwując to, co dzieje się w Suwałkach, mam tu na myśli m.in. transfery, wygląda na to, że wszystkie siły będą rzucone na Puchar Polski.
Dlatego dobrze, że jest dwumecz. To ważne w kontekście tego, gdzie gramy pierwszy mecz. Suwałki to niewygodny teren. Zawsze mieliśmy tam problemy. Chcemy już po pierwszym meczu ustawić się w dobrej sytuacji przed rewanżem. Fakt, finał jest na wyciągnięcie ręki, ale będziemy musieli wspiąć się na wyżyny. Na PGE Narodowym nie może grać każdy. Oprócz reprezentacji Polski tego zaszczytu dostąpią jedynie finaliści Pucharu Polski.
Nie brak głosów, że Arka miała szczęśliwe losowanie. Pucharowa drabinka też sprzyjała.
Na losowanie nie mamy żadnego wpływu. Owszem, we wcześniejszych rundach los nam sprzyjał, bo graliśmy z drużynami z niższych lig. Dla mnie to komfortowa sytuacja. Cieszę się, że drabinka tak się ułożyła.
Mając w perspektywie udział w finale Pucharu Polski, czuje Pan ekscytację?
Dla każdego piłkarza, trenera, gra na PGE Narodowym jest marzeniem. Jednak nasz cel numer jeden na wiosnę pozostaje bez zmian. Mamy się utrzymać w ekstraklasie. Finał byłby miłym dopełnieniem i powtórzeniem największego sukcesu w historii klubu.
Gdy 1979 roku Arka zdobywała Puchar Polski to Pan...
… byłem wówczas 6-latkiem. Akurat ten dzień mało co pamiętam. Miałem za to okazję obejrzenia całego meczu po latach. Ekscytowałem się bramkami. Widziałem rzesze kibiców Arki w Lublinie. Naprawdę fajna sprawa. Jeszcze większą frajdę sprawiłaby mi Arka w finale w Warszawie. Do tego jeszcze daleka droga.
Ma Pan wpisany w piłkarskim CV Puchar Polski.
To była wyjątkowa sytuacja. W Wiśle, która wywalczyła trofeum, grałem przez pierwszą część sezonu. W drugiej rundzie przeszedłem do Zagłębia Lubin. Potem w sezonie 2004/05 Zagłębie awansowało do finału. Graliśmy z Dyskobolią Grodzisk Wielkopolski. Nie udało się. Pierwsze spotkanie przegraliśmy 0:2. U siebie wygraliśmy 1:0. Posmakowałem, jak to jest grać w finale.
Czy ewentualny finał z perspektywy trenera coś zmienia?
Tak. Móc prowadzić zespół na PGE Narodowym, to jest coś! Nie chcę jednak tak daleko wybiegać w przyszłość. Pochodzimy do rywalizacji z Wigrami z pokorą. Nikt z nas nie jest myślami w Warszawie, tylko w Suwałkach. Już moja w tym głowa, żeby moi piłkarze w tych kategoriach myśleli, a nie niepotrzebnie dywagowali.
W pierwszej kolejce nowej rundy przegraliście z Legią, ale powiedział Pan, że swojej postawy Arka nie musi się wstydzić.
Wiedzieliśmy z jak klasowym zespołem się mierzymy, a mimo to potrafiliśmy stworzyć sobie sytuacje. Wszyscy dobrze znamy wartość Legii, przed meczem były pewne obawy. Jesienią Legia rozbiła Piasta Gliwice i Górnika Łęczna. Nasz plan zakładał uniemożliwienie im gry. W defensywie poza jedną wpadką, graliśmy mądrze. Byliśmy szczelni. Staraliśmy się odgryzać. Szkoda niewykorzystanej okazji Darka Formelli, czy Adama Marciniaka.
Opór postawiony mistrzom Polski to dobry prognostyk na przyszłość?
Tak. Tak ofiarnie musimy też grać w następnych meczach. Jedziemy na ciężki wyjazd do Lubina, potem mecz z Koroną. W tych spotkaniach musimy utrzymać dyspozycję z Legii. Za ładną grą nikt nam punktów nie przyzna. Dlatego tak ważna jest skuteczność. Z Legią tego Arce brakowało.
W Trójmieście zima w pełni. Zatem mrozy na Suwalszczyźnie nie będą wam straszne?
Nie wiemy jeszcze jaka będzie pogoda w dniu meczu. Poza tym, w Suwałkach jest podgrzewana murawa. Cieszę się, że w Gdyni, mimo dużych mrozów, stadion był dobrze przygotowany. Z Wigrami też na warunki gry nie powinniśmy narzekać.
Dużym szokiem dla organizmu był powrót z ciepłego Cypru do zimowej Polski?
Nie. Organizmy szybko się zaadoptowały do niskiej temperatury. Na Cyprze nie byliśmy przecież na wczasach. To była ciężka praca. Czy wyjechałbym tam kiedyś z rodziną? Gdyby była taka możliwość, to czemu nie?! Musiałbym jednak znaleźć czas, a tego ostatnio nie za wiele...
Przez 10 dni obozu trenowaliśmy na naturalnej trawie. Na tym nam najbardziej zależało. Fajnie, że rozegraliśmy też cztery sparingi. Naturalna trwa to jednak naturalna trawa. W Gdyni na razie trenujemy na sztucznej nawierzchni. Liczę jednak na poprawę pogody, wtedy wejdziemy na normalne boiska.