Aktualności

[Z WIZYTĄ WE WŁOSZECH] Ofensywna twarz AC Cesena. Tomasz Kupisz nie porzucił marzeń

Specjalne27.04.2018 
Dla Tomasza Kupisza to czwarty klub i czwarty sezon we włoskiej Serie B. Polak liczy, że jeszcze wróci do Serie A, a formą przypomni także o sobie selekcjonerowi Adamowi Nawałce. Odwiedziliśmy Polaka w Cesenie i wiemy, że to możliwe.

Gdy tuż za rogatkami Ceseny od strony Adriatyku na rondzie widzisz wielkiego czarno-białego konika morskiego, to znak, że jesteś tuż obok stadionu Dino Manuzziego (byłego prezesa klubu). Kiedyś taki obiekt na polskich kibicach czy piłkarzach mógłby zrobić wrażenie. Wybudowany w 1957 roku, przeszedł kompletną modernizację w 1988 roku (zburzono wszystkie trybuny i postawiono od nowa) w związku z mistrzostwami świata we Włoszech (1990) i może pomieścić prawie 24 tys. kibiców.

Podjeżdżamy na stadion, brama otwarta i jak się okazuje, mamy wiele szczęścia. Obiekt rzadko jest czynny poza dniem meczowym, bo piłkarze trenują w ośrodku treningowym, a biura zlokalizowane są w centrum miasta. Akurat tego dnia zawodnicy mają spotkanie ze sponsorem ligi, producentem napoju energetycznego. – Chcą nas przekonać, że to bardzo zdrowe pić energetyki. Teraz jednak piłkarze mają dużo większą świadomość co powinniśmy pić, a czego nie. Obowiązki to jednak nie tylko granie i trenowanie – uśmiecha się Tomasz Kupisz.


Przyjechaliśmy na stadion bez zapowiedzi, bo z Polakiem jesteśmy umówieni później. Matteo z marketingu nie robi jednak problemu i chętnie oprowadza nas po stadionie. Później dowiadujemy się od Tomka, że zaraz po naszym przyjeździe dostał telefon czy nas zna. Zaglądamy na trybuny, na murawę, a nawet do szatni. – Wejdź na środek boiska i nagrywaj. Nie ma żadnego problemu – zachęca Matteo.

Widać jednak, że stadion w tym roku już kończy 30 lat. Nie jest tak nowoczesny jak nowe polskie obiekty. W szatni gospodarzy na podłodze i na suficie widnieje wielki herb. Na ścianie naprzeciwko wejścia wisi wielkie zdjęcie z meczu Cesena – Juventus. Są na nim Walter Schachner, który w tym klubie spędził tylko dwa sezony, a także Sergio Brio i Gaetano Scirea z turyńskiego zespołu. W tym spotkaniu zakończonym remisem 2:2 Austriak zdobył obie bramki dla Ceseny. W sumie w 58 meczach strzelił 17 goli. Obok, w szatni sędziów, wita ich zdjęcie arbitrów z lat 40. XX wieku.


– Absolutnie nie mamy się, czego w Polsce wstydzić, jeśli chodzi o obiekty. Choć rzeczywiście te największe w Mediolanie, Turynie czy też ten w Neapolu, choć stary, robią ogromne wrażenie – mówi Kupisz.

Piłkarze Ceseny u siebie grają na sztucznej murawie. Położono ją w 2012 roku i był to pierwszy taki przypadek we Włoszech w profesjonalnym klubie. Nie jest to jednak wyjątek – wiele klubów poniżej Serie A korzysta właśnie z takiej nawierzchni. Także np. Sassuolo, które gra w najwyższej lidze, ma sztuczną murawę. Jak wyjaśnia Matteo, to był pomysł poprzedniego właściciela klubu. Po tym sezonie wróci trawa, a to dlatego, że stadion Ceseny będzie areną mistrzostw Europy U21. – Zdecydowanie wolę naturalną murawę. Sztuczna, nawet ta najnowszej generacji, odbija się na zdrowiu zawodnika – twierdzi Kupisz.

Po spotkaniu ze sponsorem ligi piłkarze Ceseny wyszli na boisku. Humory dopisywały, choć przecież zarówno klub, jak i drużyna są w trudnej sytuacji. Klub, bo ma kilkanaście milionów euro długów, a zespół, bo znajduje się w strefie spadkowej. – Od kilku lat ciągną się za Ceseną problemy finansowe. Gdybyśmy awansowali do Serie A, dzięki pieniądzom z praw telewizyjnych, udałoby się wyjść z tarapatów. Degradacja do Serie C mogłaby okazać się katastrofą dla klubu. Ale na pewno do tego nie dojdzie – zapewnia Matteo.


Sytuacja Ceseny w tabeli jest rzeczywiście trudna. Na pięć kolejek przed końcem jest 19. w tabeli, co oznacza grę w barażach. Z jednej strony do miejsca gwarantującego utrzymanie brakuje tylko punktu, ale z drugiej Ascoli, które jest w strefie bezpośredniej degradacji, wyprzedza tylko lepszym bilansem bramek. Na dodatek zespół Kupisza czekają trzy spotkania z zespołami walczącymi o Serie A i dwoma także broniącymi się przed spadkiem.

Przed sezonem w Cesenie doszło do rewolucji kadrowej. Kilkunastu piłkarzy odeszło, a na ich miejsce przyszli nowi. To w Serie B… normalność. Kluby często mają problemy finansowe, żyją ze sprzedaży piłkarzy, a w zespole jest dużo graczy wypożyczonych z zespołów Serie A. Kupisz, zanim definitywnie odszedł z Chievo Werona (zagrał w tej drużynie tylko raz), trzy razy był czasowo transferowany właśnie do drużyn z Serie B – Citadelli, Brescii i Novary.

Siedzimy z Tomkiem w małej kawiarni przy Piazza del Poopolo (Plac Ludu) i pytamy o powody takich zmian i dlaczego zdecydował się na przejście do tego klubu. – Często w Serie B zdarza się, że między sezonami dochodzi do rewolucji kadrowej. Tak też było w Cesenie. Czasem jest tak, że zespół z wyższej ligi pokrywa część zarobków swojego piłkarza, którego wypożycza. Gdy przychodziłem do Ceseny, doskonale zdawałem sobie sprawę, że klub ma kłopoty finansowe. Te jednak rzadko dotykają piłkarzy, bo przepisy związkowe skutecznie ich bronią – mówi Kupisz. – Wierzę, że się utrzymamy, bo jeśli spadniemy, to rzeczywiście może dojść do upadku klubu. Trudno jest o tym nie myśleć, ale staram się od tego jak najdalej uciekać. Skupiam się na sobie, bo to jest najważniejsze, bym grał i dawał jak najwięcej drużynie. Z doświadczenia wiem, że myślenie o tym co kiedyś będzie, w niczym nie pomaga. Mimo całej trudnej sytuacji, otoczki mało sprzyjającej, atmosfera w zespole wciąż jest dobra – zapewnia. – Wszyscy wiemy, o jaką stawkę walczymy. Sytuacja jest trudna, jeśli wziąć pod uwagę terminarz, ale wciąż nie dramatyczna, bo grupa drużyn walczących o utrzymanie jest duża a różnice niewielkie – dodaje asystent trenera Riccardo Bocchini.


Piłkarze Ceseny mogą liczyć na oddanych kibiców. W Serie B wykupili rekordowe ponad 11 tys. karnetów. Więcej fanów przychodzi tylko na Bari. Dla Kupisza to czwarty klub w Serie B. – Są tydzień w tydzień na meczu i naprawdę bardzo pomagają zespołowi. Gdy grałem w Brescii, było ich średnio około ośmiu tysięcy i atmosfera też była niezła. Gdyby w Cesenie zrobić dobry wynik, bić się o serie A, to na trybunach pojawiłoby się nawet 20 tys. fanów. Tak zresztą, opowiadali działacze, bywało [Cesena w Serie A zagrała 13 sezonów – ostatni 2013/2014] – twierdzi Kupisz.

Fani często przesiadują w pubie Bombonera tuż pod stadionem. Tam też zbierają się przed meczami. – Nie wyobrażamy sobie spadku. Zdajemy sobie doskonale sprawę, co by to mogło oznaczać dla klubu. Nie chcemy iść drogą Parmy [po bankructwie zaczęła od Serie D – przyp. red.] – podkreśla Luca. – Robimy co możemy, chociażby przez zakup karnetów. Choć nie mamy dobrych relacji z szefami klubu, to murem stoimy za piłkarzami – dodaje Daniele. – Tomi? Bardzo miły gość. Szybko się zaaklimatyzował. Jest wzmocnieniem, choć mógłby kilka goli lub asyst dołożyć, zwłaszcza teraz w końcówce sezonu – zauważa.

Kupisz zdobył cztery bramki i zaliczył pięć podań, po których koledzy trafili do siatki. Nie jest do końca zadowolony z dorobku. – Zostałem sprowadzony do Ceseny jak jeden z tych zawodników, którzy mieli dać jakość i strzelać gole. Do tej pory jestem połowicznie zadowolony z osiągnięć. Przed nami kolejne ważne mecze, bo walczymy o utrzymanie. Muszę nadal strzelać gole i pomóc drużynie. Celem było pewne utrzymanie, ale sytuacja jest taka, że będzie gorąco do końca – twierdzi Polak.

Spod stadionu jedziemy do oddalonego o 10 minut ośrodka treningowego. Tam szału nie ma – trzy boiska, w tym główne ze sztuczną nawierzchnią, trybunka, szatnie w kontenerach, siłownia w wielkim namiocie. W cieniu drzew na ławeczkach siedzi kilkunastu kibiców. Wiek od około 30 do 70 lat. – Pamiętam czasy, kiedy na początku lat 70. XX wieku pierwszy raz zagraliśmy w Serie A. Mam nadzieję, że jeszcze uda mi się zobaczyć Cesenę w tej lidze – wzdycha 73-letni Giampiero, a na pytanie o Polaka podnosi kciuk do góry.

Trening jest krótki – około 45 minut. Kupisz zostaje po zajęciach i podejmuje wyzwanie Ghańczyka Isaaca Odonkora. Podają do siebie piłkę górą i można zrobić maksymalnie dwa kontakty. Polak przegrywa w setach 1:2. Za karę jest klepnięcie w kark, ale Kupisz ucieka. – Nie mogę powiedzieć, jak Odi mnie za to nazwał. To się nie nadaje do publikacji – śmieje się Kupisz. – Ośrodek? Wystarcza na nasze potrzeby. Trenujemy tu tylko my i zespół młodzieżowy, tzw. Primavera – podkreśla.

W szatni tuż obok Polaka siedzi zwykle młody Senegalczyk Moussa Ndiaye. Po losowaniu grup na mistrzostwa świata rozpoczęły się dyskusje, żarty i docinki o meczu z Polską. Kupisz opowiedział koledze o sile naszej reprezentacji. – Na początku byłem trochę przerażony ofensywną siłą Polski, bo w ataku mają przecież Lewandowskiego czy Milika, a w pomocy Zielińskiego. Potem jednak doszedłem do wniosku, że my też mamy chociażby Mane w Liverpoolu czy Keitę w Monaco, a Koulibaly z Napoli doskonale zna dobre strony swoich polskich kolegów, więc gra powinna być wyrównana – twierdzi Ndiaye. – Mimo wszystko trudnej grałoby się Senegalowi z Brazylią niż z Polską. Będzie 2:0 dla nas – uważa.


Zdarza się, że podczas zgrupowań przed meczami są razem w pokoju. W wolnym czasie grają w FIFĘ. – Tomek bardzo świętuje każdą wygraną ze mną, bo rzadko mu się to zdarza. Niestety nie możemy zagrać Senegal – Polska, bo naszej kadry nie ma w tej grze – przyznaje Ndiaye. – Moussa chyba cię trochę nabierał. Nie jestem ekspertem w FIFĘ, ale lepszy ode mnie na pewno nie jest. Rzeczywiście kilka razy byłem z nim w pokoju na zgrupowaniach. Najczęściej gramy topowymi zespołami jak Real Madryt, Barcelona, Juventus czy Napoli – wylicza Kupisz.

28-letni skrzydłowy jest właściwie pierwszym Polakiem w Cesenie. Sezon wcześniej pół roku spędził tu Bartosz Wolski, ale tylko w drużynie młodzieżowej. Ostatnio w lidze włoskiej nie brakuje Polaków, a coraz więcej z nich odgrywa ważne role w zespołach. – Do Włoch trafia ostatnio sporo piłkarzy z Europy Wschodniej. Ich główne zalety to dobre przygotowania fizyczne, są szybcy, silni i mają dobra kondycję. Nie ma też problemu, by realizowali na boisku taktykę. Szybko wszystko przyswajają. Dlatego trenerzy z włoskich zespołów po nich sięgają – tłumaczy Riccardo Bocchini. – Z Tomim nie ma żadnych problemów. Jest bardzo przyjacielski, to ważna postać zespołu. Zawsze jest skoncentrowany na pracy, która jest do wykonania. Dobrze współpracuje z grupą. Jesteśmy drużyną, która lub atakować. Tomi to właśnie ta ofensywna twarz Ceseny – charakteryzuje polskiego piłkarza Bocchini.


Kupisz najpierw zamierza utrzymać w lidze się z Ceseną, a potem dalej realizować kolejne cele i marzenia. – Jednym z nich jest gra wyżej niż w Serie B. Robię co mogę, by znaleźć się w Serie A. Thiago Cionek dał przykład, że to możliwe – zaznacza Polak. – Reprezentacja? Nie porzucam o niej marzeń. Jeśli tylko trafię z formą, to jest szansa wrócić do kadry. Ostatni raz kontakt z trenerem Nawałką miałem dwa lata temu. Obserwował mnie wcześniej i przyjechał na mecz Brescii. Trener ze mną porozmawiał i tyle. Wiem, że jeśli będę dawał odpowiednie sygnały, to nie będę pomijany – kończy.

Robert Cisek

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności