Aktualności
Z Cieszyna do… Legii. „Zawsze miał to coś, co go wyróżniało”
– To jeden z najwyższych transferów, jeżeli nie najwyższy, w historii Podbeskidzia – mówią w klubie z Bielska-Białej. Kim jest chłopak, który w przyszłym sezonie będzie grał przy Łazienkowskiej? Nie jest chyba przypadkiem, że w rozmowach o naszym bohaterze często przywołuje się… Krzysztofa Piątka, który robi furorę w AC Milan. – Jego przykład działa na wyobraźnię młodych piłkarzy, jest absolutnym motywatorem. Każdy ma swoją szansę, młodzi widzą, że pracą mogą osiągnąć wiele i pójść jeszcze wyżej – zapewnia Marek Bakun, jeden z pierwszych trenerów Kacpra Kostorza, który szkolił go jeszcze w Piaście Cieszyn.
Gra ze starszymi wiele dała
Kacper swoje pierwsze piłkarskie kroki stawiał właśnie w Cieszynie, skąd zresztą pochodzi. Za młodu grał także w Pasjonacie Dankowice, w czeskim MFK Karvina, a następnie w Górniku Zabrze. – Duży wpływ na rozwój Kacpra mieli jego rodzice, którzy go bardzo wspierali. Z racji tych przeprowadzek chłopak toczył życie trochę jak zawodowy piłkarz, potrafił się jednak dostosować do różnych środowisk – mówi trener Paweł Łoś, który prowadził Kacpra w drużynie juniorów starszych Podbeskidzia.
W tym klubie Kostorz wypłynął na szerokie wody. Szansę debiutu w pierwszoligowym towarzystwie otrzymał latem 2017 roku. – Uznaliśmy, że dla Kacpra, jako zdolnego chłopaka, lepszym rozwiązaniem w pewnym momencie będzie gra w drugiej drużynie. W ekipie juniorów starszych paradoksalnie miał problem z rywalizacją, nie grał tyle, bo byli też koledzy ze starszego rocznika, a w drugiej drużynie miał większe szanse. To był strzał w dziesiątkę, gra ze starszymi wiele mu dała – wspomina Łoś.
Trenerem, który zaufał Kostorzowi, był Jan Kocian. – Kacper jest bardzo ułożony i drzemie w nim spory potencjał, ale przejście do pierwszego zespołu na pewno było dla niego ciężkie i dlatego krok po kroku przygotowywaliśmy go do wyjścia w pierwszym składzie – wspomina słowacki szkoleniowiec, któremu młody chłopak szybko się odwdzięczył. Już w drugim ligowym meczu zdobył bramkę. W obecnym sezonie, który przecież otworzył mu drogę do stolicy, w wielu meczach na boisku pojawiał się jednak jeszcze z ławki rezerwowych. Tylko jedno spotkanie zagrał od pierwszej do ostatniej minuty. – Równomierne rozkładanie sił to jest mały minus Kacpra. Mecz trwa 90 minut, nie 60. Daje z siebie wszystko, potem jest problem. Ale ogólnie ma dobrą motorykę i wydolność – mówi Bakun.
Indywidualnie Kostorz w Podbeskidziu w drużynie seniorów miał najwięcej do zawdzięczenia chyba Łukaszowi Hanzelowi. Od tych bardzo praktycznych kwestii, po te zdecydowanie bardziej… mentalne. – Kacper jest z moich stron, zabierałem go początkowo na treningi. Gdy Tomasz Podgórski odszedł z Podbeskidzia, wziąłem Kostorza pod skrzydła, razem byliśmy w pokoju. I mała satysfakcja teraz jest – uśmiecha się Hanzel. – Co prawda Kacper to ułożony chłopak, spokojny, ale wiadomo, młodzież czasem trzeba temperować – puszcza oczko były gracz Podbeskidzia.
W szatni wodzirejem nie był
Kostorz najczęściej występuje na pozycji ofensywnego pomocnika. – Jest bardzo szybkim zawodnikiem, może rywalowi odjechać właściwie na kilku metrach. Potrafi to też wykorzystać. Ma potencjał, nad którym warto pracować. Pierwszy kontakt z piłką, przyjęcie futbolówki, to pokazuje, że warto w tego chłopaka inwestować – ocenia Hanzel.
Zimą młodym piłkarzem zainteresowana była nie tylko Legia, ale także Cracovia, Jagiellonia Białystok czy Górnik Zabrze. – Zrobił duży postęp od momentu debiutu. Nabrał masy, jest mocniejszy fizycznie. Odważniejszy też – dodaje Hanzel. – To na pewno nietuzinkowa postać. Dobrze czyta grę, szuka wolnej przestrzeni. Ma fajny ciąg na bramkę. Lubi grać niekonwencjonalnie, gdy inni szukają prostego zagrania do boku, on woli podanie otwierające bramkę. Schodzi w wolne przestrzenie – tak ocenia piłkarskie walory podopiecznego sprzed kilku lat Bakun. – Miał to coś, co go wyróżniało – dodaje były opiekun juniorów obecnego pierwszoligowca.
Trudnych momentów w dotychczasowej przygodzie z piłką Kacpra też jednak nie brakowało. – W drużynie nie miał wcale kolorowo. W zespole występowali zawodnicy z rocznika 1998 i 99. Kacper nie miał miejsca w jedenastce, był właściwie pierwszym do gry z młodszego rocznika. Więcej od niego grał chociażby Konrad Gutowski, a Kacper musiał ciężko pracować – wspomina Łoś, który zwraca uwagę właśnie na jego pracowitość. – Mimo porażek, a te się zdarzały, cały czas pracował. Był pokorny i pracowity – zauważa.
– Po powrocie z Zabrza wśród rówieśników się nie wywyższał. Miał wtedy 16 lat. Nie wykazywał żadnej wyższości, że ma potencjał. Jedyne, co pokazywał to, że pracą można wiele osiągnąć. Grzeczny, uśmiechnięty, nie był wodzirejem, nie nakręcał atmosfery – wspomina Bakun, który z Kacprem pracował przez pół roku. Ostatnie przed pójściem do Podbeskidzia.
Poza boiskiem Kacper przeszedł jednak zdecydowanie więcej niż na murawie, chociaż teraz wydarzenia sprzed dobrych kilku lat może wspominać z ogromna ulgą. – Gdy miałem 10 lat mieliśmy z mamą i bratem wypadek samochodowy. Jechaliśmy w odwiedziny do cioci i na trasie wpadliśmy w poślizg. Zjechaliśmy na przeciwległy pas, mama odbiła kierownicą przed nadjeżdżającym autem i wpadliśmy do rowu. Ja wypadłem przez okno, a nasz samochód mnie przygniótł. Wyglądało to na poważny wypadek, a ja miałem pęknięta śledzionę. Naprawdę miałem bardzo dużo szczęścia. Znalazłem się dokładnie pod słupkiem dzielącym szyby. W szpitalu w Cieszynie chciano robić mi operację, ale po przewiezieniu do Katowic uznano, że uda się to wszystko zregenerować. Skończyło się na 12 dniach w szpitalu i kilku bliznach na głowie, które mam do dziś – mówił w wywiadzie dla oficjalnej strony internetowej Podbeskidzia.
Potencjał, który trzeba uwolnić
Debiut w seniorskiej drużynie zaliczył na stadionie Górnika Zabrze, w obecności 20 tysięcy kibiców. – Trzęsły mi się nogi – przyznał po tym spotkaniu. W Legii będzie musiał poradzić sobie ze znacznie większą presją. – Wie o tym, że musi wykorzystać swoją szansę od razu, bo kolejnej może nie być. Jest młodzieżowcem, ale za chwilę kluby będą szukać kolejnych młodzieżowców – zauważa Hanzel. – Im szybciej koledzy i wszyscy w klubie mu pomogą, tym prędzej pokaże swój potencjał i umiejętności – dodaje trener Piasta.
Najbliższe miesiące będą dla Kacpra przełomowym okresem. Walka z Podbeskidziem o najwyższe pierwszoligowe cele, gra w Legii, a na horyzoncie jest jeszcze występ na mistrzostwach świata U-20, które w maju odbędą się w naszym kraju. W pierwszym meczu pod wodzą trenera Jacka Magiery zaprezentował się bardzo korzystnie, zaliczając asystę z Ukrainą. – To zawodnik dobry technicznie, który lubi mieć piłkę przy nodze, dryblować i to jest w cenie. Na pewno nie pokazał pełni swoich możliwości, ma ogromne rezerwy. Myślę, że może grać tak jeszcze o 30-40 procent lepiej i mam nadzieję, że on zdaje sobie z tego sprawę i będzie nad tym pracował – oceniał wówczas Jacek Magiera.
– Kacper często zagląda na nasze mecze. W pierwszej drużynie Piasta gra obecnie jego wielu kolegów, z którymi wcześniej w Cieszynie trenował. Dla nich to jest taki namacalny przykład, że można z Cieszyna wybić się do wielkiej piłki. To taki nasz Krzysztof Piątek – uśmiecha się trener Piasta.
Tadeusz Danisz
Fot: 400mm.pl