Aktualności

[WYWIAD] Tomasz Kędziora: Cel? Pierwsza reprezentacja!

Specjalne10.08.2017 
W Lechu Poznań spędził siedem sezonów, rozegrał 151 meczów, był mistrzem Polski, wygrał także dwa razy Superpuchar kraju. Zdobył uznanie kibiców i piłkarskich ekspertów, zapracował na miano walczaka, który nigdy nie odpuszcza. Był kapitanem reprezentacji Polski do lat 21 podczas młodzieżowych mistrzostw Europy, które w czerwcu odbyły się w naszym kraju. Po turnieju podjął się nowego wyzwania – podpisał czteroletni kontrakt z wicemistrzem Ukrainy, Dynamem Kijów. Specjalnie dla Łączy Nas Piłka – Tomasz Kędziora.

Podobno bardzo ciężko było Ci odejść z Lecha Poznań.
To prawda. Spędziłem w tym klubie siedem lat. Bardzo dużo mu zawdzięczam, to Lech wychował mnie na piłkarza, za co jestem niezmiernie wdzięczny. Zostawiłem w Poznaniu kawał serca, przyjaciół, znajomych, kolegów. Mam wiele pięknych wspomnień. Los Lecha nigdy nie będzie mi obojętny.

Przez siedem lat rozegrałeś w barwach „Kolejorza” 151 meczów i zdobyłeś w Polsce praktycznie wszystko to, co było do wygrania. Masz na koncie tytuł mistrza kraju i dwa Superpuchary. Zabrakło tylko Pucharu Polski, choć był bardzo blisko…
Trochę meczów w barwach Lecha udało mi się rozegrać. Cieszy, że wiele z nich było pozytywnych, wygrywaliśmy. W sezonie 2014/2015 zdobyliśmy mistrzostwo Polski. W kolejnych rozgrywkach dwukrotnie triumfowaliśmy w Superpucharze kraju. Do pełni szczęścia zabrakło tylko uniesienia Pucharu Polski, o czym wspomniałeś. Tym większa szkoda, że byliśmy w finale na PGE Narodowym trzy razy z rzędu. Najbardziej boli ta ostatnia porażka, z Arką Gdynia. Mogliśmy… Nie chcę już zresztą do tego wracać.



Wiem, że nadal oglądasz mecze Lecha.
To prawda. Mało tego – w tym sezonie obejrzałem wszystkie spotkania „Kolejorza”! Śledzę na bieżąco wyniki, czytam wszystkie newsy, aktualności, zawsze chce wiedzieć, co nowego słychać w moim byłym klubie, jakie są zmiany. Tak już pewnie będzie zawsze.

A propos zmian. Tylu, co tego lata, to nie było przy Bułgarskiej już bardzo, bardzo dawno.
Rzeczywiście. Odszedłem ja, Janek Bednarek, Dawid Kownacki, Maciej Wilusz, a potem jeszcze Marcin Robak. Wielu zawodników też przyszło (dokładnie dziesięciu: Christian Gytkjær, Deniss Rakels, Nicklas Bärkroth, Vernon De Marco, Emir Dilaver, Mario Šitum, Nikola Vujadinović, Rafał Janicki, a z wypożyczeń wrócili Robert Gumny i Kamil Jóźwiak – red.). Transfery do klubu wyglądają ciekawie, ale to czas je zweryfikuje. Ja nie chcę oceniać. Martwi mnie jedynie to, że Lech pozyskał aż tylu obcokrajowców. Trochę dziwi mnie te podejście klubów, że wolą wydać mniej na zagranicznego zawodnika, niż trochę więcej na sprawdzonego Polaka.



W ostatniej rundzie europejskich pucharów Lecha i Dynamo połączyła… końcówka. Dodajmy – feralna końcówka.
Niestety. My w trzeciej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów mierzyliśmy się w rewanżu na wyjeździe z Young Boys Berno. Pierwsze spotkanie, w Kijowie, wygraliśmy 3:1. Wywalczenie awansu było bardzo blisko, ale drugi mecz nie ułożył się dla nas dobrze od samego początku. Już w pierwszych minutach straciliśmy gola, a później nie zagraliśmy tak, jak sobie zakładaliśmy. W praktycznie ostatniej akcji meczu Szwajcarzy zdobyli drugą bramkę i nas wyeliminowali. To boli, ale już nic nie zrobimy. Na szczęście mamy jeszcze szansę powalczyć o fazę grupową europejskich pucharów, zagramy w czwartej rundzie Ligi Europy.

Ty całe rewanżowe spotkanie z Young Boys Berno spędziłeś na ławce. Emocje musiały sięgać zenitu.
Nie łatwo ogląda się mecze z ławki, bo nie możesz pomóc zespołowi na boisku. Ja nie cierpię takich momentów. Nerwy są wtedy jeszcze większe. Mam jednak nadzieję, że już nie będę musiał przeżywać meczów z pozycji rezerwowego, a będę grał coraz więcej.



Wracając do feralnej końcówki… Lech rozgrywał z kolei dobre spotkanie w trzeciej rundzie eliminacji Ligi Europy z Utrechtem. 120 sekund przed ostatnim gwizdkiem marzenia o awansie prysły jednak niczym bańka mydlana.
Mimo przewagi, poznaniacy w pierwszym meczu, w Holandii, zremisowali 0:0. W rewanżu przy Bułgarskiej wszystko było możliwe. Szybko to Utrecht strzelił gola, ale jeszcze w pierwszej połowie wyrównał Christian Gytkjær. Kiedy w drugiej części gry Lech stwarzał sobie raz po raz groźne sytuacje, wydawało się, że tylko kwestią czasu jest, kiedy podopieczni trenera Nenada Bjelicy przechylą szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Niespodziewanie gola na minutę przed końcem strzelił jednak Utrecht i na nic zdało się już trafienie na 2:2 Gytkjæra.

Kiedy Dynamo odpadło z Ligi Mistrzów i szykowało się do losowania czwartej rundy eliminacji Ligi Europy, miałeś nadzieję, że traficie na Lecha?
Jak już odpadliśmy z Ligi Mistrzów, to zacząłem interesować się tym, na kogo możemy trafić. Liczyłem na to, że Lech pokona Utrecht i zagramy przeciwko sobie, ale już w fazie grupowej Ligi Europy. Wtedy my zajęlibyśmy pierwsze miejsce, poznaniacy biliby drudzy i razem cieszylibyśmy się z awansu do strefy pucharowej.



Nie będzie Wam jednak dane zmierzenie się. Lech pożegnał się z pucharami.
Szkoda mi Lecha. Ale ta nowa poznańska drużyna jest dopiero w budowie. Potrzeba czasu, trzeba uzbroić się w cierpliwość. Myślę, że trener Nenad Bjelica dobrze poukłada wszystko w zespole i „Kolejorz” w tym sezonie naprawdę coś osiągnie. Lech to wielki klub, zawsze musi grać o najwyższe cele, stać go na dużo. Jestem przekonany, że w tym roku także powalczy o mistrzostwo.

W czwartej rundzie eliminacji Ligi Europy Dynamo zmierzy się natomiast z CS Marítimo. Jak ocenisz losowanie?
Dobrze! Najpierw czeka nas mecz wyjazdowy. Na Maderę z Kijowa leci się około sześciu godzin. Czeka nas prawdziwa wyprawa, dlatego w Portugalii będziemy już dwa dni przed spotkaniem. Jestem przekonany, że dobrze się przygotujemy i osiągniemy korzystny rezultat. Potem u siebie zagramy zaś tak, żeby awansować do fazy grupowej Ligi Europy. Taki jest nasz cel.



Wspomnieliśmy, że w pucharowym meczu z Young Boys Berno siedziałeś na ławce rezerwowych. W lidze ukraińskiej grasz jednak dotychczas od deski, do deski. Zaliczyłeś już dwa pełne występy, w których – co warto podkreślić – nie straciliście nawet gola!
To prawda, ale ostatni mecz, wyjazdowy z Worsklą Połtawa, tylko bezbramkowo zremisowaliśmy. Mieliśmy tyle sytuacji strzeleckich, kilka wręcz wyśmienitych, że aż dziw, że nic nie wpadło do bramki rywala.

Debiut miałeś za to jak marzenie. Dynamo wygrało 5:0 z Karpatami Lwów, a Ty zagrałeś pełne 90 minut.
Wynik wskazuje na to, że to był łatwy mecz, ale wcale nie! Kiedy prowadziliśmy 1:0, to Karpaty próbowały nas przycisnąć i było gorąco. Dopiero wtedy, kiedy strzeliliśmy gole na 2:0 i 3:0, mecz się zamknął. Na pewno cieszy mnie to, że nie straciliśmy gola i wygraliśmy.



Kiedy pojawiło się zainteresowanie Dynama i czy od razu byłeś zdecydowany, że to w tym klubie chcesz kontynuować karierę?
O zainteresowaniu dowiedziałem się już pod koniec ligi, a temat rozwijał się podczas młodzieżowych mistrzostw Europy. Zaczęły się także wtedy pojawiać inne oferty, ale ta z Dynama była najkonkretniejsza i ja też byłem zdecydowany, że chcę przyjść do tego klubu. Nie żałuję tego kroku. Jestem szczęśliwy. Mam tu świetne warunki do rozwoju. Nic tylko grać i trenować.

Włoska prasa pisała również o ofercie z Lazio Rzym. Czy rzeczywiście miała miejsce?
To były tylko pogłoski, nic konkretnego się nie pojawiło.



Dynamo to najbardziej utytułowany klub na Ukrainie, 15-krotny mistrz kraju, ale w ostatnim sezonie musiał uznać wyższość Szachtara Donieck.
Dlatego w tym roku musimy odzyskać mistrzostwo! Na pewno o to powalczymy! Brałem pod uwagę to, że Dynamo to wielki klub, z pięknymi tradycjami, który co roku gra o tytuł i w europejskich pucharach. Na pewno miało to duże znaczenie przy wyborze nowego klubu.

W Kijowie spotkałeś niedawnego kolegę z Lecha Poznań – Tamása Kádára. Węgier pomógł Ci w aklimatyzacji w Dynamie?
Tomasz na początku bardzo dużo mi pomagał, wprowadzał do zespołu, opowiadał, co i jak, jakie są zwyczaje, zasady, przyzwyczajenia, jak to wszystko wygląda. Teraz poznałem również innych zawodników i muszę przyznać, że mamy bardzo fajną drużynę, dlatego dobrze się zaaklimatyzowałem. Znalazłem już także i urządziłem mieszkanie, zdążyłem również trochę pozwiedzać Kijów. To bardzo fajne miasto!



Na jednym ze zdjęć na Twoich portalach społecznościowych widziałem, że pilnie uczysz się również rosyjskiego alfabetu.
Alfabetu już się nauczyłem! Teraz próbuję używać rosyjskich słówek, z dnia na dzień idzie mi coraz lepiej. Dużo się uczę i jestem przekonany, że niedługo będę mógł się spokojnie dogadywać w języku rosyjskim. W szkole trafiłem na czasy nauki języka angielskiego i niemieckiego, ale w Kijowie prawie wszyscy mówią tylko po rusku. Dlatego muszą się nauczyć tego języka! To wymóg! Musze się dostosować do panujących tu realiów.

O miejsce w składzie Dynama walczysz z Mykołą Moroziukiem. To trzynastokrotny reprezentant Ukrainy.
To bardzo dobry zawodnik, reprezentant kraju i muszę naprawdę ciężko trenować i bardzo się starać, aby grać w pierwszym składzie.



Jakie cele stawiasz przed sobą na ten sezon?
Jeśli będę grał dużo w lidze i w pucharach, to mam nadzieję, że w Kijowie będą mnie obserwowali ludzie ze sztabu szkoleniowego Adama Nawałki i że trafię do pierwszej reprezentacji. Taki jest mój cel na ten sezon i na całą przygodę z piłką. Chcę dumnie bronić barw narodowych. W młodzieżówce już nie zagram, mam 23 lata.

Konkurencja na prawej obronie w pierwszej reprezentacji jest jednak wielka. Pewniakiem jest Łukasz Piszczek z Borussii Dortmund, a rolę jego zmiennika pełni ostatnio Bartosz Bereszyński z Sampdorii Genua.
To prawda. A są jeszcze Paweł Olkowski i Artur Jędrzejczyk, który też przecież potrafi grać na prawej obronie. Konkurencja jest duża, ale to dobrze. Może tylko służyć podniesieniu poziomu. Każdy z nas na pewno będzie robił wszystko, aby występować w pierwszej reprezentacji.



Tak na zakończenie, tylko odpowiedz z ręką na sercu. Czy siedzą Ci jeszcze w głowie nieudane młodzieżowe mistrzostwa Europy? Polska była gospodarzem turnieju, dlatego kibice wiązali z drużyną Marcina Dorny duże nadzieje. Biało-czerwonym nie udało się jednak wyjść z grupy.
Siedzą. Nie będę ukrywał, że czasami zastanawiam się, co można było zrobić inaczej, lepiej, ale prawda jest taka, że czasu już nie cofniemy. Jedyne, co możemy teraz zrobić, to zamknąć tamten etap i patrzeć na to, co jest przed nami. Mistrzostwa Europy były dla nas wielkim przeżyciem i cennym doświadczeniem, z którego musimy wyciągnąć jak najwięcej.

Po mistrzostwach aż 12 zawodników z kadry Marcina Dorny, którzy byli na turnieju, zmieniło kluby i to na bardzo dobre, zazwyczaj zagraniczne. Młodzi Polacy są w cenie! Jak to wytłumaczyć?
Zgadzam się z tym, że turniej nam nie wyszedł, ale trzeba stanowczo powiedzieć jedno – w drużynie był bardzo duży potencjał. Po mistrzostwach wielu z nas zmieniło kluby na lepsze, większe. Wyjechaliśmy z kraju rozwijać się, robić kolejne postępy. Powinniśmy się cieszyć, że młodzi Polacy są w cenie.



Jan Bednarek za 6 milionów euro plus bonusy przeszedł z Lecha Poznań do Southampton F.C., ósmej drużyny poprzedniego sezonu angielskiej Premier League. Bartosz Kapustka spróbuje odbudować wielką formę w Bundeslidze, we Freiburgu. Najpopularniejszym kierunkiem okazała się jednak Italia. W Serie A zagrają Dawid Kownacki (Sampdoria Genua) i Paweł Jaroszyński (Chievo Werona). Serie B i drużynę Palermo wybrali zaś Radosław Murawski, Paweł Dawidowicz i Twój kompan z pokoju ze zgrupowań kadry do lat 21 – Przemysław Szymiński.
Na pewno każdy z nas starał się wybrać dla siebie jak najlepszy kierunek. Wszyscy jesteśmy teraz na podobnym etapie kariery, wyjechaliśmy z Polski i zaczynamy życie w nowym kraju i grę w nowym klubie, gdzie walczymy o miejsce w składzie. Kadra do lat 21 była ze sobą bardzo zżyta. Jesteśmy z chłopakami cały czas w kontakcie, dzwonimy do siebie i wymieniamy się spostrzeżeniami, podpowiadamy sobie. Te znajomości na pewno zostaną na bardzo długo i wierzę, że spotkamy się jeszcze w reprezentacji. Ale już tej pierwszej.

Rozmawiał Paweł Drażba

FOT: Cyfra Sport, Łukasz Grochala

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności