Aktualności

[WYWIAD] Ryszard Staniek: Nie obraziłem się na piłkę

Specjalne05.12.2017 

Ryszard Staniek kilka razy w rundzie jesiennej był bezskutecznie „wywoływany do tablicy”. Nie pojawił się jednak ani na październikowym spotkaniu wicemistrzów olimpijskich, którzy 25 lat po finale w Barcelonie zebrali się w Polskim Komitecie Olimpijskim, ani na listopadowej gali z okazji 80-lecia Cukrownika Chybie, którego jest wychowankiem i w którym 6 lat temu urwał się jego piłkarski ślad, gdy zrezygnował z pracy trenera. – Nie obraziłem się na piłkę, nie mam żalu do nikogo, ale po prostu nie lubię takich spotkań – mówi w rozmowie z „Łączy Nas Piłka”.

Jesteśmy niedługo po losowaniu grup mistrzostw świata w Rosji, więc zaczniemy od pytania, jak Pan ocenia rywali biało-czerwonych na przyszłorocznym mundialu?

Trafiliśmy na Kolumbię, Senegal i Japonię co na pierwszy rzut oka wydaje się dobrym losowaniem. Na pewno mogliśmy trafić gorzej. Ale, tak jak wszyscy podkreślają, na mistrzostwach świata nie ma słabych drużyn. Żeby jednak myśleć o sukcesach, to właśnie z takiej grupy teoretycznie najlepiej wystartować, a później w fazie pucharowej, w której zostanie 16 najlepszych zespołów, z każdym rywalem walczyć o zwycięstwo.

Jaki jest obecnie Pana kontakt z piłką nożną?

Oglądam mecze siedząc przed telewizorem, w którym cały czas coś ciekawego można znaleźć. Najważniejsze są jednak spotkania z udziałem reprezentacji Polski i Liga Mistrzów. Bardzo się cieszę, że nasza drużyna narodowa tak dobrze się prezentuje i życzę jej medalu w Rosji. Szczególnie podoba mi się gra Roberta Lewandowskiego, bo to jest klasa sama w sobie. Co prawda to nie moja pozycja, bo ja grałem na środku pomocy, ale zachwycam się nim, bo powiem szczerze, że takiego typowego rozgrywającego za bardzo w drużynie narodowej nie widziałem. Często nawet żałowałem, że „Lewy” nie ma wsparcia. Dlatego między innymi miał taki okres, w którym nie strzelał, bo musiał wracać po piłkę, żeby ją rozgrywać. Na szczęście pojawiło się kilku młodych, utalentowanych pomocników, którzy coraz odważniej wchodzą do zespołu, jak Piotr Zieliński czy Karol Linetty. Oby podczas mistrzostw świata wyrośli na gwiazdy. Czekam na to, że ich współpraca z Lewandowskim przyniesie sukces reprezentacji. Oczywiście, Robert umie rozgrywać i może się cofnąć, ale jak on będzie rozdzielał piłkę, to nie będzie miał kto strzelać, a zdobywanie bramek to jego specjalność, dzięki której reprezentacja Polski jest tak wysoko w rankingach i może zajść daleko na rosyjskich boiskach.

Komu kibicuje Pan w Lidze Mistrzów?

Zawsze kibicowałem Barcelonie, ale ostatnio, przez grę Roberta Lewandowskiego, bliższy jest mi Bayern.

A gdy Robert Lewandowski przejdzie do Realu Madryt?

To będę kibicował Barcelonie. Gdy grałem w Hiszpanii, zakochałem się w tym klubie, bo to co jego piłkarze wyprawiali na boiskach wtedy kiedy występowałem w Osasunie to było coś niemożliwego. I dalej utrzymują ten niesamowity poziom.

Można Pana zobaczyć na jakichś meczach na trybunach?

W telewizji jest taki wybór, że nie chce mi się ruszać. Jestem domatorem, a ponieważ mam olimpijską emeryturę, mogę spokojnie żyć i wychowywać dzieci, choć nie wiem czy to dobre słowo, bo dwójka już jest przecież dorosła. Bartosz ma 23 lata, a Nicoletta 22 i choć jeszcze mieszkają z rodzicami, już mają swoje życie. Najmłodsza jest Wiktoria, która ma 16 lat i ona jako jedyna z rodziny gra w piłkę. Jest zawodniczką reprezentacji gimnazjum w Brennej. Pomagam jej. Czasem nawet jako trener jeżdżę na turnieje, w których występuje, ale o grze w klubie nie myślimy. Na pierwszym miejscu jest nauka.

Do którego meczu ze swojej kariery najchętniej Pan wraca?

Najlepszy mecz na igrzyskach rozegraliśmy z Włochami, których w grupie pokonaliśmy 3:0. Do tego meczu chętnie wracam i czasem go sobie puszczę, żeby powspominać. Finał też był pamiętny i dobry w naszym wykonaniu, ale przegraliśmy 2:3. Po mojej bramce do 90. minuty utrzymywał się remis 2:2 i wtedy straciliśmy gola. Tego najbardziej mi szkoda.

A w lidze, albo w reprezentacji był taki mecz życia?

W reprezentacji 21 lat temu miałem okazję na zabrzańskim stadionie zagrać z Niemcami, którzy wygrali 2:0. Milej wspominam więc remisy 2:2 z Brazylią, czy 1:1 z Hiszpanią, albo zwycięstwo z Urugwajem 1:0. Za dużo jednak tych spotkań w drużynie narodowej nie miałem więc nie ma za bardzo w czym wybierać, tym bardziej, że to były tylko mecze towarzyskie. Za to ze spotkań ligowych najbardziej utkwiły mi w pamięci wielkie derby sprzed 26 lat, gdy podejmowaliśmy w Zabrzu Ruch. Chorzowianie po pierwszej połowie schodzili z boiska prowadząc 2:0, ale ostatnie pół godziny należało do nas i wygraliśmy 4:2. Po moim golu wyszliśmy na prowadzenie, a Rysiek Cyroń, zdobywając swoją drugą bramkę, przypieczętował zwycięstwo i świętowaliśmy z kibicami, którzy stworzyli świetną atmosferę. Zresztą zawsze z tego byli znani i teraz też imponują. Miło również wspominam swojego gola i cały mecz w barwach Legii z Rosenborgiem, z którym 22 lata temu wygraliśmy w Lidze Mistrzów 3:1.

Słuchając tych wspomnień można wyczuć, że nie obraził się Pan na piłkę, a mimo to nie było Pana na zorganizowanym w Polskim Komitecie Olimpijskim spotkaniu drużyny, która 25 lat temu zdobyła wicemistrzostwo olimpijskie. Dlaczego?

Zaproszenie dotarło, ale ja niechętnie się ruszam z domowego zacisza. Nie obraziłem się na piłkę, nie mam żalu do nikogo, ale po prostu nie lubię takich spotkań. Wolę spokój.

Zobaczymy jeszcze kiedyś Ryszarda Stańka na boisku, albo na trenerskiej ławce, czy w roli działacza?

Raczej nie. Tak mi się wydaje, choć jest takie powiedzenie „nigdy nie mów nigdy”. Za dużo było tej piłki w moim życiu w pewnym okresie i postanowiłem, że trzeba od tego odpocząć. Ale jeżeli reprezentacja Polski wróci na Stadion Śląski, z przyjemnością wybiorę się na jej mecz.

Rozmawiał Jerzy Dusik

Fot. EAST News

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności