Aktualności
[WYWIAD] Paweł Gil: Oczekiwania są czasem większe, niż przewiduje to protokół
Największy polski wygrany mistrzostw świata w Rosji to Paweł Gil?
Myślę, że nie Paweł Gil, ale cała grupa polskich sędziów, która miała okazję pracować na tym turnieju. Pierwszy raz w historii zdarzyło się, że na mundialu było czterech arbitrów z naszego kraju. Szymon Marciniak wraz ze swoimi asystentami prowadził mecze mistrzów i wicemistrzów świata, a to bardzo duże wyróżnienie i okazja do zebrania niesamowicie cennego doświadczenia. Moja praca sprawiła mi na pewno bardzo dużo przyjemności, ale nie tylko ja, lecz cały zespół sędziowski, mógł wrócić do kraju z podniesioną głową.
Jaką dokładnie rolę pełniłeś w Rosji?
Jako sędziów VAR wyznaczano arbitrów, którzy prowadzili spotkania w tej roli podczas mistrzostw świata do lat 20 w Korei Południowej oraz Pucharze Konfederacji w Rosji. Ja na wszystkich swoich spotkaniach pracowałem jako AVAR. Stworzone zostały zespoły, w których każdy miał wyznaczoną rolę. W studio znajdowało się czterech sędziów: VAR, AVAR, AVAR2 oraz AVAR3, czyli support.
Jakie zadania mieli poszczególni sędziowie?
VAR zajmuje się na bieżąco analizą sytuacji, które podlegają sprawdzeniu z protokołu. AVAR natomiast cały czas śledzi to, co dzieje się na boisku i informuje na bieżąco sędziego VAR o tym, jakie decyzje podjął sędzia na murawie. Gdy VAR analizuje sytuację, AVAR staje się niejako jego „oczami” na wydarzenia boiskowe. Alarmuje też, gdy pojawia się incydent, którego sędzia mógł nie zauważyć. Pomiędzy tych arbitrów dzieli się też odpowiedzialność podczas meczu. VAR z reguły patrzy na głównym monitorze na ten fragment boiska, gdzie znajduje się piłka, natomiast AVAR na pozostałą część placu. Dzięki temu nie ma szans, by coś umknęło, a poza tym sytuacje analizowane są dużo szybciej i sprawniej.
Podczas mistrzostw AVAR2 był oddelegowany wyłącznie do pilnowania linii spalonego. AVAR3, czyli support, zasiadał bezpośrednio za plecami swoich kolegów z zespołu, a jego głównym zadaniem było oglądanie transmisji ze spotkania. Jeżeli pojawiały się w niej powtórki, których sędzia VAR nie zdążył jeszcze zobaczyć, a jednoznacznie pokazywały, jaka decyzja powinna zostać podjęta, ten arbiter przekazuje informację do sędziego VAR.
Łączność z arbitrem głównym ma tylko VAR?
Nie, VAR oraz AVAR, z tym, że ten pierwszy ma obowiązek poinformować arbitra głównego o ostatecznej opinii zespołu. AVAR natomiast informuje sędziego głównego o tym, co dzieje się na wozie czy w studio, np. „sprawdzamy sytuację”. Ta praca polega na nieustannej komunikacji. Sędzia na boisku informuje w jaki sposób widzi, ocenia dane zdarzenie „VAR-owców”, VAR zaczyna ją analizować, a AVAR informuje głównego o tym, że ta analiza właśnie trwa. Gdy piłka wychodzi poza grę, AVAR przekazuje zalecenie, by wstrzymać wznowienie do czasu, gdy zakończy się analiza prowadzona przez VAR.
Jesteś uważany za jednego z najlepszych specjalistów VAR na świecie, mówiło się o tobie nawet w kontekście finału mundialu. Jak się czujesz z taką opinią?
Takie stwierdzenie może wynikać z faktu, że na mistrzostwach świata tę grupę tworzyło zaledwie trzynaście osób. Była także grupa arbitrów, w tym Szymon Marciniak, która pracowała też jako VAR. Łącznie było wszystkich 19 osób, a w tak wąskiej grupie łatwiej jest pracować. Szkolenia, które odbywaliśmy wcześniej spowodowały, że mieliśmy możliwość przećwiczenia wielu sytuacji, zarówno w meczach na boiskach, jak i przy symulatorach. Dzięki tak wąskiemu gronu można łatwo podpatrzeć, jak pracują inni i to spowodowało, że w czasie przygotowań do mistrzostw grupa przeszła bardzo intensywny kurs. Wiedza nabyta przez uczestników jest bardzo duża. Są to setki klipów i sytuacji boiskowych. Zdobyte w ten sposób doświadczenie jest bezcenne. A czy ktoś jest najlepszy, czy nie… Nie lubię takich określeń. Wszyscy byliśmy doskonale przygotowani do tych mistrzostw.
Czym VAR na mistrzostwach świata różnił się od tego, który znamy z boisk polskiej ekstraklasy?
Przede wszystkim liczbą osób znajdujących się w zespole. Nie pracowaliśmy też w wozie na stadionie, ale w centralnym studio. W różnych krajach stosowane są inne zasady. Nie jest to odczuwalne dla sędziów VAR i AVAR. Przed meczem miejsce, w którym się znajdują, jest zamykane i nikt nie ma prawa wstępu. Na mistrzostwach świata pracowała też większa liczba operatorów kamer. Jeden pracował bezpośrednio z VAR-em, drugi współpracował wyłącznie z AVAR2 w kontekście spalonego, a trzeci operator pomagał głównemu znajdować najlepsze powtórki. Poza tym w pomieszczeniu znajdowała się też osoba przekazująca informacje na zewnątrz. Dzięki temu kibice również wiedzieli, pod jakim kątem sprawdzana jest dana sytuacja.
To, że sytuacje były pokazywane na telebimach, nie nakładało na sędziów jeszcze większej presji?
Dla VAR czy AVAR nie miało to żadnego znaczenia. Taka była decyzja FIFA. Oglądanie sytuacji na stadionie niesie ze sobą oczywiście ryzyko wywołania niezdrowych sytuacji na trybunach. Trzeba jednak pamiętać, że i tak cały świat widział w transmisjach powtórkę, na podstawie której podejmowana była decyzja. Taki model funkcjonuje też u nas, w transmisjach pokazywane są plansze, na których widać, co dzieje się w wozie, na boisku oraz na powtórce.
Zawodnicy w ligach, w których na co dzień funkcjonuje VAR, twoim zdaniem lepiej rozumieli podczas mundialu jego specyfikę? Sporo widzieliśmy obrazków, na których zawodnicy gestami sugerowali sprawdzenie danej sytuacji na monitorach.
U zawodników widać było oczekiwanie sprawdzania wielu sytuacji. Pamiętajmy, że VAR interweniuje przy klarownych i jednoznacznych błędach. Aby go zrozumieć w pełni, trzeba się z tym zetknąć na boisku. Sama teoria, spotkanie z sędziami, szkolenia, wykłady, to coś zupełnie innego niż praktyka i przeżycie pierwszej zmiany decyzji na boisku. Oczekiwania czasem są więc większe, niż przewiduje to protokół. Zawodnicy pytali: czemu nie sprawdzamy, skoro sytuacja jest kontrowersyjna? VAR nie jest jednak przeznaczony do kontrowersji, tylko do zdarzeń, które w jego ocenie są jednoznaczną pomyłką lub takich, które mogły umknąć uwadze sędziego głównego, jak uderzenie rywala czy kopnięcie bez piłki.
Jak poprawnie powinien reagować wówczas arbiter, gdy spotyka się z sugestiami ze strony zawodników?
Kibice, a nawet piłkarze, nie mają często świadomości, że praktycznie każda sytuacja jest sprawdzana. Gdy zawodnicy spotykają się ze zdarzeniem, które jest dla nich nieoczywiste, sędzia powinien jasno zasygnalizować, że trwa sprawdzanie. Najprostszym gestem jest przyłożenie jednej dłoni do ucha oraz wyprostowanie w poziomie drugiej ręki. To czytelny sygnał: spokojnie, sprawdzamy, ewentualnie już sprawdziliśmy. Warto „sprzedać” takie sytuacje w sposób, by ludzie zyskali świadomość, że te wątpliwości są zawsze sprawdzane. Niejednokrotnie tłumaczymy, że wszystkie zdarzenia wynikające z protokołu są weryfikowane, ale piłkarze często nie czują tego na boisku. Nie widzą bowiem, że ktoś siedzi i analizuje.
Z jakimi głównymi wnioskami wróciłeś? Czy w funkcjonowaniu VAR na mistrzostwach świata było coś, co można zastosować też w Polsce, a czego wcześniej nie było?
Przede wszystkim warto cały czas dopracowywać komunikację. Wielokrotne powtarzanie pewnych czynności, komend, jest trochę jak w służbach mundurowych: rozkaz, odzew, potwierdzenie. Wprowadzaliśmy to w kraju, bo o tym mówi protokół. Cały czas jednak pracujemy nad skonkretyzowaniem przekazów. Każdy z arbitrów ma inny sposób komunikowania się – jeden jest spokojny, drugi bardziej ekspresyjny. Warto więc ujednolicić takie komunikaty, bo pracujemy w różnych zespołach. „Żółta, sześć, przerwanie korzystnej akcji”. „Czerwona, dziewiątka, pozbawienie realnej szansy na zdobycie bramki”. Szybko, zdecydowanie, klarownie. Świetnie by było, gdyby tak to funkcjonowało, bo później klipy są odtwarzane pod kątem szkoleniowym. Jeśli wypracujemy jeden model porozumiewania się, na pewno wszystkim będzie łatwiej. Będziemy się starali nad tym pracować.
Rozmawiał Emil Kopański