Aktualności
[WYWIAD] Łukasz Fabiański: Koncentrujesz się, by wyciągnąć „maksa”
Piłkarze Swansea City byli w niedzielę o krok od sprawienia sporej niespodzianki i wyrwania na Etihad Stadium cennego punktu w konfrontacji z Manchesterem City. W 92. minucie Łukasza Fabiańskiego strzałem „na raty” pokonał jednak nowy napastnik „The Citizens”, Gabriel Jesus. Spotkanie skończyło się zwycięstwem gospodarzy 2:1. – Przy uderzeniach z bliska człowiek reaguje instynktownie. Ale kiedy dotykasz piłkę, masz z nią kontakt, zawsze zostaje duży niedosyt – mówi nam w pomeczowej rozmowie bramkarz „Łabędzi” i reprezentacji Polski.
Doliczony czas gry, strzał głową z bardzo małej odległości, tuż przed tobą. Odbijasz piłkę, ale rywal jest przy niej szybszy i pakuje ją do bramki... W takich chwilach bardzo męczą myśli, że mogłeś coś zrobić lepiej?
Wiadomo, że przy uderzeniach z bliska człowiek reaguje instynktownie. Ale kiedy dotykasz piłkę, masz z nią kontakt, zawsze zostaje duży niedosyt. Żałujesz, że nie udało się utrzymać futbolówki w rękach albo wypchnąć jej w taki sektor boiska, do którego napastnik nie ma już szansy dobiec.
Z drugiej strony sam mówisz, że to był impuls. Że w takim momencie zupełnie nie ma czasu na myślenie, co zrobić.
To jest reakcja, czysta reakcja… No szkoda, niedosyt jest na pewno duży.
Trzeci raz przyjechałeś w barwach Swansea na Etihad i trzeci raz skończyło się nieznaczną porażką 1:2.
W trakcie meczu o tym nie myślisz. Koncentrujesz się, by dokończyć spotkanie i wyciągnąć z niego „maksa” – nieważne w jaki sposób. Niestety, nie udało się.
Spore „wow” na trybunach spowodowała Twoja interwencja przy strzale Yaya Toure z rzutu wolnego, jeszcze w pierwszej połowie.
Było „wow”? Nie dosłyszałem…
Zdecydowanie tak. Z perspektywy bramkarza była to rzeczywiście trudna interwencja? Mnie przez głowę od razu przeszedł mecz ze Szwajcarią na EURO 2016 i podobne uderzenie Ricardo Rodrigueza.
W takich sytuacjach ważna jest cierpliwość. Trzeba poczekać. Przy piłce staje trzech zawodników i każdy z nich szykuje się do wykonania rzutu wolnego. Musisz czekać ze swoim ruchem do momentu, gdy ktoś uderzy. Takie czekanie ogranicza czas na reakcję, ale jeśli się szybko przesuniesz, zdążysz. Mnie się udało.
Mimo tej porażki w Waszej drużynie panuje nadal względny spokój? Dzięki niedawnym zwycięstwom z Liverpoolem i Southamptonem wydostaliście się wreszcie, po 14 kolejkach, ze strefy spadkowej.
Wyniki na pewno pomagają w budowaniu atmosfery, jednak przyznać trzeba, że także nasza gra wygląda ostatnio naprawdę nieźle. Na Etihad nie wyszła nam co prawda pierwsza połowa, ale taka postawa, jaką zaprezentowaliśmy po przerwie, napawa już dużym optymizmem – szczególnie gdy weźmiemy pod uwagę to, z kim się mierzyliśmy. Przecież w pewnym momencie to my zaczęliśmy dyktować warunki i stwarzać sobie sytuacje. W tym widzę nadzieję, że powoli będziemy się piąć w górę tabeli. Grupa drużyn walczących o utrzymanie troszkę się w ostatnim czasie poszerzyła. Tutaj, w Premier League, walka o pozostanie w lidze na pewno potrwa do ostatniego dnia sezonu.
Też miałeś wrażenie, że w pierwszej połowie siła nazwisk w składzie Manchesteru City nieco was przytłoczyła?
Źle odebraliśmy to, co przed meczem przekazał nam trener. Założenie było takie, by nie bronić się zbyt wysoko, ale poczekać nieco głębiej – na własnej połowie. Trener wyznaczył nawet konkretną linię, od której mieliśmy zaczynać obronę i starać się zakładać pressing. Nie miał jednak na pewno na myśli takiego braku wigoru w pojedynkach, jakim wykazywaliśmy się przed przerwą. Mieliśmy być spokojni z piłką przy nodze i powoli rozgrywać nasze akcje, tymczasem po jakimkolwiek przechwycie praktycznie od razu próbowaliśmy grać długim podaniem. Mieliśmy więcej z siebie dać. Tymczasem rywale przez długie momenty po prostu sobie klepali przed naszymi oczami.
Mnóstwo problemów sprawili Wam dwaj skrzydłowi „The Citizens”, którzy – o czym nie każdy wie – już w czerwcu mogą zagrać w Polsce na UEFA EURO U21 Polska 2017. Myślę tutaj o Sterlingu i Sané.
Nie dość, że są technicznie naprawdę dobrzy, to jeszcze bardzo szybcy. Obaj powodowali duże niebezpieczeństwo. Do tego dochodzą De Bruyne i Silva, którzy potrafią zagrać świetne prostopadłe piłki… Trzeba przyznać: silny zespół. Dopiero po zmianie stron troszkę się uspokoiliśmy i nasza gra wyglądała już zdecydowanie lepiej.
Jesteście tuż nad strefą spadkową, a za plecami czai się powoli sprawca największej niespodzianki ostatniej serii Premier League – Hull City. Z nowym prawoskrzydłowym w składzie...
Wiadomo, że Hull, ze względu na „Grosika” (Kamila Grosickiego – przyp. red.), zwraca teraz szczególną uwagę. Życzę mu oczywiście jak najlepiej, ale sam koncentruję się przede wszystkim na postawie mojej drużyny. To dla mnie najważniejsze.
Kamil kontaktował się z Tobą w kontekście swojej przeprowadzki do Anglii?
Rozmawialiśmy o tym przy okazji zgrupowań reprezentacji. Zawsze pytał, jak to wygląda, zawsze głośno mówił o tym, że gra w Premier League jest jego marzeniem. Fajnie, że w końcu mu się udało. Życzę mu dobrej rundy i utrzymania w lidze, oczywiście nie naszym kosztem. Obyśmy pozostali w niej i my, i oni.
Rozmawiał w Manchesterze
Filip Adamus