Aktualności

[WYWIAD] Jerzy Brzęczek: Jestem spokojny o losy tej reprezentacji

Specjalne07.10.2020 
Reprezentację Polski czeka jesienią istny maraton. W październiku i listopadzie biało-czerwoni rozegrają aż po trzy spotkania. Czy możemy spodziewać się rotacji w składzie i czy po raz kolejny szansę dostaną młodzi zawodnicy? Jak pandemia wpływa na pracę sztabu szkoleniowego i czy selekcjoner cieszy się z przełożonych mistrzostw Europy? Jakie wnioski wyciągnął Jerzy Brzęczek z wrześniowego zgrupowania kadry? Zapraszamy do lektury!

Ta rozmowa musi rozpocząć się od pytania o zdrowie. Przeprowadzone u pana pod koniec września badania na obecność wirusa SARS-CoV-2 dały wynik pozytywny. W związku z tym październikowe zgrupowanie reprezentacji Polski musiało rozpocząć się bez pana udziału.
Przez dwa dni miałem gorączkę i objawy typowe dla grypy. Później temperatura spadła, byłem osłabiony, ale z każdym dniem stan mojego samopoczucia poprawiał się. Pozostawałem w izolacji domowej. Nie mogłem oczywiście zapomnieć o tym, co nas czeka, bo październikowe zgrupowanie reprezentacji jest dla nas wszystkich najważniejsze. Tym bardziej, że będzie inne niż poprzednie. Drużyna narodowa po raz pierwszy rozegra w krótkim czasie trzy mecze, jedno spotkanie towarzyskie i dwa w Lidze Narodów. Czeka nas duże wyzwanie. W sytuacji, gdy nasi zawodnicy mają również spore natężenie meczów w klubach, ważne będzie to, aby umiejętnie rotować składem i mieć na względzie także kolejne tygodnie.

Reprezentacja Polski spotkała się we wrześniu po dziesięciu miesiącach przerwy. Czy musiał pan jakoś specjalnie przygotowywać się do tego zgrupowania mentalnie? W końcu gdy żegnał się pan z drużyną po meczu ze Słowenią w listopadzie 2019, na pewno zastanawiał się już, co powie zawodnikom na zgrupowaniu tuż przed mistrzostwami Europy. Pandemia pokrzyżowała jednak plany nas wszystkich i do turnieju trzeba przygotowywać się właściwie na nowo.
To na pewno złożona sytuacja. Dziesięć miesięcy bez spotkania z drużyną, meczu, czy nawet jednego wspólnego treningu to naprawdę niesamowicie dużo czasu. Mieliśmy rozegrać po drodze mistrzostwa Europy, które niestety zostały przełożone. Budowę reprezentacji rozpoczęliśmy dwa lata temu, a teraz przygotowujemy się do pewnej przebudowy. Na wrześniowe zgrupowanie zostało powołanych kilku debiutantów. Część z nich już dostała szansę gry w drużynie narodowej. Liczba nowych twarzy w kadrze od momentu, gdy zostałem selekcjonerem, jest bardzo duża. Ale na tym to wszystko polega i chcemy dalej wprowadzać w życie nasz plan. Rywalizacja i rotacja jest konieczna, jeśli chcemy się dalej rozwijać.



Proszę powiedzieć tak z ręką na sercu – gdy dowiedział się pan, że mistrzostwa Europy zostaną przełożone na przyszły rok, pomyślał sobie: „Szkoda, przecież byliśmy przygotowani i w naszej grze było coraz więcej pozytywów”, czy raczej ucieszył się pan z dodatkowego czasu na pracę z drużyną?
Cały czas miałem wielką nadzieję, że te mistrzostwa odbędą się zgodnie z planem. Słyszałem już opinie, że powinniśmy się cieszyć, bo dostaliśmy rok więcej na budowę drużyny, ale to jest dla mnie absurdalne stwierdzenie z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze – nie spotykaliśmy się przez dziesięć miesięcy i nie rozgrywaliśmy żadnych meczów. Jak więc mogliśmy poprawić czy wypracować coś nowego? Po drugie – zawodnicy na turnieju finałowym będą o rok starsi, co w przypadku części piłkarzy może mieć duże znaczenie. Mówimy tu o zawodnikach, którzy byli liderami tej reprezentacji przez kilka, a nawet kilkanaście ostatnich lat. To jest wielka różnica. Nie zawsze oceniający są w stanie obiektywnie i merytorycznie oddać faktyczny stan rzeczy. Wiem, że wszystkie reprezentacje mają taką samą sytuację jak my. Czeka nas sporo pracy. Musimy zrobić wszystko, aby optymalnie przygotować się do mistrzostw i wprowadzać do drużyny młodych zawodników, tak by jak najkorzystniej wykorzystać ich potencjał.

Przez pandemię zatrzymał się cały świat, w tym także ten futbolowy. Jak bardzo utrudniło to i zmieniło pracę pana, a także sztabu reprezentacji?
Pandemia zmieniła diametralnie sposób naszej pracy, chociażby przy obserwacjach zawodników. Początkowo nie były one w ogóle możliwe z bliska, a dziś oglądamy z trybun właściwie tylko piłkarzy PKO Ekstraklasy. Ze względów bezpieczeństwa wyjazdy na mecze zawodników grających w zagranicznych ligach nie zawsze są możliwe. W ostatnim okresie przyrost zachorowań na koronawirusa znowu jest bardzo duży i nie podróżujemy. Mam nadzieję, że ta pandemia w końcu się zatrzyma i nie będzie ponownego przerwania rozgrywek klubowych czy reprezentacyjnych. Wszyscy musimy na siebie uważać, przestrzegać procedur medycznych, sanitarnych i higienicznych. Sądzę, że będzie nam bardzo trudno wrócić do takiej normalności, stylu życia jak przed pandemią. Myślę, że nie ma też na świecie osoby, która powie, jak długo będziemy na to czekać i jak długo będziemy walczyć o to, aby bez pewnych obaw, strachu, że ktoś się może zarazić, móc spokojnie funkcjonować. Świat jest teraz inny i myślę, że już niestety taki pozostanie.



Jak trudne było pierwsze zgrupowanie po dziesięciu miesiącach przerwy?
Na pewno te pierwsze treningi po tak długiej przerwie to również było takie przyzwyczajenie się na nowo do zawodników, zawodników do sztabu, do spotkania w reprezentacji. Jeżeli ktoś mówi o drużynie klubowej w przypadku jakiejś tam krótkiej przerwy, że potrzeba czasu, aby coś zmienić, to jak możemy przełożyć to na drużynę narodową? Spotkaliśmy się na kadrze po dziesięciu miesiącach przerwy, w specyficznych warunkach. We wrześniu wspólnie odbyliśmy dwie pełne jednostki treningowe. Część zawodników była już w rytmie ligowym, a ta druga dopiero rozpoczynała przygotowania do rozgrywek, jak choćby nasi piłkarze z klubów włoskiej Serie A. To był bardzo trudny okres. Najważniejsze było wyczucie tego, jak w odpowiedni sposób połączyć grupy zawodników, którzy byli w różnej fazie przygotowań, aby to dobrze funkcjonowało na boisku.

Jakie wnioski wyciągnął pan z wrześniowego zgrupowania? Jakie miał pan oczekiwania, czy coś pana zaskoczyło? Z jednej strony przegraliśmy z Holandią, ale z drugiej pokonaliśmy na gorącym terenie Bośnię i Hercegowinę.
Byliśmy bardzo pozytywnie zaskoczeni tym wrześniowym zgrupowaniem. Mimo że nie widzieliśmy się tak długo, nie graliśmy ze sobą i nie trenowaliśmy, to pamiętaliśmy o schematach, które wcześniej wypracowaliśmy. Owszem, przegraliśmy z Holandią, ale powtórzę raz jeszcze moje słynne już słowa, że byłem zadowolony z naszej gry defensywnej, sposobu poruszania się, tego jak potrafiliśmy się bronić z tak wymagającym przeciwnikiem. Nie byliśmy jednak zadowoleni z naszej gry ofensywnej, co podkreśliłem od razu po meczu. Nie wykorzystywaliśmy sytuacji, które mieliśmy, tej taktyki, jaką przygotowaliśmy. Zabrakło nam dwóch ważnych elementów – utrzymania się przy piłce po odbiorze w danej strefie, a następnie przeprowadzenia szybkiego kontrataku przy przerzuceniu futbolówki na drugą stronę boiska. Robiliśmy to zbyt rzadko, jak na liczbę okazji, gdy mogliśmy takie rozwiązanie zastosować. Popełniliśmy też błąd w ustawieniu i z tego powodu straciliśmy bramkę. Jeśli przegrywasz, zawsze pozostaje niedosyt. Patrząc jednak na to, jak się prezentowaliśmy po takiej przerwie, biorąc też pod uwagę zróżnicowanie w przygotowaniu fizycznym zawodników, obraliśmy taką taktykę. Należy tu również docenić klasę rywala. To, jakim potencjałem dysponuje reprezentacja Holandii. Mierzyliśmy się z finalistą pierwszej edycji Ligi Narodów, który w bardzo dobrym stylu zakwalifikował się także na mistrzostwa Europy. Moim zdaniem Holandia będzie też jednym z faworytów do walki o medale na turnieju finałowym.



Mecz z Bośnią również nie rozpoczął się dla nas najlepiej. Obudziliśmy się dopiero wtedy, gdy straciliśmy gola z rzutu karnego. Z czego wynikało tak trudne pierwsze pół godziny?
Już kilka razy oglądaliśmy ten mecz na spokojnie. W pierwszych minutach również rozgrywaliśmy dobrze piłkę, tylko zabrakło ostatniego podania. W tych fragmentach za rzadko przyspieszaliśmy akcje, a zamiast tego graliśmy piłkę zwrotną. Pierwsze podania po odbiorze często były też niecelne, przez co nie potrafiliśmy zaskoczyć przeciwnika. Następnie dostaliśmy problematyczny rzut karny i straciliśmy bramkę, co sprawiło, że drużyna bardziej zdecydowanie, agresywniej i skuteczniej zaczęła realizować to, co sobie założyliśmy. Podnieśliśmy się, stwarzaliśmy sobie sytuacje, kontrolowaliśmy mecz, strzeliliśmy dwa gole i wygraliśmy. Nigdy nie jest łatwo gonić wynik, a nam udało się odwrócić losy spotkania. Jak sprawdziliśmy później w statystykach, taka sztuka po raz ostatni w meczu o punkty udała się reprezentacji Polski trzynaście lat temu, w spotkaniu z Kazachstanem w październiku 2007 roku.

Takie zwycięstwo z pewnością może pomóc zespołowi jeszcze bardziej uwierzyć w siebie.
Mam drużynę, która jest coraz mocniejsza mentalnie, co już wiele razy udowodniła. A najlepiej właśnie w Zenicy. Mimo że po meczu z Holandią mocno nas krytykowano i atmosfera wokół reprezentacji nie była najlepsza, to potrafiliśmy w Bośni wygrać spotkanie, które nie najlepiej się dla nas układało. To świadczy o sile tej grupy. Ogromnie mnie to cieszy, ponieważ to podstawowa kwestia, żeby drużyna mogła odnosić zwycięstwa. Zdobyliśmy bardzo ważne trzy punkty w walce o pozostanie w dywizji A Ligi Narodów. Bardzo pozytywne było również dla mnie to, o czym wspomniałem wcześniej. Nie zapomnieliśmy wielu rzeczy, schematów, które sobie wypracowaliśmy i które zaczęły dobrze funkcjonować pod koniec eliminacji mistrzostw Europy, na jesieni 2019 roku. Pomimo takiego upływu czasu, zwłaszcza w spotkaniu w Zenicy, zaczęło to funkcjonować tak, jak tego oczekiwaliśmy. Mamy oczywiście świadomość, że z Bośnią popełniliśmy również kilka błędów, zwłaszcza w końcówce, po których rywale mogli wyrównać. Skończyło się pozytywnie, bez straty drugiego gola, ale wiemy, nad czym musimy pracować, aby wystrzegać się podobnych sytuacji. Zwracamy uwagę zawodnikom, pokazujemy sytuacje boiskowe, ćwiczymy. To również jest jednak kwestia tej powtarzalności i jednostek treningowych, których w reprezentacji jest bardzo mało. Poradzimy sobie z tym jednak i poprawimy naszą skuteczność gry w defensywie.

Rozmawiał Paweł Drażba

>>>CAŁY WYWIAD DO PRZECZYTANIA W MAGAZYNIE POLSKA PIŁKA 10/2020. REPREZENTACYJNA JESIEŃ. DO POBRANIA TUTAJ<<<


Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności