Aktualności
[WYWIAD] Andrzej Person: Nie jest łatwo przedstawić sport na ekranie
Andrzej Person od wielu lat związany jest ze sportem. Pełnił funkcję rzecznika prasowego Polskiego Komitetu Olimpijskiego, relacjonował w roli dziennikarza najważniejsze imprezy sportowe na świecie, jest także autorem książki „Sport rządzi światem”. Obecnie stoi na czele Rady Fundacji Piłkarstwa Polskiego. W rozmowie z Łączy Nas Piłka opowiada o działalności tej organizacji.
Sport w ostatnich miesiącach niespodziewanie zamarł. Z czym będziemy musieli się zmierzyć w najbliższych tygodniach?
Trudno powiedzieć, co nas czeka. Świat sportu na razie stanął, a sytuacja jest bardzo dynamiczna. Jeszcze niedawno słyszeliśmy zapewnienia, że Igrzyska Olimpijskie w Tokio nie są zagrożone, a niewiele później zostały przełożone. To słuszna decyzja, bo nawet jedna zakażona osoba mogłaby, mówiąc kolokwialnie, wysadzić całą imprezę. Piłka nożna jest nieco inna, na murawie spotyka się mniejsza liczba uczestników. Cały czas jednak jest to ryzyko. Choćby lekarze dopuścili możliwość gry, cała odpowiedzialność spada na organizatorów rozgrywek. Opinie ciągle się zmieniają, trudno znaleźć jednoznaczne i wiążące źródło informacji dotyczące bezpieczeństwa. Powoli nadchodzi „odmrożenie”, ale wszystko trzeba robić z należytą ostrożnością. Najgorsze jest to, że czasami zakażona osoba nawet nie zdaje sobie sprawy, że stwarza zagrożenie, bo sama przechodzi chorobę bezobjawowo.
Stoi pan na czele Rady Fundacji Piłkarstwa Polskiego. Ma ona na celu wspieranie działań Polskiego Związku Piłki Nożnej. Jakie są główne założenia tej działalności?
Po przejęciu sterów w PZPN przez prezesa Zbigniewa Bońka musieliśmy najpierw odtworzyć sprawozdania z działalności fundacji z lat poprzednich. Było to bardzo trudne zadanie, ale Władysław Puchalski krok po kroku kompletował wszelką dokumentację. Dopiero później mogliśmy zacząć działanie bieżące. Zmieniliśmy wówczas statut, kierunkując fundację na pomoc społeczną. Rozpoczęliśmy akcje niesienia pomocy dla osób, które są zasłużone dla polskiego futbolu – zawodników, trenerów, działaczy. Jedną z form jest pobyt w sanatorium „Pod TężniamI” w Ciechocinku. Zdecydowaliśmy się na ten właśnie ośrodek, bo wydał nam się najbardziej renomowany i dysponujący najlepszymi warunkami. W ostatnim roku wyjechało do niego na dwutygodniowe turnusy 61 osób. Cieszy nas to, że dostaliśmy niezwykle pozytywne informacje zwrotne dotyczące pobytu.
Jak to funkcjonowało w praktyce?
Rozpoczęliśmy ten program wiosną 2018 roku. Zarząd PZPN przeznaczył wówczas na ten cel 200 tysięcy złotych, jako darowiznę celową. Powołana została kapituła, w której znaleźli się Andrzej Strejlau, Władysław Żmuda, Ryszard Niemiec, Janusz Basałaj i moja skromna osoba. Ponadto w obradach uczestniczyli także lekarze. Spośród napływających wniosków wytypowaliśmy osoby, które zostały skierowane na turnusy do Ciechocinka. W pierwszej kolejności o wyborze decydowała piłkarska przeszłość wnioskodawców. Zwracaliśmy przede wszystkim uwagę na dokonania, dopiero w drugiej kolejności, w momencie dylematu, w grę wchodził też czynnik statusu finansowego wnioskodawcy. Mam nadzieję, że działanie to będzie kontynuowane w kolejnych latach.
W tym roku nie będziemy mieli okazji wziąć udziału w Festiwalu Filmów Piłkarskich, który miał odbyć się w Gdańsku. To także jeden z punktów działalności Fundacji Piłkarstwa Polskiego.
Niestety, koronawirus pokrzyżował nam plany. Festiwal miał być jedną z imprez towarzyszących finałowi Ligi Europy w Gdańsku. Poprzednie edycje moim zdaniem stały na wysokim poziomie. Chcemy promować przenikanie się sportu i kultury filmowej, zwłaszcza jeśli chodzi o piłkę nożną. Futbol jest o tyle specyficzny, że opiera się na bieżących emocjach. Bardzo trudno przenieść go na ekran czy deski teatralne. Podstawą sportu jest jedność miejsca, czasu i akcji. Jeżeli zrobimy film o konkretnym wydarzeniu sportowym, którego wynik wszyscy znają, do kina udadzą się tylko koneserzy, fachowcy czy analitycy. Kibic żyje za to przede wszystkim wielką niewiadomą, dramaturgią towarzyszącą meczowi.
Uważa pan, że to jest największy problem „kina piłkarskiego”?
Myślę, że tak. Na świecie powstają rocznie tysiące filmów, ale te poświęcone futbolowi można policzyć na palcach jednej ręki. Dobrą produkcję można zrobić w każdym kraju, ale nie ukrywajmy, że liczą się przede wszystkim filmy wychodzące z Hollywood. A tutaj z kolei pojawia się problem popularności piłki nożnej w Stanach Zjednoczonych. Mówimy, że tam się coraz bardziej to rozwija, ale nie oszukujmy się – „soccer” wyraźnie przegrywa z innymi dyscyplinami sportu. Nikt więc w USA nie porusza tematyki piłkarskiej w filmach. Dlatego tak mało jest produkcji poświęconych futbolowi. Aby zainteresować przeciętnego kibica, trzeba przedstawić wyjątkową historię danej osoby czy zjawiska. A to niezwykle trudne, choć mam wrażenie, że na Festiwalu Filmów Piłkarskich przekazujemy fanom dużą dawkę wyselekcjonowanych produkcji. I tego będziemy chcieli trzymać się w przyszłości.