Aktualności
Tomasz Kłos: Widzę w tej kadrze duży potencjał
Dlaczego jest tak cicho o Tomaszu Kłosie?
Komentuję mecze w Eurosporcie i tyle mi na razie wystarczy. Na co dzień zajmuje się sprawami nie związanymi z piłką nożną. Owszem, widziałbym siebie przy futbolu, ale pewne miejsca zostały już obsadzone, a rynek jest szczelny.
Nie chciałby Pan pracować jako trener?
Nie, to nie dla mnie. Kiedyś miałem różne oferty, mogłem ukończyć kursy trenerskie, ale nie widzę się w tej roli. W dzisiejszej rzeczywistości szkoleniowiec przychodzi o ósmej rano do klubu i o ósmej wieczorem wychodzi. Ja nie wytrzymałbym długo w jednym miejscu, lubię jeździć, obserwować, szukać. Radzę sobie z kierowaniem ludźmi, podejmowaniem trudnych, często kontrowersyjnych decyzji, ale szkoleniowcem nie zostanę.
Wydaje się, że idealną byłaby dla Pana praca przy kadrze.
Jeśli chodzi o reprezentację to jestem pod wrażeniem fantastycznej roboty jaką wykonuje Tomek Iwan na stanowisku dyrektora. Tomek dał się poznać z jak najlepszej strony działając w strukturach beach soccera, gdzie wszystko znakomicie poukładał. „Ajwen” w kadrze jest nie do zastąpienia. Właściwy człowiek na właściwym miejscu.
Czuje się Pan spełniony piłkarsko?
Nie wiem, czy spełniony, ale raczej jestem zadowolony ze swojej kariery. Poprzeczkę stawiałem sobie wysoko, wymagałem dużo od siebie i innych. Przez niewyparzony język trochę straciłem, szczególnie jeśli chodzi o pobyt w Kaiserslautern. Oczywiście tego nie żałuje, bo kadra stanowiła dla mnie priorytet, nawet kosztem interesów mojego pracodawcy.
Człowiek tak oddany drużynie narodowej został pominięty przy wyborze składu na mundialu w Niemczech…
Przyznaje, że trochę mnie to boli do dziś. Jedynie Maciej Skorża, asystent Pawła Janasa, zachował się w porządku. Długo do mnie nie docierało, co tak naprawdę się stało. Tak samo postąpiono przecież z Jurkiem Dudkiem, Tomkiem Rząsą czy Tomkiem Frankowskim. Parę miesięcy przed mistrzostwami w Niemczech byłem kapitanem kadry, ale na sam turniej nie pojechałem. Selekcjoner wyjął z drużyny cztery ważne kręgi i na mundialu nic nie funkcjonowało, jak powinno, a przede wszystkim popsuła się atmosfera.
Próbował Pan później rozmawiać z trenerem Janasem na ten temat?
Nie było potrzeby. Wtedy za mnie musiał po prostu pojechać ktoś inny, z czego doskonale zdaje sobie sprawę. Zaraz po pominięciu mnie w kadrze na niemiecki turniej w nieprzyjemnych okolicznościach rozstałem się z Wisłą Kraków. Nagle wszystko się zawaliło, mój piłkarski świat runął.
Oglądał Pan w telewizji spotkania Polski podczas niemieckiego mundialu?
Tak, ale z ogromnym niesmakiem. Kibicowałem kolegom, reprezentacji, ale doskonale wiedziałem, że dzieje się w niej źle. Niemcy 2006 to wybitnie ciężki temat dla mnie.
Z którym z selekcjonerów czuł się Pan najmocniej związany?
Dobry kontakt miałem z Januszem Wójcikiem, ale najlepiej rozumiałem się z Jerzym Engelem. On stworzył w reprezentacji rodzinę, wiedział co potrzeba zawodnikom. Doskonale zdawaliśmy sobie sprawę, że trenera i kilku z nas mogła na dobre pogrążyć porażka w Kijowie z Ukrainą na inaugurację eliminacji mistrzostw świata 2002. Na szczęście wygraliśmy 3:1, a gdy pokonaliśmy w Oslo Norwegię, niektórzy z kadrowiczów nie umieli powstrzymać się od łez. Daliśmy radę!
Jak ocenia Pan obecną kadrę?
Ujęła mnie tym, jak w drugiej połowie meczu ze słabym Gibraltarem, z pasją dążyła do zdobywania kolejnych bramek. Gdybyśmy przegrali z Niemcami, nikt nie robiłby tragedii, a w starciu z mistrzami globu chłopaki pokazali wielką klasę. Owszem, mieliśmy dużo szczęścia, ale zrobiliśmy użytek ze swoich atutów. Wygrana kosztowała zawodników sporo sił, co było widać parę dni później w boju ze Szkocją. Widzę w tej kadrze duży potencjał i pasję, chłopakom naprawdę zależy na reprezentowaniu kraju.
Zaskoczyło Pana przejście Łukasza Szukały, podstawowego stopera kadry, do saudyjskiego Al-Ittihad?
Pamiętajmy, że Łukasz w maju skończy 31 lat, więc tak korzystna oferta może mu się więcej nie zdarzyć. Chłopak musi myśleć o rodzinie, przyszłości. Piotrek Świerczewski był powoływany do reprezentacji z Japonii, Jacek Bąk z Kataru, Krzysztof Mączyński przyjeżdża z Chin. Nie widzę, dlaczego podobnie nie miałoby być z Szukałą.
Rozmawiał Jaromir Kruk
TOMASZ KŁOS
Urodzony 7 marca 1973 roku w Zgierzu. Kluby: Boruta Zgierz, Włókniarz Aleksandrów Łódzki, Boruta, ŁKS Łódź, AJ Auxerrre, 1. FC Kaiserslautern, FC Koeln, Wisła Kraków, ŁKS Łódź. W reprezentacji Polski w latach 1998-2006 rozegrał 69 spotkań i strzelił 6 goli. Uczestnik finałów MŚ 2002. Największe sukcesy: z ŁKS mistrz Polski 1998, z Wisłą mistrz Polski 2004, 2005.
TAGI: Tomasz Kłos, Wywiad, ŁKS Łódź,