Aktualności
Stanisław Oślizło: Pele poklepał mnie po plecach z uznaniem!
Założenie koszulki z białym orłem na piersi wzbudziło we mnie ogromne emocje. Niesamowite przeżycie i olbrzymia frajda dla każdego zawodnika. Nie znam piłkarza, który powiedziałby „reprezentacja mnie nie interesuje”. Ja w swojej karierze reprezentacyjnej szczególnie wspominam dwa starcia.
Mój pierwszy mecz przypadł na spotkanie ze Związkiem Radzieckim, ówczesnym mistrzem Europy. Wspaniały skład, z Lwem Jaszynem w bramce oraz takimi graczami jak Igor Netto, Micheił Meschi, Slawa Metreweli czy Walery Łobanowski. Wielką satysfakcją było zwycięstwo 1:0, a także mój udany debiut. Nieżyjący już niestety Ernest Pohl wykorzystał rzut karny, pokonując Jaszyna. Przypominam sobie, że gdy spojrzałem na tego kapitalnego bramkarza, który rozłożył ręce, zastanawiałem się, gdzie Ernest zmieści piłkę. Poradził sobie jednak z tym zadaniem bez zarzutu.
Drugim starciem, które zapadło mi mocno w pamięć, była potyczka z Brazylią na legendarnej Maracanie, w Rio de Janeiro. „Canarinhos” byli wtedy aktualnym mistrzem świata, przygotowywali się do kolejnego mundialu. Grał tam też Pele, który nie należał do najwyższych zawodników, ale był bardzo skoczny. Ja miałem doświadczenie z gry w siatkówkę, więc skakałem jeszcze wyżej i wygrałem pojedynek główkowy z „Królem Futbolu”. Uśmiechnął się, klepnął mnie z uznaniem w ramię i powiedział „Bueno, bueno”. Ostatecznie przegraliśmy 1:2, ale piękne wspomnienia zostały i na pewno będą mi towarzyszyć do końca życia.
Wysłuchał Emil Kopański