Aktualności

Przychodzi pierwszy, wychodzi ostatni. Zobacz pracę trenera od kulis!

Specjalne15.08.2016 
Przychodzi do klubu pierwszy, wychodzi ostatni. Na nim spoczywa odpowiedzialność za wyniki osiągane przez zespół, to najczęściej on jako pierwszy musi przyjąć na swoje barki gniew prezesa. Trener – człowiek, który żyje w ciągłym stresie i jest niepewny jutra. Jak jednak wygląda jego praca od kulis? W Siedlcach dzień przed meczem z Sandecją Nowy Sącz odwiedziliśmy szkoleniowca tamtejszej Pogoni Dariusza Banasika i spędziliśmy z nim cały dzień, aby przyjrzeć się codzienności trenera w I lidze.

Sen? To nie dla mnie

Dzień trenera zaczyna się bardzo wcześnie. Pobudka przed godziną 7:00, prysznic, śniadanie i w drogę do klubu. Trener Banasik na stałe mieszka w Warszawie, ale po przyjęciu oferty Pogoni przeprowadził się do Siedlec, by uniknąć codziennych dojazdów. Te wybrał poprzedni szkoleniowiec, tak też funkcjonowali niektórzy zawodnicy. Banasik nie zamierzał jednak nawet o tym myśleć. – To była jasna i szybka decyzja. Gdy tylko podpisałem umowę z Pogonią, oczywiste stało się, że czeka mnie przeprowadzka. Nie miałem z tym żadnego problemu – opowiada. Rodzina odwiedza go regularnie, jednak to nie to samo, co wspólne mieszkanie. To jedna z mało przyjemnych stron pracy szkoleniowca. – Rozmawiałem ze znajomym, który świetnie zarabiał, robił karierę, ale przyznał się, że na urodzinach córki nie był przez sześć kolejnych lat. To rzeczy, których nigdy się już nie cofnie – tłumaczy trener Pogoni. Na co dzień nie ma jednak czasu, by o tym myśleć. Już od rana pochłania go bowiem praca, której poświęci się przez resztę dnia. Spać położy się późno w nocy, ale już się do tego przyzwyczaił. – Śpię krótko, ale intensywnie – uśmiecha się Banasik.

Od rana w klubie

Na stadionie przy ul. Jana Pawła II szkoleniowiec melduje się tuż po 8:00. Pracę zaczyna pół godziny później, ale jak sam twierdzi, woli się do niej odpowiednio nastroić. – Dziś przyjechałem do klubu rowerem. Siedlce są o tyle wdzięcznym miastem, że bez żadnych problemów w kilkanaście minut jestem w stanie dotrzeć na miejsce – tłumaczy, wstawiając rower do pustej szatni gości. Pustej, ale już niedługo. Następnego dnia zawita tam bowiem ekipa Sandecji Nowy Sącz, do meczu z którą przygotowania wchodzą w decydującą fazę. – Dzień przed meczem mamy bardzo dużo pracy. Spływają analizy, które trzeba przedstawić zespołowi. Pracuję nad nimi do ostatniej chwili, starając się wyłapać najmniejsze szczegóły, mogące pomóc mojemu zespołowi – mówi. 

Zanim jednak dojdzie do spotkania z zawodnikami, trener ma czas na kawę. Jej pobudzający zapach roznosi się po klubowych korytarzach, wabiąc kolejnych pracowników, a także asystenta trenera, Bartosza Tarachulskiego. Były piłkarz między innymi Polonii Warszawa jest najbliższym współpracownikiem szkoleniowca. Siada do komputera, by wydrukować materiały, które za niespełna dwie godziny zobaczą zawodnicy Pogoni. Ci na stadion dotrą na 9:30, by przygotować się do zaplanowanego na godzinę później treningu. Zanim przyjadą, obaj trenerzy mają czas, aby omówić konspekt zajęć oraz przygotować szatnię do odprawy. Przed meczem z Sandecją tematem przewodnim treningu będą stałe fragmenty gry. Jak zauważył trener Banasik, to bardzo duży atut rywala, na który trzeba uczulić podopiecznych. Gdy główny dowódca armii Pogoni rozpisuje plan dnia na tablicy, jego przyboczny rozwiesza na ścianie najważniejsze informacje na temat rywala. Wszystko musi być dopięte na ostatni szczegół. – Grzesiek to zobaczy, czy powiesić niżej? – żartuje Tarachulski, mając na myśli jednego z najniższych w zespole Grzegorza Tomasiewicza. To jednak ostatnie momenty luzu. Za chwilę w szatni pojawią się zawodnicy, przed którymi stoi kolejne ligowe wyzwanie.

Koncentracja na celu

Kilkanaście minut po godzinie 9:00 do klubu docierają pierwsi zawodnicy. Spokojni, zrelaksowani. Wiedzą, że trener ma już plan. Szczegóły poznają na przedmeczowej odprawie, na razie czeka ich potężna pigułka wiedzy z zakresu stałych fragmentów gry. Zanim przygotują się do treningu, mogą pożartować, porozmawiać, wkręcić w korki odpowiednie „sztole”. Mistrzem kombinerek okazuje się Mateusz Żytko, który za ich pomocą kompletuje obuwie. Rafał Misztal i Przemysław Frąckowiak mogą znaleźć odpowiednie rękawice, pozostali koledzy – podpisać drużynowe plakaty. Panuje luźna atmosfera, w zespole widać harmonię.

W tym czasie Dariusz Banasik i Bartosz Tarachulski omawiają ostatnie szczegóły przed wyjściem na boisko. Wspiera ich Krzysztof Pawlusiewicz, ale to właśnie na tej dwójce ciąży największa presja. Czy o niczym nie zapomniałem? Czy wszystkie filmy są na miejscu? Czy prezentacja jest kompletna? – Kurczę, kliknąłem „nie zapisuj”. Muszę jeszcze raz nanieść poprawki. Bartek, drużyna jest gotowa? – pyta znad komputera Banasik. Jeszcze chwilę zajmie mu ponowne uzupełnienie prezentacji. Chyłkiem przemykają niektórzy spóźnieni zawodnicy. Za spóźnienie na trening obowiązuje kara finansowa. Niewielka, ale z pewnością uciążliwa i mobilizująca. Jeden z piłkarzy tłumaczy, że zepsuł mu się samochód i musiał przyjechać pociągiem. Wreszcie drużyna jest już w komplecie, czekając na trenera.

Ten nie przedłuża. Jest świetnie przygotowany i widać, że nawet potknięcie przy zapisie prezentacji nie zbiło go z tropu. Zawodnicy w ciszy i z uwagą wysłuchują kolejnych wskazówek. Jak Sandecja wykonuje rzuty wolne? Jakie warianty wybiera przy rzutach rożnych? Kto stanowi największe zagrożenie? Odpowiedzi ze strony trenera, poparte odpowiednimi materiałami filmowymi, padają jedna po drugiej. Cała odprawa trwa około 20 minut, ale jest efektem wielu godzin ciężkiej pracy. Zawodnicy otrzymują dokładne wytyczne, nie zastanawiają się, jak tego typu materiały powstają. Trenerzy wiedzą o tym znakomicie. Do ostatniej chwili analizowali przebieg meczu Sandecji ze Śląskiem Wrocław w Pucharze Polski, dzięki czemu mogli podać zawodnikom najświeższe informacje. Po odprawie wszyscy kierują się na boisko, aby przygotować odpowiednie warianty rozegrania stałych fragmentów gry. 

Piłkarze odpoczywają, trenerzy pracują

Po niespełna godzinie zawodnicy są wolni. Rozjeżdżają się do swoich domów, ale trenerzy o wolnym popołudniu mogą zapomnieć. Dla relaksu rozgrywają szybką partię w siatkonogę, a później wracają do swoich obowiązków. Wczesnym popołudniem odbywają rozmowę z prezesem i koordynatorem szkolenia. Cały czas szukają kolejnych aspektów, które można poprawić. Po niespełna godzinie trenerzy mogą wypić kolejną kawę, ale… w biegu. Już czekają na nich bowiem szkoleniowcy odbywający staż w siedleckim klubie. Jak mówią, spotkali się z pełnym profesjonalizmem. – Zaplecze, warsztat trenerów, organizacja, zarząd, pracownicy… Wszystko tu stoi na najwyższym poziomie. Żałujemy, że nasz czas w Siedlcach już dobiega końca. Wynieśliśmy stąd mnóstwo wiedzy – zapewniają. Obaj trenerzy Pogoni poświęcają swoim kolegom po fachu sporo uwagi i czasu. Odpowiadają na pytania, tłumaczą zawiłości pracy. Dopiero po długich rozmowach mogą nieco odetchnąć i zwolnić. Przerwą jest dla nich obiad. Po jego zjedzeniu i chwili odpoczynku ponownie trzeba wskoczyć na wyższe obroty. W klubie przed inauguracją sezonu na własnym stadionie panuje nieco napięta atmosfera. Dodatkowo trener nie wie, czy będzie mógł skorzystać z usług Rafała Makowskiego i Albana Sulejmaniego, którzy jeszcze nie zostali potwierdzeni do gry. – Wydaje się, że ten zawód jest łatwy, ale nic bardziej mylnego, To szkoleniowiec odpowiada za wszystko i musi mieć wszystko pod kontrolą. Nic nie może zostać pozostawione przypadkowi – zapewnia Banasik.

Obowiązkiem ambitnego trenera jest śledzenie poczynań rywali. – Można zamknąć się na własnym podwórku i skupić na swoim zespole, nie przejmując się rywalem, ale nie jest to dobra droga. Owszem, moi zawodnicy są najważniejsi, ale jeśli popełnię grzech zaniechania, nie dostarczę im niezbędnej wiedzy o przeciwniku – tłumaczy trener Pogoni. Układa więc plan transmisji telewizyjnych i spotkań do obejrzenia. Dziś gra Podbeskidzie Bielsko-Biała z Wigrami Suwałki. Wcześniej jednak szkoleniowcy sięgają też po mecz niższej klasy rozgrywkowej, GKS Bełchatów – Raków Częstochowa. – Lubię mieć spore rozeznanie. Kto wie, może uda się wypatrzeć jakiegoś zawodnika, a może w przyszłym sezonie z którymś z tych zespołów będziemy rywalizować w lidze? – tłumaczy Banasik.

Ciemno już, zgasły wszystkie światła…

Kto uważa, że mecz jest świetnym relaksem na koniec dnia, ma rację, lecz tylko pod jednym warunkiem – że po jego zakończeniu można iść spać. W przypadku trenera nie jest to jednak takie proste. Już jutro na stadion w Siedlcach zawita Sandecja, więc warto sprawdzić wszystko jeszcze raz. Dopiero potem można wsiąść ponownie na rower, wrócić do domu i położyć się spać. Nie na długo, bo już wkrótce wstanie kolejny, długi, lecz bardzo satysfakcjonujący dzień w pracy trenera…

Z Siedlec Emil Kopański

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności