Aktualności
Polscy trenerzy pracujący za granicą. „Mistrzostwo wygraliśmy w klapkach”
W miniony weekend na ławce trenerskiej w greckim AE Sparti zadebiutował Krzysztof Warzycha. Jego przygoda w tym klubie nie potrwała jednak długo i już we wtorek Polak rozstał się z klubem. A jak poza granicami kraju w XXI wieku radzili sobie polscy trenerzy?
Byli selekcjonerzy na emigracji
W naszym zestawieniu bierzemy pod uwagę szkoleniowców pracujących za granicą w XXI wieku, ale nie sposób pominąć zasług dwóch byłych selekcjonerów reprezentacji Polski, czyli Kazimierza Górskiego i Jacka Gmocha. Pierwszy z nich, autor największych sukcesów w historii polskiego futbolu, wypracował sobie sporą markę w Grecji. Po zakończeniu pracy w kadrze narodowej prowadził Panathinaikos AO (dwukrotnie), AGS Kastoria, Olympiakos SFP oraz Ethnikos Ateny. Efekt? Pięć tytułów mistrza Grecji i cztery krajowe puchary.
W tym samym kraju sukcesy odnosił także Jacek Gmoch, stojący u sterów łącznie aż dwunastu greckich klubów. Z dwoma z nich – Panathinaikosem i Larisą – sięgał po tytuł mistrzowski, a w 2010 roku został wybrany jednym z pięciu najlepszych trenerów w historii ligi. Co więcej, nadano mu też honorowe obywatelstwo Grecji. Po raz ostatni zasiadł na ławce trenerskiej w Grecji osiem lat temu, gdy tymczasowo poprowadził Panathinaikos. Gmoch pracował też w USA, Norwegii i na Cyprze, zdobywając z APOEL-em Nikozja mistrzostwo tego ostatniego państwa.
W ogóle byli selekcjonerzy reprezentacji Polski często podejmowali pracę za granicą po zakończeniu przygody z kadrą narodową. Wśród nich (przed XXI wiekiem) można wymienić Ryszarda Kuleszę (reprezentacja Tunezji, kluby tunezyjskie i marokański), Antoniego Piechniczka (narodowy zespół Tunezji, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, kluby tunezyjskie, ZEA oraz katarski), Wojciecha Łazarka (reprezentacja Sudanu, kluby w Szwecji, Izraelu, Egipcie i Arabii Saudyjskiej), Andrzeja Strejlaua (pracował na Wyspach Owczych, w Grecji oraz Chinach), Henryka Apostela (kluby w USA oraz Omanie), a także Władysława Stachurskiego (drużyny w Zjednoczonych Emiratach Arabskich oraz Egipcie).
Także w XXI wieku byli selekcjonerzy reprezentacji Polski znajdowali zatrudnienie w zagranicznych klubach. Pierwszym z nich był Janusz Wójcik, który już wcześniej miał do czynienia z nieco egzotycznymi klubami w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, a także reprezentacją olimpijską tego kraju. W 2001 roku prowadził cypryjski Anorthosis Famagusta Larnaka, dwa lata później reprezentację Syrii, a osiem lat temu nieżyjący już szkoleniowiec pracował w omańskiej Al-Nahdzie. W Anorthosisie Wójcika zastąpił Edward Lorens, który doprowadził tę drużynę do wicemistrzostwa kraju oraz Pucharu Cypru.
Na Cyprze swoje miejsce przez pewien czas znalazł też Jerzy Engel. Selekcjoner, który wprowadził reprezentację Polski do turnieju finałowego mistrzostw świata po 16 latach przerwy (2002) na przełomie lat 2005-2006 przejął stery w APOEL-u Nikozja, z którym sięgnął po krajowy puchar. To nie była jego pierwsza praca na tej wyspie – zanim został wybrany trenerem kadry narodowej, prowadził też Apollon Limassol, APOP Pafos, Nea Salamis i Aris Limassol. Zagraniczne epizody ma również za sobą Franciszek Smuda. Były selekcjoner biało-czerwonych w 2013 roku objął funkcję trenera w niemieckim drugoligowcu, SSV Jahn Regensburg. Wcześniej miał też okazję pracować w Niemczech, Turcji i na Cyprze.
Selekcjoner, lecz nie w Polsce
Zaszczytu poprowadzenia reprezentacji Polski nie dostąpił nigdy Henryk Kasperczak, który wielokrotnie był wymieniany w gronie faworytów do objęcia tej funkcji. Srebrny medalista mistrzostw świata z 1974 roku oraz Igrzysk Olimpijskich dwa lata później znalazł jednak duże uznanie we Francji i Afryce. Karierę trenerską rozpoczął w klubie, w którym zakończył piłkarską karierę, czyli FC Metz. Później prowadził AS Saint-Etienne, RC Strasbourg, Racing Club de France (będąc uznanym trenerem roku 1990 przez „France Football”), Montpellier HSC i OSC Lille.
W 1993 roku po raz pierwszy został selekcjonerem kadry narodowej, a zaufali mu działacze z federacji Wybrzeża Kości Słoniowej. Po Pucharze Narodów Afryki w 1994 roku, gdy z WKS zajął trzecie miejsce, sięgnęła po niego federacja Tunezji. Tam sięgnął po wicemistrzostwo Afryki, a także osiągnął coś, co nigdy wcześniej nie udało się żadnemu polskiemu trenerowi – awansował z obcą reprezentacją do turnieju finałowego mistrzostw świata. Co prawda samego mundialu w roli selekcjonera nie dokończył, gdyż podziękowano mu za pracę po dwóch przegranych grupowych meczach, ale niewątpliwie zapisał się na kartach historii. Później prowadził reprezentacje Maroka, Mali (dwukrotnie) i Senegalu, a w latach 2015-2017 znów zasiadł u sterów kadry Tunezji. Ponadto pracował też ponownie we Francji, a także w klubach ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Chin i Grecji. – „Henry” to uznana postać w Afryce, prowadził z sukcesami tyle reprezentacji i wielu senegalskim kibicom było przykro, że w takim stylu zakończył przygodę z drużyną narodową Senegalu. Niektórzy dziennikarze i kibice mieli do Kasperczaka pretensje, że u nas nie zamieszkał, przyjeżdżał tylko na zgrupowania i mecze. Pewnie jednak, gdyby wygrał pierwszy mecz na Pucharze Narodów Afryki 2008, jego losy potoczyłyby się inaczej – przekonywał po latach w rozmowie z Łączy Nas Piłka senegalski obrońca Korony Kielce Elhadji Pape Diaw.
Trenerzy przez zasiedzenie
Zdarzało się również tak, że polscy trenerzy dostawali szansę prowadzenia zespołów za granicą głównie dlatego, że byli już traktowani jako „swoi”. Spędzali wiele lat w danym kraju jako zawodnicy, a po zakończeniu kariery płynnie przechodzili na ławkę trenerską. Tak było w przypadku Roberta Warzychy, który przygodę z futbolem na boisku kończył w amerykańskim Columbus Crew. Po zawieszeniu butów na kołku został asystentem trenera, a następnie samodzielnym szkoleniowcem. W tej roli spełniał się przez cztery lata. Swoją renomę w USA jako piłkarz wyrobił też Piotr Nowak, kończący karierę w Chicago Fire. Po dwóch latach został trenerem DC United, wygrywając z nim w 2004 roku rozgrywki Major League Soccer. Później pracował też jako selekcjoner młodzieżowej reprezentacji Stanów Zjednoczonych oraz asystent w kadrze seniorskiej, odchodząc z nich do Philadelphia Union. Po dwuletniej kadencji podjął się pracy jako selekcjoner i dyrektor techniczny Antigui i Barbudy. – Osiągnąłem w MLS wszystko jako piłkarz i jako trener. W Waszyngtonie dysponowałem super zespołem, który wygrywał wszystko. Mógłbym jak Bruce Arena w LA Galaxy dokupić Stevena Gerrarda, Robbiego Keane’a, Ashleya Cole’a i przez 10-15 lat miałbym w DC United fajne życie. Uznałem jednak, że trzeba zrobić inne kroki. Zostałem asystentem Boba Bradleya w pierwszej reprezentacji i wziąłem kadrę olimpijską, z którą awansowaliśmy na igrzyska do Pekinu. Jestem ostatnim trenerem, który wprowadził USA do tej imprezy, a przecież strefa CONCACAF nie należy do słabych. Z mojej kadry olimpijskiej do pierwszej reprezentacji dostało się 18 zawodników i to chyba wystawia mi dobre świadectwo. Trener ciągle musi szukać nowych wyzwań, najważniejsze, żeby być zadowolonym. Philadelphia Union to był klub, który nie miał akademii, młodych piłkarzy, stadionu, a został z moim udziałem zbudowany od podstaw – mówił w rozmowie z Łączy Nas Piłka.
Sporym uznaniem w Szwajcarii cieszy się za to do dziś były reprezentant Polski i uczestnik mistrzostw świata z 1986 roku, Ryszard Komornicki. Przez ostatnie dwanaście lat swojej kariery piłkarskiej przywdziewał trykoty szwajcarskich zespołów i już w tym kraju pozostał. Jako trener rozpoczynał w FC Wohlen, a łącznie prowadził aż dziesięć klubów z tego kraju. Przez krótki czas był też asystentem w egipskim El Gouna FC. W Polsce miał jedynie dwa epizody jako trener Górnika Zabrze.
Mniej znaną postacią w Polsce jest Piotr Krakowski. Były piłkarz między innymi Lecha Poznań i Zagłębia Lubin w 1989 roku wyjechał na Wyspy Owcze, przywdziewając trykot B71 Sandoy. Od 1992 roku stał się grającym trenerem tego klubu, a później prowadził jeszcze inne kluby z tego kraju, gdzie mieszka do dziś.
Kierunek: egzotyka
Wśród polskich trenerów pracujących poza granicami nie brakuje też takich, którzy obrali dość egzotyczne kierunki. W 2015 roku środowisko zszokowała nieco wieść o misji, której podjął się Bogusław Baniak. Charyzmatyczny szkoleniowiec przyjął bowiem propozycję z… Burkina Faso, zostając dyrektorem sportowym tamtejszej federacji oraz trenerem reprezentacji tego kraju do lat 15. – To była egzotyka jeśli chodzi o klimat, tamtejszą kulturę. Zawodowo dużo wyciągnąłem, miałem możliwość współpracować z trenerem pierwszej reprezentacji. Cieszę się, że załapałem się na taki kontrakt. Poznałem jak wygląda proza codziennego życia tych ludzi. Są tam ogromne dysproporcje, od bardzo bogatych do bardzo biednych. Ludzie umierają z głodu. Stworzyłem reprezentację do lat 15 tylko dlatego, żeby ci młodzi piłkarze mieli co jeść. W federacji mieli zapewnione ciepłe jedzenie – wspominał później w rozmowie z Łączy Nas Piłka „Bebeto”.
Na początku XXI wieku w dość niespodziewanym kierunku udał się też Andrzej Wiśniewski. Były trener między innymi Orlenu Płock w 2001 roku został selecjonerem reprezentacji… Palestyny. Długo tam jednak miejsca nie zagrzał i już rok później wrócił do Polski. Dłużej trwa za to przygoda Leszka Borkowskiego. Dla polskich kibiców to postać dość anonimowa. Jest trenerem drużyn kobiecych, który pracuje głównie w Ameryce Środkowej. Zaczynał w amerykańskiej ekipie FC Indiana, później przejął stery w rosyjskiej Zvezdzie-2005, by po powrocie za „wielką wodę” w 2012 roku objąć funkcję selekcjonera kobiecej reprezentacji… Haiti. Pracował w niej cztery lata, a następnie przeniósł się w tej samej roli do Portoryko. Od bieżącego roku prowadzi portorykański klub Puerto Rico Sol (oczywiście również kobiecy).
Mistrzostwo zdobyte w klapkach
Tworząc zestawienie polskich trenerów pracujących na obczyźnie, nie sposób nie wspomnieć oczywiście o Marku Zubie. 54-letni obecnie szkoleniowiec od 2012 roku, z krótkim epizodem w GKS Bełchatów, pracuje za wschodnią granicą Polski. Najpierw zaufano mu w litewskim Żalgirisie Wilno, z którym sięgnął po dwa tytuły mistrzowskie i trzy krajowe puchary. W kwalifikacjach Ligi Europy pokonał też Lecha Poznań. – Podejmując tam pracę, miałem już rozeznanie w tym, co dzieje się w litewskiej piłce. Początki w Wilnie były bardzo trudne, brakuje tam wykwalifikowanych trenerów. Na Litwie nie było trawiastego boiska do trenowania, przez pierwszy rok pracy graliśmy na placach do rugby, w parkach, sztucznych nawierzchniach. W dniu mojego przyjścia do klubu było w nim dosłownie 20 piłek. Mimo to osiągnęliśmy dobry wynik. Piłkarze dostrzegli, że jest szansa coś istotnego osiągnąć, cieszyłem się ich zaufaniem. Po swoich rezultatach zobaczyli, że to, co robimy, przynosi efekty. Po 2,5 roku zdecydowałem się jednak odejść. Wygraliśmy dwukrotnie mistrzostwo, puchar i superpuchar kraju. Brakowało mi wyzwań. Mistrzostwo można było wygrać w klapkach. Co do Ligi Europy, nie zgodzę się jednak, że nam „się udało”. Do wszystkiego doszliśmy ciężką pracą. Do tego doszedł fakt, że byliśmy w środku sezonu, bo liga gra tam systemem wiosna-jesień. Stoczyliśmy kilka ciężkich bojów, aż w końcu trafiliśmy na Lecha, którego również pokonaliśmy. Smakowało świetnie – wspominał później Zub. Po odejściu z Żalgirisu pracował też w chińskim Shenyang Urban FC, łotewskim Spartaksie Jurmala oraz białoruskim Szachtiorze Soligorsk. W sierpniu bieżącego roku podjął się wyzwania w kazachskim Tobole Kostanaj.
Obecnie poza granicami Polski oprócz wymienionych wcześniej szkoleniowców, pracuje jeszcze Maciej Skorża. Były trener między innymi Wisły Kraków, Legii Warszawa i Lecha Poznań w marcu tego roku został selekcjonerem reprezentacji olimpijskiej Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Dotarł z nią do półfinału zakończonych niedawno Igrzysk Azjatyckich. Epizod za granicą ma też w swoim CV obecny trener Cracovii Michał Probierz. Jego przygoda z greckim Arisem Saloniki była jednak bardzo nieudana. Były szkoleniowiec między innymi Jagiellonii Białystok prowadził drużynę z Salonik tylko przez dwa miesiące.
Emil Kopański