Aktualności
[NIEZAPOMNIANI] Roman Dąbrowski, najbardziej znany „polski Turek”
Do Turcji miał wyjechać na rok, a tymczasem minęło już ponad ćwierć wieku. Roman Dąbrowski jest przypadkiem piłkarza, który w Polsce jest kojarzony zdecydowanie słabiej, niż w swojej przybranej ojczyźnie. To właśnie nad Bosforem zbudował swą markę, którą doskonale rozpoznają tamtejsi kibice.
Urodzony w Głuchołazach, przez LKS Meszno, Czarnych Otmuchów oraz Unię Krapkowice trafił wreszcie do Ruchu Chorzów. W ekstraklasie debiutował jako 19-latek, wiosną 1991 roku. Z każdym kolejnym sezonem stawał się coraz ważniejszą postacią w ekipie „Niebieskich”, a w latach 1992-1994 był kluczowym ogniwem zespołu. Dotarł z nim do finału Pucharu Polski, który Ruch – oficjalnie pod szyldem rezerw – przegrał po rzutach karnych z Górnikiem Zabrze. Gdy w Chorzowie utrzymywały się, a właściwie pogłębiały kłopoty finansowe, po Dąbrowskiego zgłosił się właśnie klub z Zabrza. Do przenosin było naprawdę niedaleko, jednak władze klubu z ulicy Cichej nie zamierzały wypuścić swojego asa do zespołu największego rywala. Wtedy do gry wkroczył turecki Kocaelispor Kulubu, który zdecydował się położyć na stole milion marek. Ruch przyjął intratną propozycję, a sam Dąbrowski – zdecydowany na opuszczenie Chorzowa – podpisał umowę z drużyną z Izmitu.
Roman Dąbrowski czy Kaan Dobra?
Początki były trudne. Choć pensja w porównaniu do tej z Ruchu wzrosła kilkukrotnie, problemów było mnóstwo. Nieznajomość języka, tamtejszej kultury, dominująca wiara islamska, fanatyczni kibice rozbijający ze złości kamieniami szyby w autobusach… Nie było łatwo przystosować się do nowych realiów, tak zupełnie innych niż panujące w Polsce. Nie sprzyjała także pogoda – wysokie temperatury i mecze rozgrywane we wczesnych porach popołudniowych dawały o sobie znać. Po latach sam piłkarz przyznawał, że miał myśli o szybkim powrocie do kraju. W Kocaelisporze był jednym z trzech obcokrajowców, bo na tyle pozwalały ówczesne limity obowiązujące w lidze tureckiej.
Mimo problemów, z biegiem czasu Dąbrowski zaczął czuć się w Turcji zdecydowanie lepiej. W Kocaelisporze był pewnym punktem zespołu, regularnie trafiał do siatki. W 1997 roku sięgnął ze swoją drużyną po Puchar Turcji. Już wtedy nosił inne nazwisko. Trzech obcokrajowców występujących w klubie z Izmitu przyjęło bowiem tureckie obywatelstwo, jednocześnie nie zrzekając się ojczystych. Roman Dąbrowski stał się Kaanem Dobra i dziś znany jest głównie pod tym nazwiskiem. Po tym akcie klub mógł zatrudnić kolejnych obcokrajowców. Sam piłkarz podkreśla jednak, że jest Romanem Dąbrowskim i czuje się stuprocentowym Polakiem.
Trzęsienie ziemi i drugi puchar
W Kocaelisporze Dąbrowski spisywał się na tyle dobrze, że wzbudził zainteresowanie największych tureckich klubów. Cenę zaporową postawili jednak działacze klubu z Izmitu, sam piłkarz też nie czuł potrzeby zmiany otoczenia. W 1999 roku miasto nawiedziła straszna katastrofa. Doszło do trzęsienia ziemi, którego epicentrum miało miejsce w Golcuk, położonym nieopodal Izmitu. W wyniku tego wydarzenia zginęło ponad siedemnaście tysięcy osób. Choć piłkarze Kocaelisporu dostali wolną rękę w poszukiwaniu klubu, Dąbrowski postanowił zostać, mimo poważnej oferty z wielkiego Galatasaray. Waleczny Kocaelispor zapewnił sobie utrzymanie w lidze, a Kaan Dobra pozostał jego liderem. W 2002 roku odbudowana drużyna po raz drugi sięgnęła po Puchar Turcji.
Wówczas do klubu wpłynęła propozycja z innego giganta ze Stambułu, Besiktasu. Dąbrowski pragnął z niej skorzystać, by zapewnić sobie i rodzinie spokojną przyszłość. Nie spotkało się to ze zrozumieniem ze strony prezesa klubu, który starał się zablokować ten ruch, ale nie miał już argumentu w postaci zaporowej klauzuli wykupu. Transfer stał się faktem – Roman Dąbrowski stał się trzecim (po Jarosławie Bako i Adamie Zejerze) Polakiem w barwach „Czarnych Orłów”.
Tytuły i Liga Mistrzów
W Besiktasie już w pierwszym sezonie Dąbrowski mógł cieszyć się z mistrzostwa Turcji, w które również miał spory wkład. W swoim premierowym roku spędzonym w Stambule rozegrał w lidze 24 mecze, zdobywając cztery bramki. Ligowy triumf smakował o tyle lepiej, że został wywalczony przez zwycięstwo nad Galatasaray.
Wtedy przyszedł czas na debiut w najbardziej elitarnych rozgrywkach w Europie, czyli Lidze Mistrzów. Polak wystąpił w pięciu spotkaniach fazy grupowej, ale Besiktas – który miał za rywali Chelsea FC, Lazio Rzym i Spartę Praga – nie zdołał awansować do kolejnej rundy. Do pełni szczęścia zabrakło jednego punktu. W kolejnych sezonach Dąbrowski grał w Besiktasie coraz mniej, a wiosną 2005 roku powrócił do Kocaelisporu. Po pół roku przeniósł się do Antalyasporu, a ostatni sezon w karierze – 2006/2007 – ponownie spędził w Izmicie, w klubie, który dał mu świetną renomę w Turcji. Po zakończeniu kariery zawodniczej Dąbrowski zajął się pracą trenerską, głównie z drużynami młodzieżowymi.
Niespełniony sen o reprezentacji
Choć trudno w to uwierzyć, mimo kapitalnej marki wypracowanej na tureckich boiskach, wywalczenia dwóch krajowych pucharów i mistrzostwa, grze w Lidze Mistrzów – Roman Dąbrowski na dobrą sprawę nie zaistniał w reprezentacji Polski. Rozegrał w niej jedynie pięć towarzyskich meczów. Debiutował jeszcze jako piłkarz chorzowskiego Ruchu, 13 kwietnia 1994 roku w starciu z Arabią Saudyjską. Na początku maja zagrał jeszcze przeciwko Węgrom, a na kolejne powołanie przyszło mu czekać… ponad osiem lat. Dla reprezentacji „odkurzył” go Zbigniew Boniek, dając mu szanse występu w meczu z Danią. Dąbrowski zagrał jeszcze w dwóch spotkaniach pod wodzą Pawła Janasa, przeciwko Chorwacji i Estonii. Jego licznik gier w narodowych barwach zamknął się w 2003 roku.
Roman Dąbrowski jest przykładem piłkarza, który znacznie bardziej ceniony i rozpoznawalny jest poza granicami Polski niż w ojczyźnie. Być może wpływ na to miał mały dopływ informacji z ligi tureckiej w latach świetności piłkarza. Niemniej jednak trzeba pamiętać, jak dobrą reklamę zrobił polskiemu futbolowi nad Bosforem.