Aktualności
[NIEZAPOMNIANI] Krzysztof Warzycha – szczęśliwa „Koniczynka”
W polskiej ekstraklasie debiutował wiosną 1983 roku, ale wcześniej zaliczył inny debiut – filmowy. W produkcji „Gra o wszystko” wcielił się w rolę Gerarda Cieślika, prawdziwej legendy chorzowskiego Ruchu. Sam nie potrafił wytłumaczyć, dlaczego spośród całej drużyny trener-koordynator Jan Skrzypiec wybrał właśnie Warzychę. Faktem jednak pozostaje, że z tego wyboru zadowolony był nawet sam Cieślik, który obserwował wcześniej młodziutkiego Krzysztofa na treningach juniorów Ruchu.
Do zespołu seniorów Warzycha trafił jako nastolatek. Szybko wywalczył sobie miejsce w podstawowym składzie „Niebieskich” i zaczął regularnie trafiać do siatki. Przez cztery kolejne sezony grał w drużynie pierwsze skrzypce, ale w 1987 roku musiał przełknąć gorzką pigułkę. Ruch spadł bowiem z krajowej elity, ale Warzycha w drużynie pozostał. Jako wciąż młody, ale doświadczony już piłkarz stał się prawą ręką trenera i znacząco pomógł w błyskawicznym powrocie do ekstraklasy. Ruch – jako beniaminek – sensacyjnie sięgnął po mistrzostwo Polski, a Warzycha strzelał jak na zawołanie. Sezon zakończył z 24 bramkami na koncie, co dało mu tytuł króla strzelców polskiej ligi.
Z „Koniczynkami” na szczyty
Nic dziwnego, że zwrócił na siebie uwagę klubów z zagranicy. Gdy jesienią 1989 roku zdobył 12 bramek w piętnastu spotkaniach, ofertę złożył Panathinaikos AO. Grecy oficjalnie zapłacili za „Gucia” milion dolarów, choć cały transfer owiany jest nutką tajemnicy. To nie było jednak zmartwienie samego piłkarza, którego klubowi z Aten polecał nawet trener Kazimierz Górski.
Jeszcze w 1989 roku Warzycha zadebiutował w nowych barwach, a także przyjął greckie obywatelstwo. W swojej premierowej rundzie pokazał się z fantastycznej strony, trafiając do siatki 14 razy w 21 ligowych meczach. Błyskawicznie skradł serca kibiców Panathinaikosu, który sięgnął po mistrzostwo kraju. W kolejnych latach polski napastnik wzbogacał swój dorobek, a do 2001 roku tylko raz sezon ligowy zakończył z mniej niż dziesięcioma golami na koncie.
W 1996 roku Warzycha wraz ze swą drużyną był bardzo blisko wielkiego sukcesu, jakim byłby awans do finału Ligi Mistrzów. W ćwierćfinale Grecy pokonali warszawską Legię, a Warzycha dwukrotnie pokonał bramkarza drużyny z Łazienkowskiej. W półfinale Panathinaikos wpadł na Ajax Amsterdam. W pierwszym spotkaniu „Koniczynki” wygrały 1:0, a bramkę zdobył – a jakże – Krzysztof Warzycha. W rewanżu było już jednak znacznie gorzej. Ajax zwyciężył 3:0 i piękny sen Panathinaikosu w Lidze Mistrzów dobiegł końca.
W barwach ateńskiej drużyny Warzycha występował przez piętnaście lat. W tym czasie pięć razy cieszył się z mistrzostwa Grecji (1990, 1991, 1995, 1996, 2004), czterokrotnie z krajowego pucharu (1993, 1994, 1995, 2004), a trzy razy okazywał się najlepszym strzelcem ligi (1994, 1995, 1998). Łącznie wystąpił w 503 oficjalnych meczach, w których zdobył imponującą liczbę 288 bramek! Nic dziwnego, że do dziś „Gucio” jest przez kibiców Panathinaikosu kochany i uznawany za najlepszego obcokrajowca w historii klubu.
Niespełniony reprezentacyjny sen
W pięknej karierze Warzychy brakuje jednak sukcesów w barwach reprezentacji narodowej. Choć rozegrał w niej 50 spotkań, na swoim koncie zapisał jedynie dziewięć bramek. Spory wpływ z pewnością miało na to ustawianie „Gucia” na boisku. W kadrze narodowej nie pełnił roli klasycznej „dziewiątki”, częściej występując w linii pomocy. Jak sam przyznawał, mógł mocniej naciskać, by grać z orłem na piersi na swojej nominalnej pozycji. Debiutował kadrze 27 marca 1984 roku, a ostatni mecz rozegrał trzynaście lat później, 30 kwietnia 1997 roku. Ominęły go wyjazdy na międzynarodowe turnieje, bo przed mundialem w 1986 roku nie miał jeszcze ugruntowanej pozycji, a po awansie na mistrzostwa świata szesnaście lat później był już u schyłku swej kariery. I choć w Polsce jest nieco zapomniany, w sercach kibiców Panathinaikosu ma miejsce na zawsze.
Fot: Cyfrasport, 400mm.pl