Aktualności
Nie mogę sobie pozwolić na krok w tył
Nieczęsto zawodnicy, którzy skończyli profesjonalną karierę, postanawiają pracować w urzędzie.
To prawda, ale jest mi tu dobrze, nie będę narzekał. Pracuję w merii miasta Tbilisi, stolicy Gruzji. To taki polski urząd miasta. Zajmuję się administracją, organizacją koncertów, przyjęć, świąt. Niestety nie zostałem w sporcie, ale i tak jest to ciekawa praca.
Nie myślał Pan o pozostaniu przy piłce nożnej, np. w roli trenera?
Oczywiście, że myślałem. Kiedy trzeba było podjąć decyzję o pozostaniu w Polsce lub powrocie do Gruzji, zdecydowaliśmy z całą rodziną, że jednak wrócimy do ojczyzny. Jeśli zostalibyśmy w Polsce, to bardzo mocno zastanowiłbym się nad trenerką. Jednak dzieci chodziły do szkoły w Gruzji, mam tu liczną rodzinę, więc decyzja była dość łatwa. Potem przez trzy-cztery lata nawet nie myślałem, żeby od razu zacząć pracować. Chciałem poczekać, pobyć z bliskimi. Na początku prowadziłem jakieś małe biznesy, a później dostałem pracę w dziale sportowym merii. Po pewnym czasie mój wysiłek został doceniony i dostałem awans.
Na co dzień brakuje Panu piłki nożnej?
Gdybym teraz miał możliwość ponownego zdecydowania o karierze, wybrałbym sport. Nie jest to jednak takie łatwe, bo zanim zacznie się pracować jako trener, trzeba zrobić licencje, kursy. Na dzień dzisiejszy nie mogę sobie pozwolić na krok w tył, żeby później zrobić dwa-trzy do przodu. Musiałbym zrezygnować z mojej pracy i zacząć wszystko od początku. Na pewno jednak nie jest to zamknięty temat. Często rozważam różne możliwości i trenowanie jest jedną z nich. Może za pół roku czy za rok wrócę do sportu? Zobaczymy, jak się wszystko potoczy, ale na pewno nie zamierzam pracować w urzędzie do końca życia.
W Polsce przez dziesięć lat grał Pan między innymi w Ruchu Chorzów, Amice Wronki oraz Wiśle Płock. Bardzo tęsknił Pan za ojczyzną?
Jak mieszka się tyle lat w innym kraju, to wiadomo, że trochę tej Gruzji zaczyna brakować. Chociaż tak naprawdę wcale nie odczuwałem, że mieszkam za granicą. Polska jest dla mnie drugim domem, szybko przyzwyczaiłem się do tutejszego stylu życia. Jedyny problem był właśnie z rodziną. Dzieci, szkoła, żona, praca – nie było łatwo wszystkiego pogodzić. Gdyby rodzina była cały czas razem, nie wykluczam, że wciąż mieszkalibyśmy w Polsce. Z perspektywy tych paru lat coraz częściej myślę, że mogliśmy nie wracać do Gruzji.
(fot. east news)
Co najlepiej zapamiętał Pan z czasów pobytu w Polsce?
Bardziej niż „co” odpowiedziałbym „kogo”. Bardzo zżyłem się z ludźmi. Na pewno pomogła mi w tym znajomość języka polskiego, którego nauczyłem się w parę miesięcy. Wszyscy w Polsce przyjęli mnie jak swojego. Nikt nie traktował mnie, jako przybysza zza granicy. Mimo że od sześciu lat mieszkam na stałe w Gruzji, to nie mogę powiedzieć, że już nic mnie z Polską nie łączy – wręcz przeciwnie. Do dziś odwiedzam Polskę co roku, mam tam mnóstwo przyjaciół. Utrzymuję kontakt z Darkiem Gęsiorem, Marcinem Baszczyńskim, Waldkiem Grzanką, Piotrkiem Włodarczykiem i innymi.
Polska nadal jest bardzo bliska Pańskiemu sercu. Czy tak samo jest z ekstraklasą?
Oczywiście! Staram się być cały czas na bieżąco. Czasami oglądam spotkania w Internecie, zawsze śledzę wyniki, tabele i skróty. Od czasu mojego wyjazdu z Polski wiele zmieniło się na plus w Waszej piłce. Macie nowe stadiony, coraz więcej młodzieży zaczyna przebijać się do podstawowych składów drużyn ekstraklasy. Chciałbym, aby Gruzja wzięła przykład z Polski. Wtedy, może, uda się uzdrowić naszą piłkę.
Był Pan na meczu Gruzja – Polska w Tbilisi. Był Pan trochę rozdarty czy jednak całym sercem za Gruzją?
Udzieliłem wtedy sporo wywiadów przed meczem, w których podkreślałem, że jestem realistą i uważam, że Polska ma lepszych zawodników i dużo więcej szans na wygraną. Reprezentacja Gruzji przechodzi teraz przez ciężki okres – odszedł Temur Kecbaia, do zespołu wchodzi wielu młodych zawodników. Wiedziałem jednak, że chłopaki powalczą i łatwo skóry nie sprzedadzą. W pierwszej połowie jeszcze jakoś to wyglądało, ale po przerwie stracili gola i uszło z nich całe powietrze. Wtedy przestali grać, zwyczajnie stanęli. Mimo że spodziewałem się zwycięstwa Polaków, to jednak nie sądziłem, że wynik będzie aż tak wysoki.
Myśli Pan, że Gruzini mają jeszcze szansę na awans?
Szanse są zerowe. Niedługo zmieni się trener, ale wątpię, żeby przyniosło to pozytywny, długotrwały efekt. Chciałbym, aby miał wizję polepszenia poziomu gruzińskiej piłki, który – mówiąc szczerze – ostatnio nie zachwyca. Nie chodzi mi tylko o kadrę, ale również ligę czy reprezentacje młodzieżowe. Zawodnicy drużyny narodowej powinni na co dzień występować w silnych ligach europejskich, a z tym u nas ciężko. Potrzeba głębokich reform, które pewnie przyniosłyby efekty za parę lat.
Rozmawiał Aleksander Solnica
TAGI: Mamia Dzikia, Gruzja, Ekstraklasa, wywiad,