Aktualności
Młodzi emigranci chcą grać dla Polski. PZPN znów obserwował piłkarskie talenty w Londynie
PZPN od lat organizuje w niemieckiej Kolonii spotkania z młodymi zawodnikami i zawodniczkami grającymi w piłkę poza granicami kraju. W ostatnią sobotę delegacja polskiej federacji po raz drugi obserwowała naszą młodzież w stolicy Anglii. Na Wyspach Brytyjskich mieszka blisko milion naszych rodaków. Około dwustu tysięcy z nich to osoby poniżej osiemnastego roku życia. – Jest ich o wiele więcej. Nie możemy lekceważyć takiego potencjału. Wśród nich mogą być jednostki wybitne. Chcemy je wyłowić i pokazać, że się nimi interesujemy – mówi szef polskich skautów, Maciej Chorążyk, który kilka lat temu postawił sobie za punkt honoru, że nie będzie już więcej takich przypadków jak z Miroslavem Klose i Lukasem Podolskim. Zaczął szukać piłkarzy z polskimi korzeniami za granicą i namawiać ich na grę w biało-czerwonych barwach. Początkowo działał sam, pracował za darmo, długo przebijał się ze swoim pomysłem. Dziś zarządza siatką skautów, rozsianą po całym świecie. Począwszy od Europy, a na Brazylii, Argentynie i USA skończywszy.
Koordynatorem skautów działających na terenie Anglii, Szkocji i Irlandii jest 25-letni Dawid Ambroży. To on przygotował listę osób, która została zaproszona do Londynu. – W miesiącu jeżdżę na 6-10 obserwacji. Jest co robić. Kiedy zaczynałem przygodę ze skautingiem, nie znałem żadnego polskiego dzieciaka trenującego zagranicą. W pierwszym roku działalności przejechałem ok. 40 000 kilometrów. Baza nazwisk zaczęła się szybko tworzyć. Wypracowałem sobie kontakty z większością angielskich akademii klubów Premier League, The Championship, League One i League Two. Jeżeli trafia do nich ktoś z polskim pochodzeniem, to od razu dostaję informację – opowiada Ambroży. Nie zdarzyło mu się jeszcze, aby ktoś, z kim nawiązał kontakt, nie był zainteresowany reprezentowaniem Polski.
Większość zaproszonych do Londynu zawodników i zawodniczek urodziła się w latach 2001-2005, jeszcze nad Wisłą. Ich rodzice wyemigrowali w poszukiwaniu pracy wraz ze wstąpieniem Polski w 2004 roku do Unii Europejskiej. Trenują w takich klubach jak Tottenham, West Bromwich Albion, Derby Couty, Chelsea czy Brighton. Mówią po polsku. Na spotkanie z przedstawicielami PZPN przybyli z wielką radością i nadziejami. – Naszym marzeniem jest, aby kiedyś któreś z was zagrało w pierwszej reprezentacji Polski - witał przybyłych z rodzicami chłopców i dziewczynki wicedyrektor sportowy PZPN, Bogdan Basałaj. – Skoro tu jesteście, to znaczy, że macie ogromny potencjał - dodawał trener reprezentacji U-16 Bartłomiej Zalewski. Przyjechał także wicemistrz Igrzysk Olimpijskich z Barcelony Dariusz Gęsior.
Przed spotkaniem w ambasadzie, podobnie jak roku temu, osiemnastu wybranych chłopców rozegrało w ośrodku treningowym Queen's Park Rangers mecz towarzyski z rówieśnikami z akademii QPR. Młoda polska reprezentacja wygrała 8:3. Spotkanie rozgrywano w systemie 4x20 minut. Dla porównania, przed rokiem QPR wygrało w ulewie 6:2. Naszą drużynę poprowadzili Bartosz Andryszak, trener/analityk rezerw QPR oraz Mariusz Stolarczyk, pracujący w prywatnej akademii piłkarskiej w Londynie.
Jednym z wyróżniających się w meczu kontrolnym zawodników był Maksymilian Boruc. 14-latek gra na pozycji, a jakże, bramkarza. – Jesteśmy daleką rodziną Artura, ale nie utrzymujemy z nim kontaktu - wyjaśnia mama Maksa, pani Anna. Maks przyjechał do Londynu z rodzicami i młodszym bratem Filipem aż ze Szwecji, gdzie mieszka od jedenastu lat. Trenuje w IFK Vernamo. Tata Paweł bardzo dba o rozwój talentu syna. Maks, oprócz treningów w klubie, ma prywatne zajęcia z trenerem bramkarzy, który raz w miesiącu przylatuje aż z Polski. Latem młody golkiper jeździ natomiast na obozy bramkarskie, a ostatnio przebywał na letnim zgrupowaniu organizowanym w Turynie przez Juventus. Chłopak poza tym mówi w czterech językach - polskim, angielskim, niemieckim i szwedzkim. – Jak na swój wiek, sporo świata już zwiedził - chwali syna mama.
– Mają wielkie szczęście, że mogą tu przyjechać i zagrać taki mecz - mówi z kolei pani Ewa, mama 13-letniego Manuela Witkowskiego. Chłopiec urodził się i wychował w Hiszpanii. Przygodę z piłką zaczynał w szkółce Valencii, reprezentował także barwy Levante. Rodzice w tym roku chcieli wrócić do Polski na stałe. Manuel trafił na testy do akademii Lecha Poznań. – W Poznaniu przyjęli go z otwartymi ramionami, ale on tęsknił za życiem w Hiszpanii. Nie zna życia poza nią. Tam ma kolegów, a my zrobimy dla niego wszystko – opowiada pani Ewa. Ostatecznie wraz z mężem ze względu na syna postanowili pozostać na Półwyspie Iberyjskim.
Na prawej obronie dobrze radził sobie Ashley Akpan. Dwunastolatek jest synem Polki i Nigeryjczyka. Na co dzień trenuje w akademii Chelsea. W piłkę zaczął grać w wieku czterech lat, a jego pierwszym klubem była... założona przez Romana Koseckiego Kosa Konstancin. Ashley pojawił się w polskiej ambasadzie z młodszą o dwa lata siostrą Ashanti, która również kopie, tyle że w drużynie Chelsea Ladies. – Ashanti robi furorę, ogrywa starszych od siebie, także chłopaków. Obecnie trenuje w zespole U-12, ale chcemy ją przenieść grupę wyżej - opowiada z dumą mama Magdalena.
Na spotkanie w Londynie przyjechały trzy piłkarki. Oprócz Ashanti były to Weronika Baranowska, która niedawno podpisała kontrakt z Watford FC Ladies oraz Wiktoria Gawłowska z FC Earls Barton. Osiemnastoletnia Wiktoria była najstarsza spośród zaproszonych do stolicy Anglii. Na Wyspy wyemigrowała niedawno, bo trzy lata temu. W pierwszym sezonie gry dla swojego klubu została królową strzelczyń ligi. W 32 meczach strzeliła 15 goli. – Cały czas gram też z chłopakami, od nich można się więcej nauczyć – przyznaje Wiktoria, dodając, że wcale od nich nie odstaje. Chciałaby zmienić klub, przenieść się do którejś z drużyn błyskawicznie rozwijającej się damskiej Premier League. – Mam nadzieję, że się uda, chociaż trener nie chce mnie puścić – uśmiecha się, licząc na to, że kiedyś otrzyma szansę gry dla Polski.
Paula Duda