Aktualności

Katarzyna Gozdek – gdy szczęście jest silniejsze niż ból

Specjalne10.02.2018 

Dla wielu polskich piłkarek mistrzostwo Europy do lat 17 było preludium do pięknej kariery. Dla Katarzyny Gozdek, kapitan tej złotej drużyny, początkiem drogi krzyżowej. W wieku 22 lat ma za sobą dwie operacje, a przed nią kolejna. Nie poddaje się, a swoją historią chce pokazać, że siła marzeń jest najsilniejsza.

Czerwiec 2013 roku. Dwie minuty do zakończenia półfinału mistrzostw Europy kobiet do lat 17. W Nyonie Polki prowadzą z Belgią 3:1 i za chwilę mają wywalczyć awans do finału. Wyczyn, jakiego w polskiej piłce kobiecej nigdy wcześniej nikt nie dokonał. Sędzia spogląda na zegarek, na ławce rezerwowych już nikt nie może usiedzieć. Wtedy kapitan biało-czerwonych Katarzyna Gozdek, grająca na środku obrony, wślizgiem próbuje odebrać rywalce piłkę. W kolanie coś gruchnęło. Nie może się podnieść. Ale wtedy jeszcze nie wie, że dla niej to koniec pięknej przygody. Szczęście jest silniejsze niż ból. Euforia tłumi smutek. – Dopiero, kiedy koleżanki zniosły mnie do szatni. Gdy emocje opadły, wtedy dotarł do mnie przenikliwy ból, który rozdzierał moje kolano – wspomina polska piłkarka. – Ale nawet wtedy nie myślałam, że to będzie dla mnie koniec – przekonuje.

Liczą się tylko marzenia

Do finału, w którym Polki miały zmierzyć się ze Szwedkami, zostały dwa dni. Gozdek do swojej współlokatorki, bramkarki Ani Okulewicz mówi głosem pełnym nadziei: „Bela, może ja jakoś dam radę, muszę dać”. Ze łzami w oczach próbuje biegać po pokoju. Nic z tego, ból jest nie do wytrzymania. Ale prawdziwą diagnozę usłyszy dopiero po powrocie do Polski.

Finał ogląda z ławki rezerwowych. Obok leżą kule. Gdy sędzia kończy mecz, a Polki sięgają po złoto, Gozdek nie zważając na ból wbiega na boisko. Paulina Dudek, dziś piłkarka PSG, natychmiast zakłada jej opaskę kapitana. Puchar za mistrzostwo Europy podnosi podpierając się o kule. – Nawet przez moment nie czułam smutku. To była taka ogromna radość. Wtedy liczyły się tylko nasze wielkie marzenia – wspomina piłkarka pochodząca z Tomaszowa Lubelskiego.

Po powrocie do kraju trwa euforia, polskie piłkarki witane są jak narodowe bohaterki, zapraszane przez ważne osobistości. Wtedy Katarzyna Gozdek słyszy pierwszy wyrok: zerwane więzadła krzyżowe w kolanie. Ale nie przejmuje się tym bardzo. Jest przekonana, że przed nią jeszcze cała kariera. – Miałam dopiero 17 lat i do końca nie wiedziałam, co o tym wszystkim myśleć. Przez głowę przeleciała myśl: kurde, co jest? Zdobyłyśmy mistrzostwo Europy, a ja jakaś kontuzja. To nie tak miało być, ale cały czas traktowałam to jako stan przejściowy – przyznaje.

A to był dopiero początek

Gozdek przechodzi operację i wraca do Wrocławia. Gdy jej koleżanki z drużyny, Ewa Pajor, Paulina Dudek, Ewelina Kamczyk, zaczynają debiutować w pierwszej reprezentacji Polski, ona spędza miesiące na żmudnej rehabilitacji. Wraca do treningów i wtedy… nie wytrzymuje drugie kolano. Znów zerwane więzadła, znów operacja, znów rehabilitacja. Życie znów daje jej w twarz, bo AZS Wrocław nie decyduje się przedłużyć z nią kontraktu. – Wtedy po raz pierwszy nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić – wspomina. Zgłosił się po nią Medyk Konin, który już wtedy był mistrzem Polski. – Medyk zbroił się wtedy na Ligę Mistrzyń. Zaraz po mnie przyszły znakomite piłkarki tj. Natalia Chudzik, Agata Tarczyńska, Kasia Daleszczyk, Dagmara Grad. Niestety, nie dostałam szansy.

Po pół roku odchodzi na wypożyczenie do Piaseczna, ale wyjazdy na treningi i mecze trudno pogodzić ze studiami. Trzy lata po zdobyciu mistrzostwa Europy, w wieku zaledwie 20 lat, Gozdek podejmuje najtrudniejszą decyzję w życiu: kończy karierę. – Wiedziałam, że w Medyku nie będę grała, a nie chciałam się przeprowadzać i przerywać wymarzonych studiów – tłumaczy. Przez kolejny rok pilnie uczy się fizjoterapii, choć nie wie, jak bardzo jej się to jeszcze przyda. Podejmuje też pracę na siłowni.

Nie ma żalu, że innym się udało. Ewa Pajor zdobywa mistrzostwo Niemiec, Paulina Dudek trafia do PSG, Ewelina Kamczyk jest królową strzelczyń Ekstraligi, Kinga Szemik spełnia marzenia w USA. – Śledzę ich postępy i trzymam kciuki. Fajnie się ogląda dziewczyny w akcji na takim poziomie – mówi bez żalu w głosie, choć sama nie dostała nawet szansy gry w reprezentacji do lat 19. Tamten półfinał mistrzostw Europy był jej ostatnim meczem w koszulce z orzełkiem.  

Czasem zastanawia się tylko, dlaczego to wszystko spotkało akurat ją. I dlaczego aż tyle razy. – Nie wiem, co jest powodem. Na pewno nie rehabilitacja, bo do niej przykładałam się bardzo. Pasjonuję się tym – mówi i dodaje: – Może uwarunkowania genetyczne. Mój tata też był piłkarzem i też miał kilka operacji na kolano. A może obciążenia? Na nas po tych mistrzostwach był taki boom, że chciano, żebyśmy grały bez przerwy. Ostatnio oglądałam zdjęcie naszej złotej drużyny i doliczyłam się tylko trzech zawodniczek, które po tamtym turnieju nie wylądowałyby na stole operacyjnym.

Do młodych piłkarek ma jedną radę: dbajcie o siebie i ubezpieczajcie się. – Wiem, że to trudny temat, ale trzeba o tym myśleć. Po drugiej kontuzji kolana dostałam 300 zł z ubezpieczenia. Nie muszę mówić, na co to wystarczy – wyznaje.

Ale nie poddaje się nawet na moment. – Inni ludzie mają w życiu dużo gorzej. Wcale nie mogą chodzić albo cierpią na śmiertelne choroby. A u mnie to tylko stan przejściowy, z którym muszę sobie poradzić. Nie ma co się załamywać – przekonuje.

Kolejny powrót i kolejna operacja

Bez piłki wytrzymuje tylko rok. Zgłasza się do drużyny UAM Poznań na Akademickie Mistrzostwa Polski w futsalu. Latem wyjeżdża z tym samym zespołem na turniej Ligi Mistrzyń w beach soccerze. Jest tam gwiazdą, strzela gola za golem. Ale znów czuje coś niepokojącego w kolanie. Nie przejmuje się tym jednak, bo myśli, że po tylu przejściach, tak po prostu musi być. Gra na mistrzostwach Polski w piłce plażowej i rozpoczyna przygotowania do sezonu Ekstraligi w futsalu. I wtedy na treningu znów czuje znajomy ból. – Ale nie tak silny jak wcześniej. Zrobiłam badania, bo czułam dyskomfort, ale nie sądziłam, że znów zerwę więzadła – przyznaje. – Gdy za pierwszym razem wstawiano mi implant usłyszałam, że teraz już na pewno nigdy się nie zerwie.

Lekarz reprezentacji Polski Jacek Jaroszewski bada kolano i mówi, że przez kilka lat prawdopodobnie powstała narośl kostna, która tarła sztuczne więzadło, aż doprowadziła do jego zerwania. Odpowiada: „Panie doktorze, ale ja w ogóle tego nie czułam, nogi mam silne”. Operacje implantów są dużo bardziej skomplikowane, bo najpierw trzeba wyczyścić kolano, a dopiero później można przeprowadzić rekonstrukcję. Ale dr Jaroszewski podejmuje się wyzwania. Zaczyna się wyścig z czasem. Znajomi piłkarki wpadają na pomysł, by założyć zbiórkę w internecie. Jej wyniki przechodzą najśmielsze oczekiwania. Zrzuca się niemal całe środowisko, Ewa Pajor przysyła koszulkę z Wolfsburga, kwotę udaje się zebrać w zaledwie tydzień. Lekarz wyznacza termin operacji na 9 marca.

– Niektórzy dziwią się, że mi się jeszcze chce, ale ja nie chcę, żeby to się tak skończyło. Nie wyobrażam sobie, żebym nie mogła grać w piłkę. Rodzice nie powiedzieli mi ani razu: Kasia, daj sobie już spokój. Oni mnie najlepiej znają i rozumieją – mówi. – Wiesz, o czym marzę? Marzę o tym, żeby choć jeszcze jeden raz zagrać w reprezentacji Polski. Obojętnie czy na trawie, w futsalu, czy w beach soccerze. Może ten los, który odebrał mi finał mistrzostw Europy, chciał mi w ten sposób pokazać, że jeszcze kiedyś podniosę puchar – kończy z nadzieją kapitan mistrzyń Europy.

Tekst i zdjęcia Hanna Urbaniak

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności