Aktualności
Kapica, Waligóra, Kompała… Królowie strzelców bez debiutu w reprezentacji
Pierwszym piłkarzem, który okazał się najskuteczniejszym ligowym strzelcem, a nigdy w karierze nie założył reprezentacyjnej koszulki, jest Rochus Nastula. Aby przypomnieć sobie tego zawodnika, trzeba sięgnąć do czasów międzywojennych. Urodzony w Lipinach Nastula grał dla tamtejszych Silesii i Naprzodu, ale na głębsze wody wypłynął w Czarnych Lwów. W 1929 roku, mimo regularnej pracy w zakładach mięsnych, został najlepszym ligowym strzelcem. Zdobył 25 bramek, choć Czarni nie należeli do ligowej czołówki. Zajęli ostatnie bezpieczne miejsce w rozgrywkach, o jeden punkt wyprzedzając zdegradowane 1. FC Katowice oraz Klub Turystów Łódź. Rochus Nastula, mimo świetnej postawy w lidze, nie dostał jednak nigdy szansy występu w reprezentacji Polski.
Na kolejny taki przypadek trzeba było czekać aż do 1982 roku. Wówczas najskuteczniejszym strzelcem ekstraklasy okazał się Grzegorz Kapica, przywdziewający koszulkę Szombierek Bytom. Ekipa z Górnego Śląska dwa lata wcześniej sensacyjnie sięgnęła po mistrzostwo kraju, ale w kolejnych latach stała się ligowym średniakiem. Ponad przeciętność wybił się Kapica, który w sezonie 1981/1982 piętnaście razy trafił do siatki. Wystarczyło to, aby zdobyć koronę króla strzelców, ale nie do tego, by dostać szansę w reprezentacji Polski.
Dziesięć lat później wyczyn Kapicy powtórzył Mirosław Waligóra. Występujący w sezonie 1991/1992 w Hutniku Kraków piłkarz zdobył 20 bramek i wspólnie z Jerzym Podbrożnym mógł cieszyć się z tytułu króla strzelców. Waligóra znalazł się w kadrze na Igrzyska Olimpijskie w Barcelonie, ale i tam pełnił rolę zmiennika dla Andrzeja Juskowiaka i Wojciecha Kowalczyka. Choć w kadrze olimpijskiej występował dość regularnie, w seniorskiej kadrze nie pojawił się ani razu.
Dwa lata po Waligórze tytuł króla strzelców zapisał na swoim koncie Zenon Burzawa. Lwią część kariery spędził w Stilonie Gorzów Wielkopolski, ale w ekstraklasie pojawił się w barwach Sokoła Pniewy. Już w swoim premierowym sezonie w krajowej elicie zdobył 21 bramek, okazując się najlepszym strzelcem ligi. Co ciekawe, był to jego jedyny pełny rok spędzony w ekstraklasie. Na starcie kolejnych rozgrywek i rozegraniu jednego spotkania wyjechał do francuskiego AS Lyon-Duchere, by już nigdy nie pojawić się na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w ojczyźnie. Jeden sezon to również zbyt mało, by dostać szansę w zespole narodowym.
Rok później najlepszym ligowym snajperem okazał się Bogusław Cygan. Nieżyjący już niestety piłkarz w barwach Stali Mielec zdobył szesnaście goli. I choć w kolejnych rozgrywkach trafił trzynaście razy, nie pozwoliło mu to na powołanie do kadry narodowej. Podobny los spotkał Adama Kompałę, który w sezonie 1999/2000 zdobył dla zabrskiego Górnika 19 bramek. Nie zdołał mimo to przekonać do siebie selekcjonerów – ani Janusza Wójcika, ani Jerzego Engela i nigdy nie założył koszulki z orłem na piersi.
Ostatnie dwadzieścia lat w polskiej ekstraklasie to napływ napastników spoza granic naszego kraju. Od 2000 roku aż ośmiu piłkarzy z obcym paszportem okazywało się królami strzelców. Aż pięciu z nich nigdy nie wystąpiło w reprezentacji swojego kraju. Ta sztuka udała się tylko Takesure’owi Chinyamie, Artjomsowi Rudnevsowi i Nemanji Nikoliciowi. O ile w przypadku Hiszpanów i Portugalczyk – Carlitosa, Igora Angulo i Marco Paixao – nie można się temu dziwić, bo kadry tych krajów należą do najsilniejszych na świecie i konkurencja jest niesłychanie silna, o tyle brak choćby „1A” przy nazwiskach Stanko Svitlicy i Roberta Demjana nieco – ale nie bardzo – zaskakuje. Trzeba bowiem przy tym uczciwie przyznać, że Svitlica tylko w Legii Warszawa prezentował wysoki poziom i skuteczność. Nie sprawdził się już choćby w niemieckim Hannoverze 96, a kadry Jugosławii, a następnie Serbii i Czarnogóry miały lepszych napastników.
Także Słowacy mogli pochwalić się nieco lepszymi snajperami od Roberta Demjana, który królem strzelców ekstraklasy w barwach Podbeskidzia Bielsko-Biała, z dorobkiem 14 goli, został właściwie dzięki słabości konkurentów, a nie własnym umiejętnościom, które potwierdzał przez kilka sezonów. Ale i taki tytuł trzeba jak najbardziej docenić.
Emil Kopański
Fot: 400mm.pl, Cyfrasport