Aktualności

Jerzy Podbrożny: Jedna bramka powinna zamknąć temat

Specjalne23.08.2016 
Już dziś Legia Warszawa może zapisać się na kartach historii, awansując do Ligi Mistrzów po 20 latach bez udziału polskiego zespołu w tych rozgrywkach. Po raz ostatni klub z Warszawy grał w nich w sezonie 1995/1996. Jednym z bohaterów tamtej drużyny był Jerzy Podbrożny, czołowy zawodnik ekipy Pawła Janasa. Jak ocenia szanse Legii w meczu z Dundalk i jak wspomina swój udział w rozgrywkach LM?

Awansu do Ligi Mistrzów chyba nie da się już wypuścić z rąk.

Nie powinno być takiej możliwości, ale w piłce nożnej wszystko jest możliwe. Mam jednak nadzieję, że losy awansu są już przesądzone.

Jakie zagrożenia dostrzega Pan ze strony Dundalk?

To ekipa, która nie ma już nic do stracenia. Na pewno ruszy do przodu od pierwszego gwizdka, Legia musi być bardzo uważna i skoncentrowana. Z drugiej strony, to stworzy zespołowi Besnika Hasiego okazje do kontrataków. A jedna bramka dla Legii powinna zamknąć całkowicie temat.

Czy niezbyt dobra atmosfera w klubie i bardzo słabe wyniki mogą wpłynąć na postawę Legii w meczu o tak dużą stawkę? Czy piłkarze będą w stanie oczyścić umysły?

Nie powinno mieć to aż takiego wpływu. W piłce jest raz lepiej, raz gorzej. Od pewnego czasu Legia gra bardzo słabo, ale Dundalk jest takim przeciwnikiem, który nie powinien zagrozić drużynie z Łazienkowskiej. Kluczem będzie uniknięcie straty bramki, mogącej wprowadzić sporo nerwowości.

Uważa Pan za słuszne to, co postanowił trener? Może z tak impulsywnymi ruchami należało jednak poczekać do środy?

Na pewno. Przecież w meczu z Arką nie grało trzech zawodników, tylko jedenastu. Nie można skupiać całej winy na małej grupie, takich rzeczy nie należy załatwiać w taki sposób, jak zrobił to trener Hasi. Mam wrażenie, że trochę broni tym swojej pozycji, chce pokazać, że jest w stanie zareagować, a kto wie, czy tak naprawdę nie ma w tym wszystkim jego winy. Być może zespół jest źle przygotowany, czegoś ewidentnie brakuje, bo ta drużyna nie gra tak dobrze, jak ją na to stać.

Mimo kiepskiej postawy Legii, w przypadku awansu mogą zostać odczarowani idole z sezonu 1995/1996, pojawić się nowi.

Świetnie, tego im życzę, tylko… co dalej? Takiego przeciwnika nawet w tak kiepskiej dyspozycji Legia jest w stanie pokonać i trzeba się tylko cieszyć, że akurat trafiła na Dundalk. Gdyby rywal był nieco silniejszy, mogłoby być całkiem inaczej. Fajnie, że się udało i awans jest blisko, tylko teraz pytanie, co będzie w fazie grupowej. To zupełnie inna bajka.



Dziś droga Legii do Ligi Mistrzów trwa trzy rundy, w sezonie 1995/1996 tylko jedną. Wówczas było łatwiej w kwalifikacjach, a trudniej w fazie grupowej?

Teoretycznie było łatwiej, ale tylko ze względu na ilość rund. Rywale byli za to o wiele silniejsi. IFK Goeteborg grał wówczas regularnie w Lidze Mistrzów, nie był to zespół z przypadku. Teraz Legia miała do pokonania trzech rywali, ale weźmy pod uwagę, jakiej klasy.

Co najlepiej zapamiętał Pan z udziału w rozgrywkach Ligi Mistrzów?

Rozpoczęcie meczu. Hymn Ligi Mistrzów, dreszczyk emocji. To coś, czego nigdy nie zapomnę.

Rozmawiał Emil Kopański

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności