Aktualności

[III LIGA] 28-latek u sterów 14-krotnego mistrza Polski

Specjalne05.07.2019 
Gdy Ruch Chorzów zdobywał ostatni tytuł mistrza Polski, nie było go jeszcze na świecie. Dobre wyniki z przełomu XX i XXI może pamiętać jak przez mgłę. 28-letni Łukasz Bereta, prywatnie kibic „Niebieskich”, został trenerem Ruchu i staje przed zadaniem wyciągnięcia 14-krotnego mistrza Polski z największego dołka w historii klubu.

Ruch Chorzów jeszcze trzy lata temu grał w ekstraklasie, a Łukasz Bereta z trybun nieraz oglądał poczynania swoich starszych kolegów. – Zawsze byłem kibicem „Niebieskich”. Nie jeździłem raczej na wyjazdy, ale kibicowałem, bo zresztą pochodzę z takiej części Rudy Śląskiej, gdzie mocno sympatyzują z Ruchem. Najczęściej zasiadałem na trybunie i skupiałem się na grze – mówi Bereta, który kilka lat temu chyba nie myślał, że jego drogi z seniorskim Ruchem tak szybko się skrzyżują.

Jako młody, obiecujący piłkarz najwięcej czasu spędził właśnie w chorzowskim klubie, gdzie przebijał się do składu między innymi z Arturem Sobiechem. Grał w reprezentacji Śląska, był także powoływany do młodzieżowych reprezentacji kraju. – Jako młody chłopak inaczej wyobrażałem sobie przyszłość. Wielu kadrowiczów, z którymi spotykałem się na zgrupowaniach reprezentacji młodzieżowych, gra w piłkę do dzisiaj, chociażby Łukasz Skorupski, Ariel Borysiuk czy Bartosz Salamon. Też o tym marzyłem. Właściwie tylko jeden z nich nie gra – mówi z uśmiechem Bereta, który z czasem, trochę z wyboru, trochę z konieczności, postawił na  „trenerkę”. Gdy już to zrobił oddał jej się bez opamiętania.

– Na początku nie było łatwo. Trudno było odrzucić marzenia o byciu piłkarzem. Wielkim atutem dla mnie w najtrudniejszym momencie, gdy zaczynałem pracę trenerską, było to, że wiedzę teoretyczną mogłem weryfikować w praktyce. To czego dowiedziałem się na AWF, od razu sprawdzałem w życiu – mówi blondwłosy trener, który był najmłodszy na kursach na licencję trenerską UEFA A oraz UEFA Elite Youth A. Dzisiaj jest jednym z najmłodszych trenerów w polskiej piłce klubowej, a jeżeli spojrzymy na uznane ligowe marki, to z pewnością najmłodszym. Do tej pory trenował maksymalnie kluby czwartoligowe na Śląsku, zaliczył także wyjazdy szkoleniowe do czołowych angielskich klubów, między innymi do Manchesteru United i Manchesteru City czy Evertonu. – Mogłem tam poznać wiele osób, z niektórymi utrzymuje kontakt, mam nadzieję, że to doświadczenie pomoże mi w seniorskiej pracy – mówi.

Już jako młody chłopak Bereta przejawiał zainteresowanie sprawami taktycznymi, analizą i „czytaniem gry”. Coś, co dla jego rówieśników było zupełną nowością, dla niego było czymś naturalnym. – Lubiłem dawać sygnał do pressingu lub przewidywać, jak drużyna rywala będzie ustawiona. Uwielbiałem również typować skład czy taktykę na dany mecz. Traktowałem to jako formę zabawy – wspomina aktualny trener „Niebieskich”, który przyznaje, że nie myślał jeszcze wtedy o trenowaniu innych.



Swoisty przełom nastąpił w trzecioligowym Rozwoju Katowice. Tam Bereta-piłkarz natrafił na trenera Mirosława Smyłę. – Często mówił mi, abym pod żadnym pozorem nie rezygnował z nauki, a zacząłem wówczas studia na AWF. Gdy pół roku później rozstawałem się z katowickim klubem, miałem wówczas kontuzję, a do drużyny wchodził za mnie między innymi Arek Milik. Trener Smyła ponownie zwrócił uwagę na edukację. Wziąłem to sobie do serca – opowiada Bereta, o którym latem kilka ciepłych słów w Chorzowie powiedział właśnie Smyła.

Bereta już jako 21-latek zaczął trenować, najpierw szkolił dzieciaków z Akademii Piłkarskiej Ruchu Chorzów, rok później zaczął pracować z seniorami. Do jesieni ubiegłego roku łączył to jeszcze z bieganiem i graniem na murawie. Ostatecznie buty na kołku zawiesił niespełna rok temu. „Pomogła” mu w tym też choroba. – Jestem cukrzykiem. W pewnym sensie jest to moje szczęście, że choroba pojawiła się teraz, bo byłoby mi dużo trudniej rezygnować ze sportu, gdybym był zawodowym piłkarzem. Początki były ciężkie, musiałem położyć się na tydzień do szpitala. Teraz już jest chyba mało osób, które bardziej dbają o siebie i swoje zdrowie niż ja – mówi trener Ruchu.

Bereta zbierał pozytywne opinie za pracę w ostatnich klubach, zwłaszcza w czwartoligowym Gwarku Ornontowice. Mimo młodego wieku umiał dogadać się ze starszyzną w drużynie. Dał się także poznać jako trener bezkompromisowy. Zawodnicy, którzy z różnych względów, niemal etatowo mogli liczyć na granie, swój status stracili właśnie u trenera Berety. – Ważna jest szatnia. Może i straciłem jednego zawodnika, ale zyskałem całą resztę – mówi o jednej ze swoich podstawowych zasad Bereta. Latem miał też inne oferty, ale zdecydował się na Ruch. – To dla mnie szansa – zapewnia.

Obecny, trzecioligowy Ruch ma się opierać przede wszystkim na młodzieży ze Śląska. Bereta zna ten rynek doskonale. W pierwszych dniach pracy jego telefon nie przestawał dzwonić. – Przez pierwsze dni spałem po 4-5 godzin i starałem się przez kolejne 3-4 godziny nie myśleć o tym, co dzieje się w klubie. Reszta to cały czas rozmowy telefoniczne i praca – mówi trener, który stanie wkrótce przed najpoważniejszym wyzwaniem. Na Cichej są bowiem olbrzymie oczekiwania. Drużyna ma zacząć wygrywać i w końcu odbić się od piłkarskiego dna. – Deklaracji żadnych składać nie będziemy. Zespół musi dostać czas, bo jest na etapie budowy. To na pewno jeszcze nie jest ekipa w stu procentach Łukasza Berety. W przyszłym sezonie chcemy powalczyć o awans – mówi ostrożnie Bereta, który z Ruchem związał się dwuletnią umową. Pierwszy egzamin młodego trenera czeka w pierwszy weekend sierpnia.

Tadeusz Danisz

Fot: 400mm.pl

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności