Aktualności

Gol o większej wartości niż wszystkie inne

Specjalne19.12.2017 
Piotr Czachowski, to kolejny były reprezentant Polski, który został przez nas zaproszony do cyklu „Moje najważniejsze 90 minut”. Bez większego zastanowienia wskazał datę 16 października 1991 roku i mecz eliminacji mistrzostw Europy z Irlandią, w którym strzelił gola. – Ta jedna, jedyna bramka w barwach drużyny narodowej sprawiła mi najwięcej radości ze wszystkich zdobywanych goli od juniora po zakończenie kariery – mówi Czachowski, który z orłem na piersi wystąpił 45 razy.

Mój najważniejszy mecz w barwach drużyny narodowej, to zdecydowanie konfrontacja z eliminacji mistrzostw Europy z Irlandią z 16 października 1991 roku. Dlaczego akurat rywalizacja z Irlandczykami? Bo właśnie w tym meczu udało mi się zdobyć bardzo ładną bramkę – jak się później okazało, to był mój jedyny gol w reprezentacji Polski. Nie tylko moim zdaniem, ale również innych, zagrałem naprawdę bardzo dobre zawody na stadionie w Poznaniu. Czułem wówczas, że jest we mnie „power”, który sprawiał, że grałem jak natchniony. Ale po kolei…

W grupie eliminacji mistrzostw Europy, które odbywały się jeszcze na starych zasadach, trafiliśmy na Wyspiarzy, czyli Anglię i Irlandię. Dwie groźne drużyny, które do dzisiaj słyną z bardzo twardego stylu gry. Mieliśmy jeszcze Turków, jednak oni z wyścigu odpadli bardzo szybko. To między trzema zespołami toczyła się bitwa o to, kto wyjdzie z grupy i pojedzie na turniej w Szwecji. My sami to czuliśmy, że po wielu latach niepowodzeń, nasz zespół stanął przed ogromną szansą, aby po raz pierwszy w historii zakwalifikować się na mistrzostwa Europy.

Mieliśmy słaby początek, bo zaczęliśmy od porażki z Anglikami, ale później poważnie włączyliśmy się do walki o awans. Kalendarz eliminacji mistrzostw Europy ułożył się nam tak, że ostatnie dwa spotkania odbywały się w Polsce. Najpierw w październiku z Irlandią, a później w listopadzie z Anglią. Oba mecze w Poznaniu. Doskonale zdawaliśmy sobie sprawę, że przy zwycięstwach będziemy na pierwszym miejscu w grupie i zagramy w finałach. Niestety mecze nie zakończyły się tak, jak byśmy sobie tego życzyli…

Przed meczem z Irlandią mogliśmy liczyć tylko i wyłącznie na siebie, bo po ewentualnym zwycięstwie nie trzeba byłoby oglądać się na pozostałych rywali. Tworzyliśmy naprawdę fajną ekipę, większość zawodników z naszej drużyny na kadrę przyjeżdżało z lig zagranicznych. Liczyliśmy na ich umiejętności, które pozwoliłyby wprowadzić Polskę do finałów. Zanim wybiegliśmy na murawę czuliśmy presję. Ciążyła na nas. Anglicy mieli sześć punktów, a my z Irlandią po pięć. Mogliśmy wykonać ogromny krok w stronę awansu…

Byliśmy bardzo zmotywowani. Mieliśmy w głowach też pierwsze spotkanie z Irlandczykami, które odbyło się na początku maja w Dublinie. Była tam niesamowita walka, ale udało nam się wrócić z remisem. Zagraliśmy na zero z tyłu, złapaliśmy pewien wiatr w żagle. Piłkarsko nie odstawaliśmy od swoich rywali. Ten mecz nas w pewien sposób zmotywował i pokazał, że można z nimi grać jak równy z równym i teraz ich „pogonić”. A ja nawet mogłem strzelić w nim bramkę, jednak piłka po moim uderzeniu poszybowała nad poprzeczką Pata Bonnera.

W Poznaniu emocji było mnóstwo, bo padała bramka za bramką. Rywale stworzyli sobie groźną sytuację w pierwszej połowie i po naszym błędzie strzelili pierwszego gola. Po zmianie stron udało nam się przeprowadzić bardzo ładną i składną akcję, która zakończyła się wyrównaniem. To ja byłem strzelcem bramki. Wykorzystałem błąd bramkarza, który został zmylony i położył się na murawie. Dopadłem do piłki na jakimś szesnastym lub siedemnastym metrze i mocno huknąłem. Siadła mi idealnie i zrobiło się 1:1. Wykonałem gest zaciśniętej pięści, pojawiła się u mnie radość, ale tylko chwilowa, bo trzeba było grać dalej i szukać kolejnych bramek.

Po moim golu chcieliśmy jak najszybciej wyjść na prowadzenie. Inicjatywa była po naszej stronie. Zyskaliśmy przewagę, graliśmy lepiej i tworzyliśmy więcej groźnych sytuacji. Nie ustrzegliśmy się jednak dwóch sytuacji, po których padły dwie bramki dla Irlandii… Najpierw po błędzie naszej obrony do siatki Józefa Wandzika trafił osamotniony Andy Townsend, a chwilę później podwyższył Tony Cascarino. Przegrywaliśmy 1:3. Bramka praktycznie zamknęła mecz.

Tego dnia mieliśmy wielkie serducha i wielkie ambicje. Nie traciliśmy nadziei i szukaliśmy swojej szansy, bo do końca meczu pozostało jeszcze dwadzieścia minut. Walczyliśmy dalej, robiliśmy wszystko, co w naszej mocy i udało nam się strzelić gola kontaktowego na 2:3. Po uderzeniu w stronę irlandzkiej bramki piłki nie zdołał złapać Pat Bonner. Odbił ją i ta znalazła się pod nogami Jana Furtoka, który umieścił futbolówkę w pustej siatce. To sprawiło, że zaczęliśmy grać jeszcze szybciej. U rywali pojawił się moment zawahania w defensywie, co chcieliśmy prędko wykorzystać. Przyjąłem piłkę z prawej strony boiska i dośrodkowałem w kierunku Janka Urbana, który ją strącił „szczupakiem” i doprowadził do wyrównania. Do końca regulaminowego czasu gry pozostało tylko pięć minut, a my pragnęliśmy tej zwycięskiej bramki. I byliśmy jej bardzo bliscy. Stworzyłem groźną sytuację z Jackiem Zioberem, ale zabrakło nam szczęścia… Po uderzeniu z dość ostrego kąta uderzenie obronił irlandzki golkiper.

Koniec meczu i tylko remis. Z murawy schodziliśmy rozgoryczeni, zawiedzeni, bo przecież mieliśmy wygrać. Przecież to od nas miało wszystko zależeć, a teraz zrobiła się sytuacja, że trzeba było patrzeć na innych. Byliśmy świadomi, jak z naszych rąk umyka ogromna szansa. Źli na siebie byli również Irlandczycy, którzy już witali się z gąską. Mieli nas na widelcu, a pozwolili sobie strzelić gola na remis. Było widać u nich podłamanie. Z rozczarowania dłońmi zakrywali swoje twarze.

Przegraliśmy awans, chociaż nie do końca. W tym momencie musieliśmy liczyć na kogoś w tym ostatnim meczu, ale wiedzieliśmy, że Irlandia jedzie do najsłabszej w grupie Turcji, a my gościmy Anglię. Tliła się w nas iskierka nadziei. I nawet po 45 minutach ostatniej kolejki nawet byliśmy w finałach, bo prowadziliśmy z Anglikami 1:0, a Turcy takim samym rezultatem wygrywali z Irlandią. Ale w Anglii był taki zawodnik jak Gary Lineker, który zawsze miał sposób na naszą reprezentację. Zawsze był naszym katem i wtedy zdobył bramkę wyrównującą.

Często wspominam ten remis z Irlandią i swoją ładną bramkę. Spotkanie oglądałem nawet kilka razy z zapisu na kasecie wideo. Na pewno mi ten gol dał dużo satysfakcji. Czułem, wiedziałem, że rozgrywałem bardzo dobre spotkanie. Nieśli mnie jeszcze dodatkowo kibice, którzy z emocji wychodzili z siebie. Na tego gola pracowałem dosyć długo. Wiadomo, że zawodnik grający w formacjach defensywnych nie będzie zdobywał za dużo bramek. W Poznaniu mi piłka świetnie spadła, było dużo wolnego miejsca i nie miałem problemów, żeby ją wpakować do siatki.

Do dzisiaj cieszę się z tego, że nie mam czterdzieści pięć meczów, kreska i zero. Tylko jest jeden. Ta jedna, jedyna bramka, która sprawiła mi najwięcej radości ze wszystkich zdobywanych bramek od juniora po zakończenie kariery. Zawsze jak mam chwilę wolnego czasu, to sobie ją obejrzę. Szkoda, że pan Dariusz Szpakowski spóźnił się z komentarzem, bo nawet nie powiedział, kto jest autorem tego trafienia (śmiech). Nie wymienił mojego nazwiska, bo był zaskoczony tym wszystkim i chyba nie za bardzo widział pole gry przed szesnastką.

I na koniec jeszcze dygresja. Trzon tamtego zespołu stanowili zawodnicy z lig zagranicznych, a w naszej kadrze było tylko kilka piłkarzy z polskiej ligi. W tym ja, wówczas zawodnik Zagłębia Lubin. Bardzo marzyłem o wyjeździe i robieniu kariery za granicą, tak jak moi starsi koledzy. Na mecz w Poznaniu z Irlandią przyjechali skauci… londyńskiej Chelsea. Ja na początku o tym nie wiedziałem. Dopiero później mnie o tym poinformowano, że będą oglądać moją grę. Po meczu zaproponowano mi testy w Londynie. Udałem się tam na dziesięć dni i uważam, że wypadłem na nich dobrze. Kontrakt był blisko, warunki były praktycznie uzgodnione. Jednak na ostatniej prostej umowa nie została sfinalizowana. Do dzisiaj nie wiem dlaczego. Może poszło o kwestie finansowe. Losy mojej kariery potoczyły się inaczej, bo później trafiłem do włoskiego Udinese.

Wysłuchał Jacek Janczewski

Fot. East News

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności