Aktualności
Za rzadko mówiłem bliskim, że ich kocham...
Za Panem najtrudniejszy okres w życiu?
(chwila zastanowienia) Chyba tak. Tak się złożyło, że na szczęście w przeszłości nie miałem tak wielu gorszych chwili. Jeśli nawet były, to nie aż tak nieszczęśliwe, jak te ostatnie. Spokojnie jednak, bo powoli wychodzę na prostą…
No właśnie, jak Pana sytuacja ze zdrowiem?
Jestem teraz w trakcie sześciomiesięcznego etapu leczenia od momentu powrotu z Chin. W tym okresie biorę zapisane przez chińskich specjalistów lekarstwa i podobno ma nastąpić kolejne piętnastoprocentowe polepszenie odległości widzenia. Zresztą potwierdzili to też polscy okuliści, którzy badali mnie przed wylotem i po powrocie z Chin. Ku ich zdziwieniu nastąpiła może niewielka, ale poprawa. Pozwala mi jednak lepiej funkcjonować w życiu codziennym. Mogę oglądać telewizję, swobodniej poruszać się na ulicy. Wcześniej musiałem pytać ludzi o autobusy, a teraz przynajmniej widzę konkretny numer. Niby drobne rzeczy, ale nawet nie wie Pan, jak ułatwiają życie…
Co Pan pomyślał w momencie diagnozy?
Na początku, że to sytuacja bez wyjścia, choć miałem maleńką nadzieję, że jakieś rozwiązanie się znajdzie. Gdy ma się moje lata, to trzeba sobie jakoś wytłumaczyć różne koleje losu. Nikt nie jest wieczny i w zasadzie swoje życie spędziłem szczęśliwie. Mam wspaniałą rodzinę, zwiedziłem świat, przeżyłem piękne piłkarskie przygody, odniosłem dość istotne sukcesy w piłce młodzieżowej, poznałem masę ciekawych ludzi. Moje życie było wspaniałe, teraz też nie będzie gorsze. Wytłumaczyłem sobie, że ono również ma swoje plusy. Udało się, że mogę pracować i to jest wspaniała sprawa. Będąc na emeryturze zawsze sobie znajdę zajęcie. Nie mam zamiaru siedzieć w oknie i obserwować ludzi. Potrafię godzinami słuchać muzyki, mam ponagrywane 100 audiobooków. Daję sobie radę w życiu. Człowiek całe życie stawał w obliczu walki i teraz też muszę powalczyć o kolejną wygraną.
Wreszcie mógł Pan wrócić do wykonywania pracy w ukochanym klubie.
Podpisałem umowę z Arką Gdynia i jestem wiceprzewodniczącym Rady Nadzorczej, a także doradcą prezesa do spraw szkoleniowych. Od miesiąca jestem pracownikiem, chodzę do pracy, coraz lepiej funkcjonuję. W krótkim czasie udało mi się namówić mojego bardzo dobrego kolegę Edwarda Klejndinsta, by został dyrektorem sportowym Arki. Poza tym udało mi się przekonać kolegów, by zatrudnili Janusza Kupcewicza w roli skauta. Zaczynam coraz prężniej pracować i niedługo, mam nadzieję, pojawią się tego efekty. Chciałbym, by Arka była na wyższym miejscu w Polsce, niż aktualnie jest i na które w mojej opinii nie zasługuje. Wracam do życia.
Jak trudne były początki?
Powiedziałem sobie, że nie mogę się zamknąć w domu. Codziennie wychodziłem do ludzi, spacerowałem, wyjeżdżałem do miasta. Nie jest jednak miło, jak za każdym razem musisz pytać przypadkowe osoby o numer autobusu. Ile razy zdarzyło mi się, że wsiadłem do złego autobusu i jechałem w drugą stronę?! Pojechałem gdzieś za daleko, to potem musiałem wracać. I znowu kłopoty… Do dziś mam niestety problemy z rozpoznawaniem ludzi. Czasami muszę odpowiadać na „dzień dobry”, choć to ja powinienem pierwszy to zrobić. Najważniejsze jednak, że chodzę do pracy. Mogę rozmawiać z ludźmi, poruszać się w pomieszczeniach, spotykać z trenerami. Mam już tyle lat, że nie muszę z gwizdkiem biegać po boisku. Teraz chcę przekazywać swoje doświadczenie innym.
Wsparcie przy operacji okazali Panu między innymi Grzegorz Krychowiak, czy Sebastian Mila. To najlepszy dowód na to, że dobro powraca…
Wie Pan, to jeden z największych sukcesów trenera, kiedy właśnie tego typu odruchy dobroci mają jego wychowankowie. Gdy nagle stajesz w obliczu nieszczęścia, ci chłopcy pamiętają o tobie. Chłopcy, z którymi kiedyś parę lat się pracowało i było się dla nich szkoleniowcem, trenerem, a czasem drugim ojcem. Miałeś z nimi dobry kontakt i czułeś, że byłeś po prostu lubiany. Nie zdawałem sobie sprawy, że tak szybko zareagują. Przy każdej okazji gorąco im dziękuję… Tak się cieszę, że Grzesiu robi zdumiewającą karierę w Hiszpanii, a Sebastian, może nieco później, ale wreszcie jest ważnym ogniwem kadry. Strasznie im kibicuję, żeby jak najdłużej grali na takim poziomie!
Czego nauczyły Pana ostatnie miesiące?
Przede wszystkim tego, że w obliczu nieszczęścia poznaje się prawdziwych przyjaciół. Człowiek cały czas gonił, nie miał czasu, zaniedbywał kontakty z rodziną. Dopiero teraz dostrzega, co tracił. Że za rzadko mówił bliskim "kocham Cię", że zawsze był zagoniony, że gdzie wyjeżdżał i wracał… Teraz staram się nadrobić te braki…
Jakim człowiekiem jest teraz Michał Globisz?
Cierpliwszym, spokojniejszym i - choć wielu ludziom wydawałoby się, że nieszczęśliwym - to nie jest prawda. Mój cel na przyszłość jest jeden - korzystać z życia i dalej być szczęśliwym!
Rozmawiał Cezary Jeżowski
TAGI: Michał Globisz, Reprezentacja Polski, Grzegorz Krychowiak, Sebastian Mila, Choroba, Arka Gdynia,