Aktualności
Futbolowy krajobraz Finlandii. „Piłka jest zdecydowanie w cieniu hokeja”
Z czym Wam się kojarzy Finlandia? Na pewno bardziej ze Świętym Mikołajem czy fińską sauną, niż zpiłką nożną. A nawet jeśli pójdziemy w tym kierunku, wielu sympatykom piłki nożnej trudno jest wymienić jakiegoś fińskiego piłkarza poza legendarnym zawodnikiem Ajaksu Amsterdam czy FC Barcelony, Jarim Litmanenem. Dlaczego tak jest? O przyczynach takiej sytuacji porozmawialiśmy z polskimi piłkarzami, którzy przed laty z powodzeniem reprezentowali barwy fińskich klubów – Tomaszem Arceuszem i Michałem Sławutą.
– Kiedyś powiedziałem, że dam sobie rękę uciąć, że nigdy do Finlandii nie pojadę. I teraz nie miałbym ręki – uśmiecha się Michał Sławuta, który na przestrzeni kilku lat zdążył zagrać w siedmiu fińskich klubach. - Z przerwą na roczny pobyt w Szwecji jestem tutaj już 14 lat. Zdążyłem się przyzwyczaić do kraju, język znam, klimat też już nie sprawia problemów, aczkolwiek rzeczywiście wiosną i latem mogłoby być nieco cieplej (śmiech).
Jak w ogóle trafił do tego nordyckiego kraju? – Oj, to musimy pogrzebać trochę w trupach (śmiech). Na pewno jakiś wpływ miało na moje przenosiny do Finlandii to, że mój ojciec tu kiedyś grał, na przełomie lat 80-tych i 90-tych. Miał w związku z tym trochę kontaktów, które przyczyniły się do mojego wyjazdu. W 2002 roku upływał mój kontrakt z Hetmanem Zamość, u nas sezon kończył się w maju, w Finlandii w maju dopiero zaczynał. Jeden z fińskich klubów poszukiwał bramkarza. Ja miałem też propozycję z Polski, ale pomyślałem, że mogę pojechać na wakacje do Finlandii. Nie myślałem w ogóle o tym, żeby tu zakotwiczyć na dłużej, ale spodobałem się zainteresowanemu klubowi i zostałem. Plan jednak był taki, żeby po pół roku przenieść się gdzieś dalej, ale życie jak zwykle wszystko zweryfikowało.
– I tak już minęło 14 lat – opowiada. – Poznałem tu swoją żonę, urodziło się dziecko i jakoś tak wyszło, że już nie było po co wracać do ojczyzny – wyjaśnia Sławuta, obecnie trener bramkarzy w FC Haka.
Nieco inna historia wiąże się z przenosinami na północ Europy Tomasza Arceusza, przed laty napastnika Legii Warszawa, dla której w 146 meczach zdobył 33 bramki. – Byłem wcześniej na Cyprze, gdzie, można powiedzieć, miałem już w kwestii przenosin niemal wszystko dogadane. Gdy jednak wróciłem na chwilę do Polski okazało się, że najpierw kość śródstopia złamał Darek Kubicki, a dwa tygodnie później niemal identycznej kontuzji doznał Darek Wdowczyk. Czyli wypadli dwaj nasi najlepsi boczni obrońcy. W klubie powiedziano mi, że w takim razie nigdzie nie jadę, tylko zamiast w ataku grać będę na boku obrony – wspomina Arceusz. – Opcja wyjazdu do Finlandii pojawiła się dopiero po pół roku. W tamtych czasach wyjazd do tego kraju na pewno się opłacał. Może nie pod względem sportowym, ale finansowym na pewno – mówi. Ostatecznie na zachód Finlandii przyjechał w 1989 roku, po czym przez osiem lat z powodzeniem grał w Vaasan Palloseura.
Zarówno Arceusz, jak i Sławuta, fiński futbol zdążyli poznać od podszewki. Obaj mają spore obawy o jego przyszłość. – Coraz mniej jest młodzieży zainteresowanej sportem. Nie jest to jednak problem tylko Finów, u nas pewnie też jest podobnie. Na kolejnego Litmanena czy Hypię nie ma szans. W Finlandii mieli fajną ekipę w końcówce lat 90-tych i na początku 2000-nych. Wówczas rzeczywiście mogli coś osiągnąć, ale im się nie udało. I nie mówię o pojedynczych spotkaniach, ale o awansie na imprezę mistrzowską – mówi Sławuta. – Nie ma tu warunków dla piłki, nie ma przy niej pieniędzy. Gdyby te były, to zawsze można zatrudnić trenerów czy piłkarzy, którzy raz, że podnieśli by poziom, a dwa, być może zwiększyli zainteresowanie. Ci lepsi, jeśli już się pojawią, zaraz wyjeżdżają za granicę.
– Sam bardzo dużo pracowałem z młodzieżą. I mam spore wątpliwości co do tego, czy młodzi stawiają teraz sport na pierwszym miejscu. A ci najbardziej uzdolnieni, gdy już decydują się na karierę sportową, są zabierani przez hokej. On jest tu dyscypliną narodową – wyjaśnia z kolei Arceusz. – Wiąże się to z odpowiednim finansowaniem. Hokeiści zarabiają w Finlandii dużo lepiej niż piłkarze, a najlepsi grają w NHL. Piłka jest zdecydowanie w cieniu hokeja. Co więcej, Finlandia jest krajem wysoko rozwiniętym, więc dzieci i młodzież regularnie korzystają z dobrodziejstw technologicznych. I sport im nie w głowie – dodaje były napastnik, który dla Vassanu zdobył 68 bramek.
Zauważa jednak, że o ile nie ma chętnych do gry do piłkę, o tyle warunki do uprawiania tej dyscypliny są tu wręcz kapitalne. – Dużo rzeczy się zmienia i to w pozytywną stronę. Przynajmniej jeśli chodzi o infrastrukturę. W każdym większym mieście jest bardzo dużo hal sportowych czy typowo piłkarskich, pełnowymiarowych boisk pod dachem, ze sztuczną nawierzchnią, gdzie są wyśmienite warunki do treningu. W okresie zimowym drużyny z najwyższego poziomu rozgrywkowego rozgrywają w tych halach Puchar Ligi. Spory wpływ na budowę tego typu infrastruktury mają warunki atmosferyczne, ale faktem jest, że Finowie sporo w tę sferę inwestują. Jak ktoś z Polski tu do mnie przyjeżdża, to nie może uwierzyć, że jest tutaj tak dużo tego rodzaju obiektów – tłumaczy wychowanek Błękitnych Raciąż.
To wszystko odbija się na obrazie i grze reprezentacji narodowej, której nieliczni kibice z nostalgią wspominają czasy, gdy po boisku biegał Litmanen. – W kwestii zainteresowania i popularności w ogóle nie można porównywać futbolu do hokeja. Piłka jest na marginesie. W głowach kibiców wciąż jest Jari Litmanen. W zasadzie on jest tutaj królem, a reszta, nawet Sami Hyypiä, to dla Finów po prostu zwykłymi piłkarzami – wyjaśnia Sławuta, który z FC Lahti zdobywał w przeszłości Puchar Finlandii.
– Jeśli teraz miałbym kogoś wyróżnić, to byłby to Roman Eremenko, który przez ostatnie lata bardzo dobrze radził sobie na Ukrainie i w Rosji. Jest to zawodnik, którzy rzeczywiście może zrobić różnicę. Potrafi dobrze dograć, potrafi też strzelić. Siłą Finlandii nie są indywidualności a kolektyw. Finowie dobrze wyglądają dopóki mają siłę. Wtedy potrafią być groźni, ale raczej tylko na początku spotkania – tłumaczy wychowanek Łódzkiego KS-u.
Gdzie na tle niegrających już Litmanena i Hyypii umiejscowić można znanych nam z polskich boisk Kaspra Hamalainena oraz Paulusa Arajuriego? – Obaj są bardzo solidnymi zawodnikami. Z racji niedawnego transferu do Legii bardziej jednak śledzę losy „Hamy” – przyznaje Arceusz. – Jego transfer jest doskonałym przykładem na to, jak piłkę traktują Finowie i Polacy. Tutaj nikt nadzwyczajnie nie emocjonował się jego przenosinami. Obaj na pewno dobrymi występami w Poznaniu wyrobili sobie dobrą markę, jednak wciąż nie są to zawodnicy pokroju wspomnianych wcześniej, wielokrotnych reprezentantów Finlandii. Choć faktem jest, że obaj, a w szczególności Kasper, to bardzo inteligentni piłkarze, którzy przynoszą swoim drużynom wiele pożytku.
Nie wszystkim jednak w Polsce się udało. Wystarczy podać przykład Joela Perovuo, który wiosną 2014 roku „odbił się” od Jagiellonii Białystok. – On trafił na zmianę trenera i korekty w koncepcji gry zespołu. Nie zmienia to jednak faktu, że dużo więcej się po nim spodziewałem. Takie jest jednak życie piłkarza. Nieraz 10 czy 15 minut wystarczy, żeby ktoś zrobił fantastyczną karierę, a zwodnicy naprawdę solidni nie potrafią się przebić przez całe życie – zaznacza Arceusz.
Czego, w oparciu o obserwacje obu mieszkających w Finlandii byłych zawodników, możemy się spodziewać po sobotniej, polsko-fińskiej konfrontacji we Wrocławiu? – Nie sądzę, żeby Finowie mogli zagrozić naszemu zespołowi. Oglądałem kilka ostatnich spotkań w ich wykonaniu, tych lepszych oraz gorszych, i byłbym zdziwiony, gdybyśmy przegrali lub zremisowali. Wydaje mi się, że jeśli będzie ciężko, to tylko do pierwszej bramki. Później, kiedy nasi ruszą do przodu, Finowie będą mieli wiele problemów. To jest po prostu różnica klas – wyjaśnia Sławuta.
– Mimo tego, że mieszkam długo w Finlandii, to serce cały czas bije dla Polski. Będę trzymał kciuki za „biało-czerwonych”, ale myślę, że nawet bez tego, mimo wszystko, nasza reprezentacja nie powinna natrafić na zbyt duży opór – dodaje Tomasz Arceusz, który na zakończenie przesyła pozdrowienia i życzenia wszelkiej pomyślności wszystkim kibicom piłki nożnej w Polsce.
Kamil Świrydowicz
TAGI: finlandia, tomasz arceusz, michal slawuta,