Aktualności
Błękitny Klose. „Finał? To byłyby niezłe jaja!”
Poniedziałek, godzina 12:00
Panie Robercie, możemy porozmawiać chwilę o Cracovii?
Wie Pan co, oddzwonię do Pana za 20 minut i pogadamy ok.?
20 minut później…
Już możemy. Miałem jedno ważne spotkanie w firmie.
To może oddzwonię?
Spokojnie, firma płaci (śmiech).
No dobrze. To jak tam przed meczem sezonu?
Na razie nic się nie dzieje szczególnego… Wszyscy jesteśmy skoncentrowani. W klubie czuć pełną mobilizację. Dziś po pracy jadę na trening i myślę, że będziemy już tylko myśleć o Cracovii.
Dużo się mówi w Stargardzie o tym meczu?
Szczerze to nawet nie wiem. Ja od 7:00 do 15:00 pracuję, popołudniu mam trening, a wieczorem mam tylko czas na zabawę z dzieciakami.
To może chociaż w mediach Pan bryluje?
Aż tak to nie, ale byli u nas z Polsatu Sport. Fajnie, że mówi się o Błękitnych, a jak zobaczyłem materiał ze sobą w Cafe Futbol, to faktycznie zrobiło się miło. Wiem, że na stadionie będzie komplet. Na trybunach może pojawić się około 3 tysięcy osób. Normalnie na te najlepsze mecze w 2. lidze przychodzi maksymalnie tysiąc osób, a już teraz wiem, że na środę jest niewiele biletów. Zapowiada się fajny mecz.
Pracuje Pan do 15:00. Mecz jest o 14:00.
Spokojnie, na 4 marca mam wypisany urlop! Wszystko już załatwione, teraz tylko wyjść na boisko i walczyć.
Trudno łączyć treningi z pracą?
Nie jest łatwo, bo zajęcia są codziennie. Z drugiej strony jakby Pan zobaczył, jaka atmosfera panuje w naszej szatni, to miałby Pan odpowiedź. Jesteśmy fajną grupą, gdzie panuje rodzinna atmosfera. Nie nudzimy się ze sobą, jest dużo śmiechu. Trener Kapuściński fajnie potrafi połączyć młodych i gniewnych chłopaków ze starszymi zawodnikami.
A na co dzień czuje się Pan bardziej piłkarzem czy pracownikiem firmy?
Na pierwszym miejscu jest praca, potem dopiero jest piłka. Przede wszystkim mam zamiar rozwijać się tam, gdzie pracuję. Pamiętajmy, że mam już 37 lat.
Spokojnie, spokojnie. Miroslav Klose też ma 37 lat, a jakoś sobie radzi…
A tu mnie Pan zaskoczył… Aż spojrzę w jego metryczkę… (po chwili) No tak, nie dość, że polskiego pochodzenia, to ta sama pozycja i jeszcze wygrał krajowy puchar! (śmiech)
Przechodząc do meczu, jak duże są Wasze szanse na awans?
Na pewno zdecydowanie mniejsze, niż w poprzednich fazach. To pierwsze spotkanie w Pucharze Polski, gdzie rozegramy mecz i rewanż. To o tyle istotne, że gdy przechodziliśmy poprzednie etapy rozgrywek, to zawsze graliśmy tylko jedno spotkanie. Teraz nic nam nie da mecz życia w Stargardzie, bo na takim samym poziomie będziemy musieli zagrać rewanż w Krakowie.
Dużym sukcesem będzie chociaż jedna wygrana z Cracovią.
Na 10 meczów z Cracovią myślę, że dwa byśmy wygrali, dwa zremisowali i sześć przegrali. Liczę, że w środę osiągniemy ten pierwszy wynik. Na pewno się nie położymy, bo ciężko pracujemy. Oni też wiedzą, że to ogromna szansa.
Mogą nawet zagrać w europejskich pucharach.
Racja. Dochodzą do finału, grają tam z mistrzem Polski i mają europejskie puchary.
A jak Stargard awansuje do finału?
To byłyby naprawdę niezłe jaja.
Rozmawiał Cezary Jeżowski
TAGI: Stargard, Cracovia, Puchar Polski,