Aktualności
Euzebiusz Smolarek: Naszą siłą był monolit
Moje nazwisko w reprezentacji Polski zapewne kojarzone jest z pamiętnego meczu z Portugalią, który wygraliśmy w Chorzowie po strzelonych przeze mnie golach. Zdecydowanie to był bardzo ważny moment w mojej karierze - także dla pozostałych chłopaków. Dla wielu może być zaskoczeniem to, co powiem, ale gdybym miał wybrać ten najważniejszy mecz w drużynie narodowej, to muszę wskazać rewanżowe spotkanie z Belgią w Chorzowie.
Fot. własne
Muszę przyznać, że do meczu z Belgią podszedłem jak każdego innego spotkania w reprezentacji Polski. Nie miałem jakichś większych nerwów. Wiedzieliśmy, o co gramy. Chcieliśmy komplet punktów. Nawet remis mógł dać nam sukces, ale ja nie byłem piłkarzem, który grał o minimalną stawkę.
W szatni była pełna koncentracja. Każdy z nas wiedział, o co gramy, więc nie potrzebowaliśmy jeszcze dodatkowej mobilizacji. Może czasami ktoś potrzebował jakiegoś nakręcania poprzez krzyk w stylu: „Dawajcie!”, „Walczymy na całego”. Ja nigdy tego nie lubiłem.
Do szatni zeszliśmy z jednobramkowym prowadzeniem. W końcówce pierwszej połowy duży błąd popełniła defensywa rywala. Po zmianie stron nadal nie pozwalaliśmy Belgom na groźne sytuacje pod naszą bramką. Przeciwnicy nic nie mogli zdziałać, czujna była nasza defensywa. I to my wyprowadziliśmy kolejny cios, który jeszcze bardziej podłamał rywali. Kilka minut po rozpoczęciu drugiej połowy przeprowadziliśmy super akcję.
Po końcowym gwizdku sędziego dopiero zaczęło dochodzić do mnie, co się tak naprawdę stało. Radość na boisku, wrzawa na trybunach. W tym stadionie zawsze było coś magicznego, coś szczególnego. Polacy odnieśli tutaj wiele ważnych zwycięstw i fajnie, że też mogłem brać w nich udział.
Fot. East News