Aktualności
Co z tym Wilkiem? Sprawdź nasz komentarz
Awans galicyjskiego klubu do La Liga w pewnym sensie stał się początkiem końca regularnych występów byłego pomocnika Wisły. Z Deportivo odszedł szkoleniowiec, który mocno naciskał na sprowadzenie Wilka (Fernando Vázquez), a jego miejsce zajął Victor Fernández. Pięćdziesięcioczterolatek początkowo w ogóle nie widział Polaka w drużynie i często nie znajdował dla niego miejsca nawet w kadrze meczowej, choć jeszcze rok wcześniej był on kluczowym zawodnikiem Depor. Przełamanie i pierwsze minuty Wilka w La Liga nastąpiły dopiero 5 października, gdy Deportivo przegrało 1:4 z Sevillą, w której pierwsze skrzypce grał Grzegorz Krychowiak.
Mecz, w którym wystąpili dwaj polscy defensywni pomocnicy, był dla Czarka przełomowy. Po starciu z Sevillą nadeszło dziesięć kolejnych meczów, w których były gracz Wisły pojawiał się na murawie, z czego w czterech wystąpił on w pełnym wymiarze czasowym. Wilk rozkręcał się z meczu na mecz, aż w końcu został przez hiszpańskie media wybrany nawet najlepszym piłkarzem Deportivo w meczu z Málagą. „Polak, który latem był półtorej nogi poza klubem, pozostał w Galicji i ciężką pracą zdobył miejsce w zespole”, czytaliśmy w połowie grudnia w największym lokalnym dzienniku, La Voz De Galicia. „Od czasu jego wejścia do podstawowej jedenastki gra Deportivo wygląda o niebo lepiej, a Polak bez wątpienia jest najlepszym zawodnikiem drużyny”.
(fot: East News)
W grudniu na Wilka spływała prawdziwa lawina pochwał, a trener Fernández… posadził go na ławce. Ciężko zrozumieć powody tej decyzji, ponieważ Polak z każdym kolejnym meczem coraz lepiej wywiązywał się ze swoich zadań na boisku. Hiszpańscy dziennikarze chwalili go za wnoszenie odpowiedniego balansu do zespołu, siły, fizycznego poświęcenia, świetnego podejścia taktycznego, gry z „pazurem”, walki od pierwszej do ostatniej minuty; dokładnie dzięki tym samym wartościom fani i trenerzy Sevilli pokochali Grzegorza Krychowiaka, a w kraju z Półwyspu Iberyjskiego mówiło się o modzie na polskich pomocników.
Ciężko w jakikolwiek sposób przewidywać przyszłość Wilka, choćby krótkoterminową. Fernández – co pokazały ostatnie mecze – nie ma stałego składu, nie boi się odstawiać nawet najlepszych piłkarzy. Po serii ośmiu meczów, w których Polak grał średnio 73 minuty, w czterech ostatnich spotkaniach były gracz Wisły dostaje dokładnie o godzinę gry mniej. W niedzielę Deportivo zagra najprawdopodobniej bardzo defensywnie, mówi się o wystawieniu nawet czterech pomocników skoncentrowanych wyłącznie na defensywie, jednak czy szalony trener znajdzie miejsce dla Wilka? Ciężko powiedzieć.
Jeszcze większą zagadką jest przyszłość Wilka po zakończeniu sezonu. Kontrakt Polaka wygasa w czerwcu tego roku, sytuacja finansowa ekipy z Galicji zdecydowanie nie należy do najlepszych, a on sam – jak przyznawał już w kilku, m.in. w powyższym, wywiadach – nie jest pewny, gdzie będzie grać w przyszłym sezonie. Nie da się jednak nie zauważyć faktu, iż po dobrych występach pomocnika na przełomie listopada i grudnia uwagę na niego zwróciła hiszpańska prasa, z największym dziennikiem „MARCA” na czele, który umieścił Wilka nawet w jedenastce kolejki. Drużyny z Półwyspu Iberyjskiego często szukają zawodników z charakterystyką Polaka – walecznych pomocników, którzy są świetnie zorganizowani taktycznie, nie boją się odwalania tzw. czarnej roboty, a w dodatku radzą sobie z grą do przodu. Wilk, podobnie zresztą jak i Krychowiak, był mocno doceniany zarówno przez prasę jak i kibiców, jednak do pełnego udowodnienia swojej wartości potrzebuje zaufania trenera, który od samego początku nie był do niego przekonany. Czarek musi pracować na treningach, musi starać się wykorzystać każdą okazję daną mu przez Victora Fernándeza. Jego kariera w Hiszpanii bynajmniej nie musi skończyć się już po upływie następnych sześciu miesięcy, ba!, powiem więcej: Wilk w formie z grudnia z całą pewnością jest zawodnikiem, który spokojnie znalazłby zatrudnienie przynajmniej w kilku klubach z La Liga.
Jakub Kręcidło, „Przegląd Sportowy”
TAGI: Cezary Wilk, Deportivo La Coruna,