Aktualności

„Ciężko pracuję na swoje nazwisko”. O braciach sławniejszych braci, czyli Dariusz Dudek i inni

Specjalne29.12.2017 

W historii reprezentacji Polski kilkukrotnie zdarzało się, że rodzeni bracia zakładali jej trykot. Tak było w rodzinach Brożków, Żewłakowów czy Świerczewskich. Częściej jednak zdarza się, że gdy jeden z rodzeństwa znajduje się na szczycie, drugi musi mierzyć się z mianem „brata słynniejszego brata”.

Najbardziej wyrazistym przykładem są bracia Dudkowie. Jerzy – 60-krotny reprezentant Polski, były bramkarz między innymi Liverpool FC i Realu Madryt – oraz Dariusz, który choć ma na koncie prawie 200 występów w ekstraklasie, nigdy nie otarł się o zespół narodowy. Dziś Dariusz Dudek prowadzi pierwszoligowe Zagłębie Sosnowiec i zdaje sobie sprawę z tego, że trudno będzie mu „odkleić” przypiętą łatkę. – Często ludzie o to pytają, i nie ukrywam, ciągnie się za mną piętno Jerzego Dudka. Cieszę się, że mam sławnego brata, który zrobił wielką karierę. Jestem z niego dumny. Uważam, że z jego osiągnięć powinien cieszyć się każdy Polak. Sam jednak ciężko pracuję na swoje nazwisko. Jurek za mnie do szkoły trenerów nie pójdzie. Egzaminu za mnie nie zda, wykształcenia też nie zrobi – przyznał w rozmowie z Łączy Nas Piłka.

Chyba największym piłkarskim klanem w Polsce jest za to rodzeństwo Gancarczyków. W pewnym momencie karierę prowadziło równolegle… siedmiu braci. Najwyżej z nich zaszedł Janusz, który w szczytowym momencie formy dostąpił zaszczytu występu w reprezentacji Polski. W 2009 roku zagrał w towarzyskim spotkaniu z Kanadą. Na poziomie ekstraklasy przez kilka sezonów grał jeszcze jeden z tego rodu, Marek. Artur, Andrzej, Krzysztof, Mateusz i Waldemar nie dostąpili zaszczytu występu w najwyższej klasie rozgrywkowej.

Braci, którzy występowal głównie w niższych ligach mają także obecni reprezentanci Polski, Łukasz Piszczek i Wojciech Szczęsny. Marek Piszczek – starszy od Łukasza o pięć lat – przywdziewał trykoty Sokoła Zabrzeg, GKS Tychy ’71 oraz angielskiego Bristol Manor Farm FC. Zapewne więcej osób usłyszało o Janie Szczęsnym. Starszy brat Wojciecha nie zagrał co prawda na wysokim szczeblu, ale często pojawiał się w telewizji, choćby w programie Canal+ „Turbokozak”, gdzie między słupkami starał się zatrzymywać kandydatów do tego miana. Na co dzień występował natomiast między innymi w PKS Radość.

Z tytułem „brata słynniejszego brata” przez długi czas musiał mierzyć się także Paweł Wasilewski. Podczas gdy starszy o dwa lata Marcin zdobywał seryjnie tytuły mistrza Belgii w barwach Anderlechtu oraz był filarem defensywy reprezentacji Polski, Paweł zwiedzał kolejne kluby niższych lig. Występował między innymi w Hutniku Kraków, Kmicie Zabierzów, Stali Stalowa Wola, KSZO Ostrowiec Świętokrzyski czy Odrze Opole. Jesienią grał natomiast dla Proszowianki Proszowice. W 2007 roku otarł się o Lech Poznań, ale jego kariera zakończyła się na jednym występie w Pucharze Ekstraklasy, w którym zdobył nawet bramkę.

W jednym zespole – Legii Warszawa – występowali też swego czasu bracia Grzegorz i Piotr Bronowiccy. Pierwszy z nich, dzięki świetnemu występowi przeciwko Portugalii w kwalifikacjach EURO 2008, zyskał miano „człowieka, który zatrzymał Cristiano Ronaldo”. Łącznie rozegrał w narodowych barwach 14 spotkań. Starszemu bratu starał się dorównać Piotr, ale „Skuter” – bo taki boiskowy przydomek nosił młodszy z Bronowickich – nigdy nie osiągnął poziomu reprezentacyjnego. Mimo to w ekstraklasie wystąpił 70 razy, oprócz Legii także w Górniku Łęczna i Piaście Gliwice. Karierę zakończył w 2010 roku w Pogoni 07 Lubartów.

Ścieżką wydeptaną przez Marcina Burkhardta starał się przez pewien czas podążać jego młodszy brat Filip. Podobnie jak Marcin, także on pierwsze poważne piłkarskie kroki stawiał we wronieckiej Amice. Później jednak ich drogi nieco się rozeszły. Starszy z rodzeństwa zdołał dziesięć razy zagrać w reprezentacji Polski, a także stać się ostatnim zawodnikiem w historii Legii Warszawa, który zagrał z numerem „10” na plecach. Kariera Filipa nieco wyhamowała, jednak cały czas znajdował się on w pobliżu klubów ekstraklasy. Łącznie zagrał w niej 91 spotkań, niemal dokładnie o połowę mniej niż brat. Dziś walczy z ŁKS Łódź o awans do Nice 1 ligi i jest na bardzo dobrej drodze, by ten cel osiągnąć.

Emil Kopański

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności