Aktualności
Bramkostrzelny golkiper, właściciel szkółki i biznesmen – co słychać u półfinalistów ME U-17 z 2012 roku?
Już za nieco ponad pół roku piłkarska Polska będzie emocjonowała się dwoma turniejami, w których wezmą udział młodzieżowe reprezentacje naszego kraju: mistrzostwami świata U-20 oraz mistrzostwami Europy U-21. W ich trakcie nasi kadrowicze postarają się nawiązać do sukcesu sprzed ponad sześciu lat, kiedy zawodnicy z rocznika 1995 znaleźli się w gronie czterech najlepszych europejskich drużyn w swojej kategorii wiekowej.
Występy naszych młodzieżowych reprezentacji na wielkich imprezach w ostatnich latach należały do rzadkości. W Euro U-21 od 1994 roku Polacy zagrali tylko raz – w 2017 roku jako gospodarz turnieju. Nieco lepiej sytuacja wygląda w pozostałych kategoriach wiekowych, chociaż i tu, aby odszukać większy sukces naszej kadry, należy cofnąć się do 2012 roku. To wówczas dowodzeni przez selekcjonera Marcina Dornę piłkarze awansowali do półfinału mistrzostw Europy w kategorii do 17 lat.
Drzwi do finału zamknął nam wtedy Leon Goretzka, który dzisiaj jest zawodnikiem Bayernu Monachium, a w seniorskiej kadrze Niemiec zdążył zaliczyć już 19 występów, strzelając w nich 6 goli. Poza nim, w reprezentacji naszych zachodnich sąsiadów regularnie występuje jeszcze czterech piłkarzy, którzy 13 maja 2012 roku w Lublanie zagrali w zwycięskim meczu przeciwko Polakom: Niklas Süle, Julian Brandt, Max Meyer oraz Timo Werner.
Z polskiej ekipy do seniorskiej kadry przebiło się na razie dwóch zawodników, którzy brali udział w słoweńskim turnieju. Karol Linetty i Mariusz Stępiński byli na Euro 2016 we Francji, a ten pierwszy także na tegorocznym mundialu w Rosji. Obaj na co dzień grają we włoskiej Serie A i pozostają pod obserwacją selekcjonera Jerzego Brzęczka. – Przełożenie kadry U-17 na seniorską reprezentację w każdej federacji z oczywistych względów jest mniejsze niż przełożenie kadry U-20 czy U-21. W przypadku rocznika 1995, jak to w selekcji, część zawodników dotarła do pierwszej reprezentacji czy ekstraklasy, a innym się to nie udało. Pamiętajmy, że ta grupa to nie tylko piłkarze, którzy ostatecznie pojechali na mistrzostwa do Słowenii. O ostatecznym kształcie kadry decydują wybory, ale też przypadki losowe. W szerokiej kadrze znajdowali się w tamtym czasie także m.in. Przemysław Frankowski czy Paweł Dawidowicz – tłumaczy Marcin Dorna.
Poza Linettym i Stępińskim, inni członkowie drużyny z 2012 roku także – choć w różnej formie – kontynuują swoje przygody z piłką. Trzech z nich występuje w ekstraklasie, po dwóch w I i II lidze, czterech w III lidze. Wśród półfinalistów młodzieżowego Euro są również zawodnicy, których obecnie można oglądać na boiskach w niższych klasach rozgrywkowych oraz tacy, którzy grę łączą z innymi piłkarskimi zajęciami. – Mistrzostwa Europy były dla części zawodników bodźcem, np. do wyjazdu zagranicznego. Niekiedy to posłużyło, innym razem nie. Ja jednak jestem dumny, gdy widzę, jak radzą sobie ci zawodnicy – mówi Dorna.
W zachodniopomorskich rozgrywkach IV ligi występuje podstawowy bramkarz tamtej reprezentacji, Oskar Pogorzelec. Na Euro jechał jako jeden z najzdolniejszych zawodników Legii Warszawa. Dzisiaj zawodnik Olimpu Gościno w ogóle nie jest golkiperem, bo przed obecnym sezonem postanowił porzucić rękawice i sprawdzić, jak to jest znaleźć się po drugiej stronie barykady. Obecnie to napastnik mogący pochwalić się coraz lepszymi statystykami.
Zanim Pogorzelec zmienił pozycję, reprezentował Polskę w kategoriach wiekowych od U-15 do U-20. Łącznie z orłem na piersi wystąpił w 32 meczach, z czego 12 w U-17, którą wspomina najlepiej. Już jako junior Oskar myślał o porzuceniu bramki, przed czym powstrzymały go powołania do kadry narodowej. Ostatecznie przestał być golkiperem w trakcie ostatniej przerwy między sezonami. Wcześniej jako bramkarz występował w barwach Siarki Tarnobrzeg, MKS Kluczbork, Concordii Elbląg i KKS 1925 Kalisz.
Podobnie jak Pogorzelec, w IV lidze zakotwiczył podstawowy lewy obrońca w trakcie mistrzostw w Słowenii, Rafał Włodarczyk. On jednak, w przeciwieństwie do eks-golkipera, w dalszym ciągu trzyma się swojej lewej strony – w Błoniance Błonie występuje jako obrońca lub pomocnik. Myślami często wraca do okresu, kiedy regularnie meldował się na zgrupowaniach juniorskich reprezentacji Polski. – To był dla mnie najlepszy okres gry w piłkę. Ostatnio widziałem się z Gracjanem Horoszkiewiczem i rozmawialiśmy o tym, że z chęcią wrócilibyśmy do tamtych chwil. Tego nie da się zapomnieć – opowiada Włodarczyk.
Lewonożny zawodnik jest najlepszym dowodem na to, że młodzieżowe reprezentacje są doskonałym oknem wystawowym na świat. Po udanym Euro Rafał przeniósł się z Mazura Karczew do Herthy Berlin. Tam czekał już na niego Gracjan Horoszkiewicz, przebywający w klubie ze stolicy Niemiec od roku, oraz Vincent Rabiega – inny uczestnik pamiętnych mistrzostw. Żadnemu z nich nie udało się jednak przebić do pierwszego zespołu berlińczyków. – Z Grackiem odchodziliśmy z Herthy w tym samym czasie. Być może zabrakło nam cierpliwości? Po powrocie do Polski nie wszystko ułożyło się tak, jak planowaliśmy – wspomina Włodarczyk. Jego droga do Błonia prowadziła przez I i II ligę: Dolcan Ząbki, Znicz Pruszków i Olimpię Zambrów. W międzyczasie był również na testach w ekstraklasowej Koronie Kielce. Od roku gra w IV-ligowej Błoniance, w której jest mu bardzo dobrze. Wkrótce zacznie też kurs trenerski UEFA B, ponieważ swoją przyszłość wiąże z futbolem. – Na początek chciałbym pracować z najmłodszymi i łączyć grę z trenowaniem. Od dziecka jestem w piłce i nie wyobrażam sobie, abym miał się zajmować czymś innym – zapowiada lewonożny zawodnik.
Po przedwczesnym zakończeniu kariery, przy futbolu pozostał rezerwowy bramkarz kadry Dorny, Aleksander Wandzel. Początkowo pracował w Legii Warszawa, gdzie miał możliwość od środka podpatrywać funkcjonowanie klubu. Dzisiaj nadal jest aktywny w środowisku, a na meczach przy Łazienkowskiej pojawia się zawsze, gdy tylko jest w Warszawie. Ponadto sporadycznie grywa w piłkę ze znajomymi i klientami.
Zdecydowanie więcej czasu poświęca jednak na biznes. Wandzel od ponad roku jest zaangażowany w rozwój Grupy Abstra, ale nawet tam nie zapomina o futbolu. Abstra razem z Onetem jest współproducentem programu „Prosto w Szczenę” Łukasza Wiśniowskiego i Wojciecha Szczęsnego oraz planuje kolejne projekty piłkarskie. Olek nagrywa również podcast o tematyce sportowej.
Historia Wandzla dowodzi, że nawet kontuzja nie musi oznaczać rozbratu ze sportem. Z problemami zdrowotnymi zmagają się również Horoszkiewicz i Rabiega. Zawodnicy, którzy ostatnio występowali na czwartym poziomie rozgrywkowym w Niemczech, trapieni są kontuzjami, skutecznie hamującymi ich kariery. – Jestem po konsultacjach z lekarzem. Wreszcie mogę wrócić do gry. Od stycznia będę wolnym zawodnikiem i już zaczynają pojawiać się ciekawe propozycje. Zamierzam pograć jeszcze na wysokim poziomie – zapowiada Horoszkiewicz, który przez wiele lat piastował funkcję kapitana juniorskich reprezentacji Polski. Ze względu na cechy przywódcze, dorobił się nawet pseudonimu „Generał”. Dzisiaj, nieco z tylnego fotela, dowodzi szkółkami piłkarskimi dla dzieci w wieku 4-15 lat. W trzech różnych lokalizacjach „Fabryki Talentów” (Głogowie, Gaworzycach i Kotli) trenuje łącznie blisko 90 młodych zawodników.
Fot. Fabryka Talentów GH
– Dwa lata temu wraz z kuzynem założyliśmy szkółkę. Chcemy robić coś dla dzieci z małych miejscowości, być dla nich pomostem do dużych klubów. Mamy swoją wizję, a przy tym pracujemy według Narodowego Modelu Gry. Ja jak na razie mieszkam dość daleko, ale osoby, którym ufam, są na miejscu i świetnie rozwijają projekt – opowiada Horoszkiewicz. – Praca z dziećmi to dla mnie hobby, ale i poduszka, która zapewni miękkie lądowanie po zakończeniu kariery. Dzięki temu nie będę musiał odchodzić od piłki i w dalszym ciągu będę robił to, co kocham.
W Genui czy Błoniu, na najsłynniejszych stadionach Europy czy za biurkiem, uczestnicy największego sukcesu polskiej piłki młodzieżowej ostatnich lat wciąż aktywnie działają w futbolu. Z różnych powodów nie wszyscy zrobili kariery na miarę swojego potencjału, jednak u każdego piłka już na zawsze będzie miała szczególne miejsce.
Rafał Cepko