Aktualności

Artur Dzierzbicki, kucharz kadry U-21: Jan Bednarek może otwierać restaurację!

Specjalne23.12.2018 
Jego kuchnia podbija serca każdego, kto tylko jej spróbuje. Artur Dzierzbicki, kucharz reprezentacji Polski do lat 21, na co dzień pracujący w Lechu Poznań i hotelu Rodan, doskonale zna specyfikę przyrządzania potraw dla piłkarzy i nie tylko. – Jeśli piłkarz sam się nie upilnuje, nikt nie zrobi tego za niego – przyznaje w świątecznej rozmowie z Łączy Nas Piłka.

Piłkarze w święta mogą popuścić pasa, czy raczej powinni zachować dietę i nie przesadzać?

Wszyscy zaczynamy przerwę świąteczną, więc tak naprawdę dietę w święta można nieco odpuścić. Piłkarze tak samo, to dla nich czas na małe „zluzowanie”. Okres noworoczny jest dopiero takim, w którym trzeba się nieco bardziej pilnować, bo za chwilę zaczynają się obozy przygotowawcze. Inna sprawa, że minęły już te czasy, że zawodnicy w święta jedli bez umiaru, nie mając świadomości, ile ich później może to kosztować, przyjeżdżając do klubu z kilkukilogramową nadwagą. Choć przyznaję, że też spotkałem na swojej drodze zawodników, którzy potrafili się zapomnieć. Jeśli piłkarz sam się nie upilnuje, nikt nie zrobi tego za niego. Wracając do samego pytania, nie mamy do czynienia z rygorystyczną dietą w święta, która zabroni spróbowania pierogów z kapustą i grzybami czy innych potraw wigilijnych. Wszyscy są świadomi, wiedzą co i kiedy mogą, i czym grozi nadwaga po powrocie do klubu.

Zawodnicy, z którymi na co dzień pracujesz, zgłaszają się do ciebie przed świętami po przepisy czy gotowe dania?

Po przepisy przychodzą często, podpytują, jak przygotować na przykład ryby, żeby były soczyste, a nie wysuszone. Chętnie im podpowiadam. Robią to, bo widzę, że im smakują potrawy, które przygotowuję. Zawodnicy często też proszą, bym coś im przyrządził, aby mogli zabrać to do domu i pokazać, jak na co dzień się odżywiają. Raczej nie odmawiam. Hitem jest natomiast ciasto marchewkowe. Szczególnie polubili je Portugalczycy, którzy obecnie grają w Lechu, Pedro Tiba i Joao Amaral. Składają zamówienia przy każdej możliwej okazji – czy to urodziny dziewczyny, czy jakiekolwiek ważniejsze spotkanie ze znajomymi. Zasmakowało im na tyle, że przed wyjazdem do Portugalii na te święta chodzili i kombinowali, jak je zabrać ze sobą. Niestety, nie za bardzo jest to możliwe. Jest to bardzo sympatyczne. Zawodnicy podpytują, ale trzeba pamiętać, że tradycja wigilijna nieco różni się w każdej stronie Polski. Piłkarze wracają po to, by znów poczuć smak tego, co jedli w dzieciństwie, więc na pewno nie zastawiają stołów własnymi pomysłami. Nikomu zatem nie mówię, w jaki sposób mają coś przygotowywać. Najważniejsze jest to, żeby dobrze się czuli przy stole.

Zdarzało ci się, że to ty dostawałeś prezenty w postaci potraw po świętach?

Zwłaszcza chłopaki z Bałkanów lubią coś przywieźć. Pamiętam, gdy jeszcze w Lechu występował Mario Situm, po świętach przywiózł jakieś mięso w smalcu. Mówił, że u nich to się marynuje i przygotowuje w głębokim tłuszczu. Zastanawiałem się, co on przytargał, ale ostatecznie okazało się, że to całkiem smaczne. Zawodnicy często przywożą z domów jakieś konfitowane mięsa. Niespodzianki lubi dostarczać też Wołodymyr Kostewycz. To głównie zamarynowane mięso, które robi na Ukrainie jego mama, czasami konfitury. Zdarza się, że przyjdą i się podzielą.

A są też tacy piłkarze, którzy sami lubią wkroczyć do kuchni?

Jest taki jeden zawodnik, który sam przygotowuje doskonały rosół. To oczywiście Łukasz Trałka, będący niesamowitym fanem tej potrawy. Kiedyś uczyłem robić pewne dania Karola Linettego, nawet nieźle mu szło, ale szybko władzę w kuchni przejęła jego dziewczyna. Swoich sił próbował też Tomek Kędziora, ale mąką lubi się pobrudzić zwłaszcza Janek Bednarek. Uwielbia gotować, kiedyś nawet nagrywaliśmy dla klubowej telewizji odcinek „MasterLecha”. Janek zaczął mi wydzierać robotę z rąk! Nie chciał, żebym mu w czymkolwiek pomagał, wszystko robił sam. Niesamowity facet, kuchnia to jego pasja. Zresztą często powtarzał, że gdyby nie został piłkarzem, zapewne doskonale odnalazłby się w gotowaniu. Nie zdziwiłbym się, jeśli po zakończeniu kariery otworzyłby swoją restaurację i sam przygotowywałby pewne dania.

Ty nie musisz zbytnio pilnować kilogramów i ograniczać się przy stole. Jakie są twoje ulubione świąteczne potrawy?

Mówiąc otwarcie, w domu nie dotykam garów, bo mam ich za dużo na co dzień w pracy. Ceduję to na moją małżonkę. Mam oczywiście swoje receptury, ale z reguły to właśnie żona zajmuje się przygotowaniem, we współpracy z moją mamą, która była zawodową kucharką, a obecnie jest już na emeryturze. Zostawiam więc władzę w kuchni paniom, a sam ubieram choinkę, to jest moje główne zadanie. Moim ulubionym daniem jest zupa rybna, zrobiona z głów karpia, z suszonymi grzybami. Bardzo lubię też ryby w marynatach octowych, o różnych smakach, na przykład z dodatkiem suszonych śliwek. Oczywiście musi być też kapusta z grzybami oraz pierogi. Smażone ryby raczej omijam szerokim łukiem, z pewnością nie jestem ich fanem, podobnie jak wszelkiego rodzaju galarety. Teraz będę musiał się jednak troszkę pilnować przy stole, nasz nowy trener w Lechu zwraca na to uwagę. Mamy sobie założyć pewne limity, z których zapewne będziemy rozliczeni, więc nie wiem, na co się zdecydować. Na pewno jednak te święta będą bardzo smaczne!

Rozmawiał Emil Kopański

Fot. Archiwum Artura Dzierzbickiego

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności