Aktualności
„10 stycznia mam ostatnią wizytę u lekarza”. Arkadiusz Milik opowiada nam o swoim powrocie!
Gdy w meczu z Danią Milik doznał bardzo poważnej kontuzji, która wykluczyła go z gry na kilka miesięcy, wielu fanów polskiego futbolu zadawało sobie kluczowe pytanie – ile konkretnie potrwa przerwa naszego snajpera? Początkowe diagnozy nie były zbyt optymistyczne, ale Milik po raz kolejny pokazuje, jak bardzo silnym jest człowiekiem. Odwiedziliśmy go w Neapolu, gdzie z napastnikiem reprezentacji Polski porozmawialiśmy o zbliżającym się terminie powrotu na boisko.
– Czuję się bardzo dobrze. Dużo czasu poświęcam na rehabilitację i powoli odbudowuję mięśnie. Wiem, że kibice chcieliby usłyszeć jasną deklarację, kiedy wrócę do gry, ale bardzo trudno konkretnie wskazać moment, w którym będę w pełni zdrowy – mówi Milik. Przed nim jeszcze kolejne konsultacje, ale zerwane więzadło jest już na szczęście zrośnięte. – Czekam na ostatnią wizytę u doktora Marianiego w Rzymie, zaplanowaną na 10 stycznia. Z rozmów z lekarzami wynika, że trzy miesiące od operacji więzadło będzie już całkowicie zrośnięte i gotowe na obciążenia związane z grą. Trzeba jednak pamiętać, że będę potrzebował jeszcze trochę czasu, by wrócić do pełnej dyspozycji – zauważa.
Podczas wizyty w domu Arka, towarzyszył nam także charyzmatyczny spiker SSC Napoli, Daniele „Decibel” Bellini. Jego charakterystyczny okrzyk, wznoszony przy każdym golu Milika na stadionie w Neapolu jest dobrze znany wszystkim kibicom. – Oczywiście, chciałbym wrócić jak najszybciej na boisko, ale czasem lepiej spieszyć się powoli. W tym przypadku więcej mogę stracić, niż zyskać. W styczniu nie ominie mnie aż tak wiele ważnych spotkań, aby warto było za wszelką cenę ryzykować błyskawiczny powrót. Przede mną jeszcze dziesięć lub więcej lat gry w piłkę. Może będę grał aż do czterdziestki, jak Francesco Totti. Mam nadzieję, że odtąd zdrowie będzie mi dopisywało, ale na razie muszę się w całości wyleczyć – zapewnia Milik. – Cieszę się, że już niedługo znów wyjdę na murawę i będę mógł robić to, co kocham – kończy z uśmiechem.