Aktualności
[WYWIAD] Zbigniew Smółka: Na Cyprze przekonałem się do kobiecej piłki
Co pan robi na Cyprze?
Przyjaźnimy się z Miłoszem (Stępińskim, selekcjonerem reprezentacji Polski kobiet – przyp.red.) od kilku lat. Byliśmy razem na kursie UEFA Pro i na stażu w Bayernie Monachium. Wykorzystałem jego zaproszenie i fakt, że wybiera się na mecz towarzyski na Cypr. Poza tym byłem tu jakiś czas temu na stażu w Anortosisie Famagusta i poznałem się wtedy z jego organizatorem. Już od dawna mnie zapraszał. Kocham ten klimat, jedzenie. Pomyślałem, że może faktycznie polecę na parę dni, odwiedzę znajomego i zobaczę, jak idzie Miłoszowi. I nie żałuję ani minuty spędzonej tutaj. Kto wie, czy we wtorek nie wybiorę się do Kielc na mecz z Brazylią, bo bardzo mnie to spotkanie ciekawi.
To pana pierwsza styczność z futbolem kobiecym?
Właściwie to nie. Dawno temu, kiedy jeszcze byłem bramkarzem Polaru Wrocław, odwiedzały nas i trenowały z nami dwie dziewczyny z AZS Wrocław. Dokładniej Patrycja Pożerska, była już reprezentantka Polski i niemiecka bramkarka Lena Hochfelt. Byliśmy wtedy liderem trzeciej ligi. Nasz trener bramkarzy Mirosław Nowicki współpracował też z AZS Wrocław i jakoś tak się wtedy dogadali, że one do nas przychodziły. Nasz sztab nie zamykał się na takie tematy, a nasza drużyna z powodu problemów finansowych nie była zbyt liczna. Z kolei one chciały się rozwijać i potrzebowały dodatkowych zajęć. Byliśmy w szoku, że one tak dobrze sobie radzą. W ćwiczeniach technicznych nie odstawały zbyt wiele. Wiadomo, że fizyczność, skoczność, czy siła są u kobiet inne. Ale jeśli chodzi o umiejętności stricte piłkarskie takie jak prowadzenie piłki, podanie, przyjęcie, to te różnice znikały.
Nie mieliście jako mężczyźni problemu z tym, że trenują z wami kobiety? Pod kątem mentalności w tej kwestii jest u nas jeszcze dużo do zrobienia, a mówimy o czasach sprzed kilkunastu lat.
Wręcz przeciwnie. Było nawet więcej kultury i pozytywnego zachowania.
Mniej przeklinaliście?
To jest raczej naturalne niezależnie, czy mówimy o piłce kobiecej czy męskiej. W nerwach wulgaryzmu zawsze się zdarzają i nie ma sensu dzielić tego na płeć.
To jak – piłka nożna to męski sport czy nie?
Tak mówią, ale na Cyprze przekonałem się, że niekoniecznie. Jestem facetem – a może już byłem po pobycie na Cyprze – który dość sceptycznie podchodził do tych typowo męskich sportów, takich jak piłka nożna czy walki w klatce w wykonaniu kobiet. Ale dopóki człowiek tego nie zobaczy na własne oczy i sam się nie przekona, ile kobiety wkładają w to pracy i pasji, to próbuje to negować, odrzucić.
Dlaczego?
Ja mogę mówić tylko za siebie, ale wydaje mi się, że wynika to szacunku do płci pięknej i trochę też z takiego staroświeckiego traktowania kobiet, polegającego na tym, że są one delikatne i stworzone po prostu do innych rzeczy. Tak zostaliśmy wychowani. Ale to się zmienia i dobrze. Znam np. lepszych kierowców-kobiety niż my, mężczyźni. Uważam zresztą, że w wielu rzeczach wy jesteście od nas lepsze.
Jest pan zaskoczony tym, co zobaczył przez te kilka dni na Cyprze?
Bardzo. Nie ukrywam, że byłem przekonany, nie widząc tego, że między piłką kobiecą a męską są ogromne różnice, że pewnie dziewczyny nie grają w piłkę. Przyznaję się do tego szczerze.
Skąd takie wyobrażenia?
Nie wiem. Naprawdę nie wiem. Może z nastawienia, jakichś opowieści. Kiedy zobaczyłem to z bliska, to okazało się, że nie ma dużej różnicy. Wiadomo, że kobiety są słabsze fizycznie, inaczej podchodzą mentalnie do pewnych rzeczy. Ale siatkarki czy koszykarki oglądamy chętnie i nikt nie zarzuca im tego, że niżej skaczą. Piłkarki robią dokładnie to samo co piłkarze. Patrzę na pracę Miłosza i całego sztabu i wygląda to identycznie jak na treningu czy meczu męskiego zespołu, tyle że te dziewczyny bardziej chcą. Leci mocna piłka po podaniu z kilkudziesięciu metrów, a dziewczyna wyskakuje idealnie w tempo, uderza ją głową, nie boi się. Kobiety realizują sumiennie wszystkie zadania. Na treningu byłem pod wrażeniem tego, jak one się do niego przykładają, jaką mają dyscyplinę, jak są skupione. Nikt praktycznie nie dyskutuje. Podczas rozgrzewki wykonują pełny zakres ruchów.
U piłkarzy jest z tym gorzej?
Zdecydowanie tak. U mężczyzn jest więcej luzu i nonszalancji. Ze względu na ogromną popularność dyscypliny, jaką jest piłka nożna oraz pieniądze, jakie się w niej pojawiają, dzisiejszym piłkarzom często trudno jest utrzymać odpowiednią koncentrację. Ja zawsze powtarzam, że są piłkarze głodni i najedzeni. W niższych ligach i mniejszych klubach zawodnicy są jeszcze głodni. Nie mieli do czynienia z dobrobytem. Z kolei najedzeni robią tylko tyle, ile powie im trener i tylko tak, żeby trener się nie czepiał. Trenowałem zespoły na różnych szczeblach rozgrywek. Im niższa liga, tym więcej pasji. Ale to też zależy od wychowania. Trzeba być bardzo ostrożnym, żeby nie popsuć młodego utalentowanego zawodnika. Nie każdy jest Robertem Lewandowskim czy Cristiano Ronaldo, którzy mimo niebotycznych zarobków każdego dnia dają z siebie 120 procent. Może dlatego w piłce kobiecej jest więcej pasji i zaangażowania. Dziewczyny w większości nie są w stanie dzięki grze w piłce zabezpieczyć się finansowo do końca życia.
Dlatego też mogłoby być wręcz przeciwnie – mogłyby się nie angażować i oszczędzać zdrowie, bo przecież i tak nie zarobią kokosów.
To prawda. A mimo to chłoną każde słowo trenerów. Chcą się rozwijać i uczyć. Spotkałem wielu takich piłkarzy, którzy traktowali piłkę tylko jak pracę. Mam nawet znajomego, byłego piłkarza, którego po zakończeniu kariery chciałem wyciągnąć do jakiejś drużyny oldbojów, żeby pokopać od czasu do czasu. On mi odpowiedział, że nienawidzi piłki. Ona mu dawała utrzymanie, chleb, ale nie radość. Umiał to robić, został gdzieś zauważony, okazało się, że ma talent i poszło. A u dziewczyn widać tę miłość do futbolu. Na treningach każde ćwiczenie wykonywane jest perfekcyjnie. Wystarczy, że raz trener zwróci uwagę i reaguje cały zespół. W piłce męskiej tego nie ma. Tu pojawia się jeszcze jedna kwestia – ego piłkarza, które jest bardzo wysokie. Obserwuję te dziewczyny od dwóch dni. Są to zawodniczki PSG czy Juventusu, które mogłoby mieć wysokie ego, a tak nie jest. Mają szacunek do ludzi, są skromne i pracowite.
Podjąłby pan pracę jako trener w piłce kobiecej?
Nie zastanawiałem się nad tym. Ale tak jak powiedziałam, to się niczym nie różni. Trener piłki nożnej to trener piłki nożnej, bez podziału na płeć.
Mecz Cypr – Polska był ciekawy z perspektywy szkoleniowca, który nigdy wcześniej nie widział na żywo spotkania w wykonaniu kobiet?
Tak. Zleciał mi bardzo szybko. Obejrzałem z otwartymi ustami i ciekawością większą niż przy niektórych spotkaniach naszej Ekstraklasy. I to bez żadnej przesady. Nie wiem, czy to reakcja spowodowana pierwszym razem, czy tym, że przebywałem przez kilka dni z tymi dziewczynami na co dzień, a może tym, że przyjaźnię się z Miłoszem. Ale ten mecz naprawdę mi się podobał. Jestem bardzo miło zaskoczony, jeśli chodzi o poziom wyszkolenia technicznego u dziewczyn i funkcjonowanie ich jako zespołu. Powtarzalność, otwarcie gry, budowanie akcji, schematy, gra kombinacyjna, na jeden kontakt – wszystko było. I to pomimo słabego boiska, które wynika z panującego tutaj klimatu. O tej porze roku trudno o idealne płyty. Zawodniczka z Cypru zdobyła taka bramkę, że chyba żaden bramkarz świata by tego nie obronił. Mamy na bardzo dobrym poziomie reprezentację kobiecą. Nie mam pojęcia, dlaczego u nas w kraju panuje takie negatywne nastawienie do kobiecej piłki nożnej. Myślę, że to kwestia czasu i przekonania się. Ja się przekonałem. Zupełnie zmieniłem swoją opinię na temat piłki kobiecej i na pewno będę namawiał innych do tego, żeby poszli kiedyś na jakiś mecz dziewczyn.
Rozmawiała Paula Duda
Fot. Paula Duda / Tadeusz Skwiot