Aktualności
[WYWIAD] Nina Patalon: Nastał czas ciężkiej pracy
Pierwsza kobieta-selekcjoner. Ma pani już dość tego określenia, czy wręcz przeciwnie – trzeba to podkreślać, aby wzmacniać pozycję i pewność siebie kobiet, które chcą pracować w piłce?
Ja aż tak często tego nie słyszę (śmiech). Ważne jest, aby każda kobieta miała swoje cele i dążyła do ich osiągnięcia. Jako kobiety od zawsze mamy do pokonania o wiele więcej przeszkód czy barier niż nasi koledzy. Swoim entuzjazmem, pogodą ducha musimy pokazywać, że kochamy to, co robimy, a także wierzymy w swój plan i siebie. Kieruję się w życiu takim powiedzeniem: siedem razy upadłaś, ósmy powstań. I to jest chyba klucz do wszystkiego. Na nic nie ma gotowej recepty czy przepisu. W piłce nożnej potrzebni są „role model”. W innych dyscyplinach sportu od lat funkcjonują kobiety, które pełnią różne funkcje od zawodniczek czy trenerek aż po działaczki. W futbolu jest ich mniej, ale ich liczba sukcesywnie się zwiększa. My, jako Polski Związek Piłki Nożnej, od 2014 roku wprowadziliśmy około dwunastu kobiet do młodzieżowych reprezentacji Polski. Zależy nam na tym, aby kobiety angażowały się w piłkę nożną. Chcemy pokazać, że to może być szansa dla wielu np. byłych piłkarek. Mają wiedzę i doświadczenie, które pozwolą im zostać przy piłce po zakończeniu kariery. Śmiało mogę powiedzieć, że możemy, jako związek sportowy, być wzorem dla innych.
To faktycznie się pomału zmienia, bo w przeszłości piłkarki rzadko pozostawały przy piłce po zakończeniu kariery. Czy to jest lub była kwestia braku takich możliwości, a może pojawiania się barier?
Stwórzmy ludziom warunki i miejsce, a oni się znajdą. Myślę, że Polski Związek Piłki Nożnej stworzył i nadal tworzy warunki przyjazne do współpracy z kobietami. Dzięki temu też coraz więcej kobiet chce pracować. Na zgrupowaniach Letniej Akademii Młodych Orłów czy Talent Pro pojawia się wiele młodych i zdolnych, ale także doświadczonych trenerek. Zaznaczę jednak, że to nie chodzi o to, żeby w piłce kobiecej pracowały same kobiety. Potrzebujemy także mężczyzn i również z nimi współpracujemy. Trzeba znaleźć odpowiednich ludzi, ale równocześnie wyrównywać szanse.
Padło hasło „role model”. Czy pani czuje się takim wzorem do naśladowania? Kimś, kto przeciera w polskiej piłce nożnej szlaki innym kobietom i je inspiruje?
Jestem osobą, która dzieli się tym, co ma. Staram się pokazywać ludziom, którzy szczerze chcą zrobić coś dobrego, że mogą liczyć na moje wsparcie. Zawsze znajdę dla takich osób czas. To wszystko przecież na tym polega, aby pomagać i wspierać tych, którym zależy na tym samym, czyli w tym przypadku na rozwoju piłki kobiecej. Chciałabym, aby dokoła mnie „rosły” mądre, dobre osoby, które będą to dalej upowszechniać. Takich liderów z pasją, energią i wiedzą trzeba wzmacniać i dawać im szansę zarządzania własną przestrzenią, bo to tylko może piłce kobiecej pomóc. Ja traktuję swoją pracę jako moją pasję i powołanie. Jeżeli tylko mogę kogoś zainspirować, czy wesprzeć, to zawsze to robię. Był czas kiedy mnie również wspierało wiele kobiet i mężczyzn – nadal wspiera, dlatego mam świadomość, że powinnam postępować tak samo.
Kilka dni temu została pani oficjalnie selekcjonerką kobiecej reprezentacji Polski, ale ma już pani za sobą jeden mecz w tej roli. Jaką naukę wyniosła pani z kwietniowego zgrupowania i spotkania ze Szwecją?
Przede wszystkim trzeba umieć słuchać swoich ludzi, żeby znać ich potrzeby i żeby później na boisku byli w stanie realizować plan, który sobie przyjmiemy, utożsamiali się z nim i brali za niego odpowiedzialność. Powiedziałam zawodniczkom na początku zgrupowania, że drużyna to jest współodpowiedzialność. Trzeba naprawdę być dobrym obserwatorem i umieć słuchać – to jest klucz do wszystkiego. Z kolei jeśli chodzi o sprawy stricte sportowe, musimy mieć świadomość, że popełniliśmy w tym meczu dużo błędów, szczególnie w obronie. Trzeba do minimum ograniczać ryzyko tam, gdzie ono jest niepotrzebne, a podejmować odważne decyzje wtedy, kiedy jak najbardziej jest to wskazane. Cieszy chęć grania w piłkę i będziemy to rozwijać. Najwyższy poziom międzynarodowy pokazuje także, że w każdym momencie, na każdym centymetrze boiska, trzeba być gotowym do podejmowania decyzji. Kluczową rolę odgrywają tu detale. W każdym elemencie trzeba być na tyle dobrym i skutecznym, aby wpływało to na jakość gry. Poza tym pamiętajmy, że detale to nie tylko trening, ale też wszystko to, co się dzieje poza nim, czyli jakość snu, regeneracji, odżywiania, życia. Profesjonalne podejście będzie później miało odzwierciedlenie w naszej grze. Pierwsze wnioski, jakie po tym zgrupowaniu się nasuwają, są takie, że wszyscy muszą zrozumieć ten proces i znać jego cenę.
Co będzie dla pani największym wyzwaniem w pracy jako selekcjonerka reprezentacji Polski? Czy właśnie ta profesjonalizacja, zmiana mentalności?
Sama praca na tym stanowisku jest zawsze wyzwaniem. Dla mnie istotne będzie to, aby ludzie zrozumieli proces. Proces to oś czasu, na której pewne rzeczy muszą się wydarzyć, aby do czegoś dojść. Wszyscy musimy od siebie wymagać, zarówno całe środowisko piłkarskie, jak i sztab czy zawodniczki. Piłka nożna musi być priorytetem w naszym życiu. Jeżeli tak będzie, to jesteśmy w stanie jej wszystko podporządkować, a wtedy możemy dużo zrobić. Musimy też jednak uwierzyć w siebie. Zbudowanie wiary w siebie i w proces, ale także cierpliwości do niego, jest kluczowe. Powinniśmy nauczyć się rozróżniać proces i osiągnięcia, zrozumieć, że my też możemy i potrafimy grać w piłkę. I z czasem będziemy w nią grać lepiej, ale to wymaga czasu i ogromu pracy. Chciałabym przełamać też takie myślenie, że inni są tacy wielcy. Jasne, że są zespoły wyżej notowane od nas, ale zacznijmy je traktować normalnie. Jeśli mamy jakieś braki, to nad nimi pracujmy, pamiętając jednak o tym, że nie da się dzisiaj zasiać sałaty, a jutro zjeść sałatki.
To proces.
Zgadza się. Musimy sobie zaufać i w niego uwierzyć, a przede wszystkim – raz jeszcze powtarzam – uwierzyć w siebie. Wszyscy! Zacznijmy robić wszystko, aby piłka nożna stała się dla nas najważniejsza, a reszta poukłada się sama.
Ten mecz ze Szwecją, mimo porażki, mógł tej wiary w siebie nam dodać. Czy reprezentacja ma potencjał, aby walczyć jak równy z równym z najlepszymi już wkrótce, czy to jest jednak na tyle długi proces, że wymaga jeszcze wielu lat pracy?
Możemy bazować na statystykach, które mówią, że potrzebujemy czasu. Nie chcę określać, jak długiego, bo to zależy też od jakości wykonywanej pracy. Zwłaszcza tej pomiędzy zgrupowaniami kadry. Statystyki określają jednak jasno co do intensywności gry, że wykonujemy 30 procent mniej sprintów niż zawodniczki z drużyn, które znajdują się w drugim koszyku i ok. 50 procent mniej niż zespoły ze światowego topu. To znaczy, że musimy to zbudować. Zbudować poprzez odpowiedni styl życia i doskonalenie siebie na co dzień. To wszystko jest do zrobienia, ale wymaga – wiadomo – czasu i poświęcenia. Mamy bardzo ciekawą drużynę. Jeśli będziemy od siebie wymagać, to będziemy naprawdę dobrym zespołem. Nastał czas ciężkiej pracy.
W ostatnim czasie nastąpił proces odmładzania kadry, który zapoczątkował już trener Miłosz Stępiński. Czy będzie on kontynuowany?
W reprezentacji będą grały piłkarki, które będą pasowały do koncepcji budowania zespołu.
A koncepcja jest taka, aby drużyna tworzyła monolit. Chcemy opierać się na ludziach, którzy są w stanie poświęcać się dla drużyny. Jeśli faktycznie zależy nam na progresie, to potrzebujemy dwunastego zawodnika, którym jest zespół. Ludzie go tworzący muszą rozumieć, że najważniejsza jest drużyna i czasem trzeba dla niej poświęcić swoje potrzeby. Dobrze pokazuje to kolarstwo, jak często trzeba poświęcić się dla kogoś. Chciałabym, aby w reprezentacji każdy rozumiał swoją rolę. Ktoś może być wiecznym rezerwowym, będzie o sobie czytał, że zasłużył na to, aby grać w pierwszym składzie, a koncepcja będzie taka, że ta osoba daje nam więcej, wchodząc na boisko z ławki. I to nie jest kwestią wieku, ale tego, aby wiedzieć, po co się jest w zespole i jaką się tu odgrywa rolę. Nie jest to oczywiście łatwe, aby doprowadzić do takiego stanu rzeczy, więc to też możemy wrzucić w rubrykę „wyzwania”. To jest reprezentacja Polski, tu selekcja nigdy się nie zamyka. Ale do zespołu wchodzą te osoby, dla których będzie on najważniejszy.
Odkryciem meczu ze Szwecją była Natalia Padilla-Bidas, która debiutowała w seniorskiej reprezentacji Polski. Mamy jeszcze zawodniczki o równie dużym potencjale, które mogą w najbliższej przyszłości zaliczyć podobne „wejście smoka”?
Natalia zagrała bardzo dobrze, ale tonowałabym hurraoptymizm. Na pewno stać ją na więcej. Jeśli dalej będzie pracować i wszystko podporządkuje piłce, to pewnego dnia może obudzić się jako najlepsza skrzydłowa w Europie. Jest na dobrej drodze ku temu, ale to zależy od niej. W tym meczu dobrze pokazały się także inne młode zawodniczki – Adriana Achcińska, Kinga Kozak, Zofia Buszewska. Pamiętajmy, że wiele piłkarek z tej generacji miało okazję grać w finałach mistrzostw Europy U-17. Niestety pandemia uniemożliwiła im walkę o finały EURO do lat 19, co na pewno boli. Liczyliśmy na to, że z tą grupą chociaż raz w ciągu dwóch lat pojedziemy znów na młodzieżowe mistrzostwa Europy. Mieliśmy ku temu argumenty. To była grupa prowadzona od kadry U-15 w jednej koncepcji i to też jest ważne. Od tego czasu w naszych młodzieżowych reprezentacjach wydarzyło się zresztą dużo dobrych rzeczy. Przyjęliśmy jeden model gry, zasady, model pracy, kryteria selekcji. Ponownie więc możemy tu mówić o procesie, który potem owocuje. Chcemy utrzymać to wszystko na tym samym poziomie, ale przy jednoczesnym dalszym rozwoju i wprowadzaniu nowych elementów. Odpowiadając na pytanie – tak, jest jeszcze kilka nazwisk, które na pewno będą pukać do bram pierwszej reprezentacji. Znaczenie ma tu też jednak pozycja na boisku, bo są pozycje, na których mamy bardzo dużą rywalizację, a są i takie, na których ta rywalizacja jest mniejsza i nad tym trzeba się też będzie skupić. To jest również zadanie drużyn młodzieżowych, aby doprowadzić do tego, aby potem na poziomie seniorskim selekcja była bardziej zrównoważona.
We wrześniu rozpoczniemy eliminacje do mistrzostw świata. Zagramy w grupie z Norwegią, Belgią, Albanią, Kosowem i Armenią. Jak na chłodno ocenia pani to losowanie?
Powiem krótko i tak, jak interpretuję życie – szczęście i pech nie istnieją. Zmieniamy tylko to, co możemy zmienić. Na losowanie wpływu nie mamy. Mamy za to wpływ na to, jak przygotujemy się do tych meczów i czy skoncentrujemy całą swoją uwagę na każdym najbliższym spotkaniu. Proces i ciężka praca – powtórzę się, ale taka jest prawda. My mamy ciężko pracować, niezależnie od tego, z kim zaraz przyjdzie nam zagrać.
Na przygotowania do startu eliminacji nie mamy dużo czasu, a dodatkowo startujemy z wysokiego C, bo od meczu z Belgią u siebie. To mało komfortowa sytuacja czy wręcz przeciwnie?
Bardzo dobrze, że zaczynamy od meczu z Belgią! Wszyscy mają się skoncentrować w stu procentach na tym, że mamy być gotowi do walki z nimi i już dzisiaj układać swój indywidualny plan przygotowań.
Jak zapowiadał prezes PZPN Zbigniew Boniek, eliminacje do mistrzostw świata są ważne, ale nikt nie oczekuje od razu awansu. Celem jest natomiast awans na mistrzostwa Europy w 2025 roku, czyli znowu wracamy do słowa klucz – proces.
Finały mistrzostw Europy to impreza, która jest w naszym zasięgu. Musimy z kolei pamiętać, że mistrzostwa świata to turniej, na który awansuje tylko jedenaście drużyn z Europy – dziewięciu zwycięzców grup eliminacyjnych i dwa zespoły z baraży, które są dwustopniowe i bardzo wymagające. To jednak nie oznacza, że nie będziemy walczyć. Chcemy w każdym meczu, z każdym rywalem zagrać jak najlepiej. Znamy cel, ale musimy od siebie wymagać, bo to zaprocentuje w przyszłości. Te eliminacje muszą być dla nas fundamentem tego, co budujemy. Jeżeli przy okazji wydarzy się coś fantastycznego, to wszyscy będziemy szczęśliwi. Ale przede wszystkim musimy po każdym spotkaniu schodzić z boiska z poczuciem, że tego dnia zrobiliśmy wszystko, co było w naszej mocy i nie możemy mieć wątpliwości, że mogliśmy coś zrobić lepiej. Skupienie się na każdym najbliższym rywalu jest kluczowe i pokazuje ten proces, który chcemy przejść. Miejmy świeżą, otwartą głowę i świadomość, że cel jest zawsze przed nami.
Rozmawiała Paula Duda