Aktualności
[WYWIAD] Sylwia Matysik: Wygranie Pucharu Polski pozwoli mi godnie pożegnać się z Górnikiem
„Ta ostatnia sobota...” chciałoby się zaśpiewać, myśląc o występie Sylwii Matysik w zaplanowanym właśnie na sobotę finale Pucharu Polski. Z zawodniczką Górnika Łęczna, która od nowego sezonu będzie grała w niemieckim Bayerze 04 Leverkusen porozmawialiśmy o klubowej przeszłości i przyszłości, półfinale „na wodzie” oraz pomyśle na pokonanie Czarnych Sosnowiec. - Myślę, że zarówno my, jak i rywalki, zagramy zachowawczo, bo doskonale wiemy, jakie obie drużyny mają umiejętności i że ewentualne odrabianie strat nie będzie łatwe - mówi „Matys”.
Gotowa na ostatni mecz w zielono-czarnych barwach?
Myślę, że tak. Gdzieś z tyłu głowy mam świadomość tego, że to będzie mój ostatni mecz w Górniku i na pewno go zapamiętam, a w chwili wyjścia na boisko poczuję większe niż zazwyczaj emocje. Nie wyobrażam sobie nic innego niż wygrana, dzięki której godnie pożegnam się z klubem.
Myślisz, że zakręci ci się łezka w oku?
Jestem raczej osobą emocjonalną, więc pewnie tak. W trakcie meczu na pewno skupię się na grze, ale po ostatnim gwizdku na pewno dotrze do mnie fakt, że to koniec pewnego etapu. Nie mówię przy tym, że już nigdy nie zagram w Górniku, ale nawet jeśli kiedyś wrócę, to raczej nie zagram już z tymi samymi zawodniczkami. Na zawsze zapamiętam, że to właśnie w Łęcznej rozwinęłam się jako piłkarka, ale i jako człowiek. Spędziłam tutaj trzy lata, zdobyłam trzy mistrzostwa Polski, skończyłam studia, a przy tym z roku na rok moja gra wyglądała coraz lepiej. Przyszedł więc czas na zmianę i dalszy rozwój. Mam nadzieję, że klub nadal będzie niepokonany i będzie odnosił kolejne sukcesy.
Najbliższa szansa na sukces, jeszcze z tobą w składzie, już w sobotę. Do finału Pucharu Polski awansowałyście w wyjątkowych okolicznościach, bo przez burzę wasz mecz z TME GROT SMS Łódź został przerwany na półtorej godziny. Przydarzyła ci się wcześniej podobna sytuacja?
Nigdy! Podczas tej przerwy w meczu rozmawiałam nawet z dziewczynami, czy one się z czymś takim spotkały, ale odpowiedź każdej była taka sama: nie. Gdy czekałyśmy, zastanawiałam się, jak to będzie dalej wyglądać: czy ten mecz zostanie wznowiony, a jeśli tak, to czy od momentu, gdy został przerwany, czy może będziemy grać od nowa. Dla mnie to była zupełnie nowa sytuacja i kompletna niewiadoma, więc radziłam się innych, bo gra układała nam się idealnie i chciałyśmy szybko wrócić na murawę. Burza i obfity deszcz początkowo nie dawały na to nadziei, ale na szczęście boisko w Ząbkach było bardzo dobrze przygotowane i „poradziło” sobie z ulewą. Z pewnością jednak był to najdłuższy mecz w moim życiu (śmiech).
To spotkanie było dla was pierwszym po 112 dniach przerwy. Jesteście zadowolone z formy, jaką zaprezentowałyście?
Myślę, że tak, mimo że przy dwóch pierwszych golach bramkarka rywalek popełniła błędy. Piłka nożna to jednak przede wszystkim gra błędów - kto popełnia ich mniej, wygrywa. Nam udało się strzelić dwie szybkie bramki, co ustawiło nam mecz. Zwycięstwo i dobra gra to jednak zasługa naszej ciężkiej pracy, bo ten okres 112 dni, gdy najpierw trenowałyśmy indywidualnie w domach, później w mniejszych grupach, a ostatecznie całą drużyną, wykorzystałyśmy bardzo dobrze. Cieszę się, że nasza praca przełożyła się na dobrą dyspozycję, bo wszystkie czułyśmy się świetnie. Mimo że nie rozegrałyśmy żadnych sparingów, to uważam, że na tle zespołu z Łodzi wyglądałyśmy lepiej fizycznie.
Wydaje się, że w finałowym starciu z Czarnymi Sosnowiec o zwycięstwo nie będzie już tak łatwo, a na pewno nie będzie miejsca na błędy.
Piłka nożna pisze czasem dziwne scenariusze, więc z tymi błędami może być różnie (śmiech). Drużyna z Sosnowca do finału Pucharu Polski awansowała trzeci raz z rzędu, ale jeszcze ani razu go nie wygrała, więc na pewno ma spory apetyt na zwycięstwo. My natomiast jesteśmy mistrzyniami kraju i po raz drugi w historii Górnika chcemy skompletować dublet. Na pewno będzie to więc ciekawy i emocjonujący mecz. Gdybym miała wróżyć, jak będzie on wyglądał, to wydaje mi się, że zarówno my, jak i rywalki, zagramy bardziej zachowawczo, bo doskonale wiemy, jakie obie drużyny mają umiejętności i że ewentualne odrabianie strat nie będzie łatwe.
To będzie też powtórka finału sprzed dwóch lat. Wtedy pokonałyście Czarne 3:1. Pamiętasz tamto spotkanie?
Oczywiście, grałyśmy wtedy w Łodzi. Mam bardzo dobre wspomnienia z tamtego meczu. Co ciekawe, póki co ja żadnego finału Pucharu Polski nie przegrałam, bo najpierw wygrywałam go z Medykiem Konin, później, będąc w AZS Wrocław, nie dotarłam do finału, a gdy „wróciłam” to właśnie w barwach Górnika, dwa lata temu. Mam nadzieję, że tę zwycięską passę podtrzymam w sobotę.
Ten mecz rozegracie w obecności kibiców, inaczej niż to było w przypadku półfinału. Jak w ogóle grało ci się przy pustych trybunach?
Nie było łatwo, bo gramy przede wszystkim dla kibiców. Ich wsparcie z trybun potrafi pomóc przezwyciężyć trudne momenty. Cieszę się więc, że wracają, choć jak wiemy, ich liczba będzie w sobotę ograniczona. Ważne dla mnie jest także to, że na trybunach będzie moja rodzina, bo dzięki jej obecności to spotkanie będzie dla mnie jeszcze bardziej wyjątkowe.
W kolejnym sezonie będziemy oglądać cię na boiskach Bundesligi. Twoja nowa drużyna, Bayer 04 Leverkusen, musiała jednak walczyć o utrzymanie. Po ostatniej wygranej i de facto zapewnieniu sobie gry w najwyższej klasie rozgrywkowej, spadł ci kamień z serca?
Oj tak, ulżyło mi ogromnie. Oglądałam każdy poprzedni mecz i każdy kończył się porażką lub remisem, więc w przypadku tej ostatniej potyczki stwierdziłam, że może lepiej tego meczu nie obejrzę. Śledziłam tylko wynik na żywo w aplikacji, by nie przynieść pecha (śmiech). Bardzo to przeżywałam, bo moim marzeniem jest gra w Bundeslidze i cieszę się, że drużynie się udało, a moje marzenie wkrótce się spełni.
A zastanawiałaś się, co zrobić, jeśli Bayer jednak spadłby z Bundesligi?
Pojawiały się takie myśli. Nawet dziewczyny śmiały się ze mnie na treningach, że chciałam iść do Bundesligi, a tu będzie 2. Bundesliga. Mówiły mi, żebym może lepiej została w Górniku (śmiech). Ja jednak wiedziałam, że nic nie jest przesądzone i czekałam na ten ostatni mecz z wiarą, że drużynie się uda.
Jesteś podekscytowana tym nowym rozdziałem?
Jak na razie za bardzo o tym nie myślę. Wiem, że niedługo moje życie się zmieni, ale w stu procentach jeszcze to do mnie nie dotarło. Póki co skupiam się na ostatnich treningach z Górnikiem i sobotnim meczu. To jest teraz dla mnie najważniejsze.
Ale języka niemieckiego zaczęłaś się już uczyć?
Tak, od razu, gdy pojawił się temat transferu, zapisałam się na lekcje i od trzech miesięcy mam korepetycje. Nie widziałam innej możliwości, znajomość języka bardzo ułatwi mi aklimatyzację w nowym miejscu.
Rozmawiała Aneta Galek
Fot. Paula Duda / Radosław Jóźwiak