Aktualności
[WYWIAD] Silvana Chojnowski: Poszłam za głosem serca
Dzwoni obcy facet i proponuje Ci grę w reprezentacji Polski. Konsternacja?
I to najpierw do mojego taty, nie do mnie (śmiech). Ale może to i lepiej, bo ja bym pewnie zaniemówiła. Skontaktował się z nami pan Tomasz Rybicki, skaut wyszukujący piłkarzy z polskimi korzeniami. Tata był pozytywnie zaskoczony, bardzo się ucieszył i zapytał mnie, czy bym chciała? Ja w szoku, myślałam, że ktoś sobie żartuje.
Ale to nie Tomasz Rybicki Cię wynalazł, tylko selekcjoner Wojciech Basiuk. To on polecił Rybickiemu, żeby sprawdził Twoje polskie korzenie.
Tak? Nawet nie wiedziałam, nie opowiadał mi o tym. W każdym razie, kiedy później zadzwonił do mnie trener Basiuk, byłam maksymalnie zestresowana. W końcu rozmawiałam z selekcjonerem reprezentacji Polski. Ale szybko okazało się, że to niezwykle miły człowiek i nerwy szybko minęły. Opowiedział mi, jak wygląda sytuacja kadry, jak radzimy sobie w eliminacjach EURO 2017. Po tej rozmowie już wiedziałam, co mam robić.
Z tego, co wiem, długo się jednak zastanawiałaś. Nie byłaś pewna?
To prawda, dosyć długo się zastanawiałam. Urodziłam się w Niemczech, we Frankfurcie, ale moi rodzice pochodzą z Grudziądza. Nadal często tam jeżdżę, do babci. Wiedziałam, że jak zagram jeden mecz w reprezentacji Polski, to drzwi do niemieckiej kadry zamkną się na zawsze. Potrzebowałam dużo czasu, żeby to wszystko przemyśleć.
Robiłaś tabelki z argumentami „za” i „przeciw”?
Nie, ale bardzo dużo rozmawiałam o tym z tatą. Ostatecznie wybrałam to, co podpowiadało serce. Czuję się Polką.
Tata próbował Cię jakoś ukierunkować? Namawiał na grę dla biało-czerwonych?
Nie. Powiedział, że to ważna decyzja i muszę ją podjąć sama. Mówił, że bardzo by się ucieszył, gdybym zagrała dla Polski, ale nigdy nie wywierał na mnie presji. Wspiera mnie bez względu na moje wybory. Poza tym na początku sama w ogóle nie wiedziałam, czy mogę, bo przecież występowałam już w kadrach młodzieżowych Niemiec.
I to z sukcesami. W 2010 roku wywalczyłaś trzecie miejsce w Mistrzostwach Europy do lat 17, z kadrą U20 wicemistrzostwo świata w 2012 roku, z kadrą U19 dotarłaś do półfinału Mistrzostw Europy w Walii w 2013 roku. Grałaś, strzelałaś gole. To robi wrażenie. W polskich barwach o takie osiągnięcia będzie dużo ciężej.
Nie myślę w ten sposób. Ale może też dlatego tak dużo czasu potrzebowałam na zastanowienie się? Bo jak się na coś decyduję, to muszę być tego na sto procent pewna. Poza tym, kto powiedział, że mam nie grać już w wielkich turniejach? Mocno wierzę w to, że możemy awansować na Mistrzostwa Europy w Holandii oraz w to, że mogę jakoś w tym pomóc. Kluczowy będzie mecz z Danią, bo Szwedki są póki co poza naszym zasięgiem.
W którym najprawdopodobniej zagrasz. Przy kilku tysiącach kibiców na stadionie w Tychach i przed kilkuset tysiącami przed telewizorami. Nie możesz się już doczekać?
No pewnie! Troszkę nerwów będzie, ale bardziej dlatego, że to już mecz o punkty, o dużą stawkę. Dotychczas grałam tylko w spotkaniach towarzyskich, a i tak przed debiutem w reprezentacji Polski nie brakowało stresu. Nie byłam też z siebie zadowolona później w dwumeczu z Portugalią. To wynikało jednak też z dłuższej przerwy spowodowanej kontuzją kolana i obu kostek. Teraz już wszystko jest w porządku.
Po meczu z Finlandią w marcowym turnieju towarzyskim na Cyprze fińscy trenerzy najbardziej komplementowali… Silvanę Chojnowski. Przeciwniczki się Ciebie wręcz bały. Dużo czasu spędzasz na siłowni?
(śmiech) Myślę, że siłę fizyczną odziedziczyłam po rodzicach. Mama trenowała lekkoatletykę, a dokładniej biegi sprinterskie. Tata z kolei grał w siatkówkę i jest bardzo wysoki, ma prawie dwa metry wzrostu. Ja też robię dużo, żeby być, jak to się mówi, fit. Poza tym studiuje zaocznie nauki o sporcie na uniwersytecie w Heidelberu, 20 km od Hoffenheim, gdzie mieszkam. Dużo jest o właściwym odżywianiu. Interesuję się tym.
Słyszałam, że początkowo trenowałaś gimnastykę. Jak to się stało, że zainteresowałaś się piłką?
Miałam osiem czy dziewięć lat. Poszłam do taty i powiedziałam, że chciałabym grać w piłkę nożną. Gimnastyki jakoś mi się odechciało. Tata był sceptyczny, ale mama mnie broniła. Mówiła „zostaw ją, niech idzie”. Zawsze byłam jedyną dziewczyną w szkole, która mogła grać z chłopakami w piłkę na boisku. Dołączyłam do drużyny chłopców we Frankfurcie, mimo że kadra była już kompletna. To była świetna decyzja, żeby zacząć grać z chłopakami. To mi wiele dało i pod kątem fizycznym, i technicznym. Tata w końcu też się zaangażował. Później jeździł na każdy mój mecz czy turniej.
Co sprawiło, że tata przekonał się do Twojego grania w piłkę?
Myślał, że nie umiem grać i nie mam o tym pojęcia, a jak mnie zobaczył w akcji, to od razu zmienił zdanie (śmiech). To była kwestia jednego treningu.
Chłopcy od razu zaakceptowali dziewczynę w drużynie, czy na początku było Ci ciężko?
Zawsze stawali w mojej obronie! Raz podczas meczu okiwałam jednego przeciwnika, a ten później celowo podstawił mi nogę. Reszta mojej drużyny niemal go pobiła! Do rękoczynów nie doszło, ale kilkuminutowe kary się posypały.
Trenujesz, studiujesz, masz to szczęście, że nie musisz jeszcze dodatkowo pracować, jak większość naszych reprezentantek. Z pewnością wiesz, jak wygląda rzeczywistość w Polsce…
Wiem i podziwiam koleżanki za to. Bardzo doceniam to, że mogę na razie utrzymać się z tego, co zarobię dzięki graniu w piłkę. Kokosów z grania nie ma, ale póki co wystarcza. Natomiast często pracuję dorywczo w wakacje, żeby sobie dorobić.
Czego obawiałaś się najbardziej przed przyjazdem na pierwsze zgrupowanie reprezentacji Polski?
Języka! W domu zawsze rozmawiałam z rodzicami po polsku. Rodzice również dbali o pielęgnowanie polskich zwyczajów, tradycji. Ale perfekcyjnie nie mówię, czasami brakuje mi słów. Miałam obawy co do komunikacji z dziewczynami. Szybko się jednak okazało, że bezpodstawne. Koleżanki są cierpliwe i chętnie pomagają.
Na zgrupowaniu na Cyprze mieszkałaś w pokoju z Evelyn Niciński, która z kolei urodziła się w Stanach Zjednoczonych i też nie porozumiewa się po polsku perfekcyjnie. Wzajemnie sobie pomagacie?
Czasem nawet mieszamy aż trzy języki, jak nam brakuje słowa. Pomagam Evelyn w nauce języka niemieckiego, sprawdzam nawet jej prace domowe. Na kadrze zaprzyjaźniłam się też z Eweliną Kamczyk i Nikol Kaletką.
Piłka jest całym Twoim życiem? Czy znajdujesz czas na inne rzeczy?
Zdecydowanie tak! Na inne rzeczy po prostu brakuje już czasu. Jak mam chwilę, to chętnie włączam mecze Barcelony i ligi angielskiej, podziwiam Messiego. Ale moim idolem jest Zlatan Ibrahimović. Jest arogancki, ale autentyczny. Pasuje to do niego. Uwielbiam oglądać jego grę. Czytałam nawet jego autobiografię. Po niemiecku, ale muszę przeczytać jeszcze raz. Tym razem po polsku.
Rozmawiała Paula Duda