Aktualności
[WYWIAD] Julia Matuschewski: zamieniłabym koronę na awans do Bundesligi
Uwierzyłabyś, gdyby przed sezonem ktoś powiedział Ci, że zostaniesz królową strzelczyń 2. Bundesligi?
Nie (śmiech).
Jaki to był dla Ciebie sezon?
Szalony. Pełen wzlotów i upadków. Walczyliśmy o awans do Bundesligi, ale niestety się nie udało. Na pewno zamieniłabym zwycięstwo w klasyfikacji najlepszych strzelczyń na awans. Jesteśmy rozczarowani, ale naszym głównym celem było dobrze grać i pokazać się z jak najlepszej strony i to zrealizowaliśmy.
Mówisz o wzlotach i upadkach, ale Ty chyba miałaś więcej wzlotów niż upadków?
Zdecydowanie tak. Cieszę się, że się zdecydowałam na przeprowadzkę do Saarbruecken. To był dobry ruch. Najważniejsza była dla mnie regularna gra, a że przy okazji ta gra przyniosła tak dobre efekty, to tym lepiej. Teraz jest ok, ale na początku nie było mi wcale łatwo. Musiałam opuścić dom. Spędziłam we Frankfurcie jedenaście lat. Kawał czasu. Cieszę się jednak, że zrobiłam ten krok. Musiałam zmienić otoczenie. Teraz mieszkam sama, ale jeżdżę do domu, kiedy tylko mogę.
Co takiego zmieniło się po transferze do Saarbruecken, że z miejsca stałaś się jego najlepszą zawodniczką?
W Saarbruecken zostałam liderem drużyny. Czuję zaufanie trenera i klubu. W zespole panuje fajna atmosfera. Jedna idzie za drugą. To wszystko bardzo pomogło mi odnaleźć się na boisku.
We Frankfurcie tego brakowało?
We Frankfurcie byłam zawodniczką drugiego wyboru i wiedziałam, że nie mam szans na regularne występy. Straciłam radość z gry w piłkę. Czułam na sobie ciągłą presję. Cały czas mocno pracowałam, dawałam z siebie wszystko na treningach, ale rzadko byłam nagradzana.
Grą w pierwszej drużynie?
Tak. Mocniej przepracowałaś tydzień, grasz w drugim zespole. Później trenujesz normalnie, bez nadziei i siedzisz na ławce w pierwszej drużynie. Sama już nie wiedziałam, czy to nagroda, czy kara. Nie widziałam tam dla siebie przyszłości i klub dla mnie chyba też nie. Czułam, że muszę odejść, żeby się odbudować i także dlatego, żeby więcej dać reprezentacji.
Nie żałujesz w związku z tym, że nie opuściłaś Frankfurtu wcześniej?
Nie. Wiele temu klubowi zawdzięczam. Spędziłam tam wiele lat, tam się rozwijałam i wszystkiego nauczyłam. Ale teraz cieszę się, że gram dla Saarbruecken i dalej się rozwijam.
Były inne opcje transferowe?
Tak. Miałam propozycję z innych klubów. Nie tylko niemieckich, ale też z Holandii i Turcji. Na razie wolę jednak zostać w Niemczech.
Jak ta zmiana może wpłynąć na Twoją pozycję w reprezentacji?
Mam nadzieję, że tylko pozytywnie. Przyjeżdżam na zgrupowania z o wiele większą pewnością siebie i dużą chęcią udowodnienia swojej przydatności dla drużyny.
Selekcjoner Miłosz Stępiński namawiał do transferu?
Rozmawialiśmy o tym, ale nie nazwę tego namawianiem. Mówił, że transfer ma sens, jeśli tylko będę więcej grać. Ciągle jestem młoda i te minuty na boisku są najważniejsze.
Pojawiają się opinie, że mogłabyś być o wiele lepszą piłkarką, jeśli tylko popracowałabyś nad sobą i poprawiłabyś swoją szybkość. Zgadzasz się z tym?
Wiem o tym. Pracuję nad sobą cały czas. Wszystko wymaga jednak czasu. To się dzieje stopniowo, nie od razu. Klub jest zadowolony z postępu, który poczyniłam w ostatnim sezonie. Liczę na to, że wkrótce będzie to widać także na zgrupowaniach reprezentacji Polski.
Widzę, że sporo czasu spędzasz ostatnio w siłowni. Jak często trenujesz indywidualnie?
Początkowo treningi indywidualne były tylko elementem rehabilitacji kolana po kontuzji. Obecnie mam plan treningowy, który realizuję dwa razy w tygodniu. Do tego dochodzi plan, który dostałam od sztabu reprezentacji. Dużo mi to wszystko daję. Sama odczuwam różnicę. Chociażby dlatego, że w rundzie wiosennej nie miałam żadnych problemów z kolanami, regeneruję się szybciej.
A dużo czasu poświęcasz na trenowanie rzutów wolnych? Kilka bramek w ten sposób zdobyłaś wiosną.
Ok. 20-30 uderzeń na każdym treningu. Wydaje mi się, że zawsze uderzenia z dystansu były moją mocną stroną i staram się ten element rozwijać.
To teraz czas na takiego gola dla reprezentacji.
Mam nadzieję, ale równie ważne dla mnie są asysty.
Jak oceniasz naszą grupę w eliminacjach do EURO 2021?
Mamy duże szanse na awans. Musimy odpowiednio podejść do każdego przeciwnika, nie zlekceważyć Mołdawii czy Azerbejdżanu i walczyć o punkty z Czechami i Hiszpanią. Na Algarve Cup pokazaliśmy, że potrafimy zaskoczyć, nawet grając przeciwko lepszym zespołom. Zrobiliśmy ostatnio duży progres. Nadszedł nasz czas.
W klubie grywasz zwykle na pozycji napastnika. W reprezentacji częściej na skrzydle. Gdzie czujesz się najlepiej?
Czasem w klubie też gram na skrzydle, w zależności od naszej sytuacji kadrowej. W zeszłym sezonie borykaliśmy się ze sporą liczbą kontuzji, więc grałam na różnych pozycjach. Najlepiej jednak czuję się na pozycji numer 10. To tam mogę najlepiej pokazać swoje mocne strony. Ale przy ustawieniu 5-4-1, w jakim często gramy w reprezentacji, lepiej wychodzi mi gra na boku.
Właściwie to dlaczego nie rozmawiamy po polsku? Pamiętam, jak dwa lata temu, kiedy debiutowałaś w reprezentacji, zapewniałaś, że zaczynasz intensywną naukę.
To trudny język. Uczę się dużo poprzez słuchanie i staram się rozmawiać po polsku. Możesz zapytać Wianka (Martynę Wiankowską – przyp.red.) lub Anię (Szymańską – przyp.red.) Więcej rozumiem, niż potrafię powiedzieć. Teraz, jak rozmawiamy, czasami więcej słówek przychodzi mi do głowy po polsku niż po angielsku.
Rozmawiała Paula Duda
Zdjęcia: Łukasz Grochala / Paula Duda