Aktualności
[WYWIAD] Julia Matuschewski: Chcę grać dla Polski i dlatego tu jestem
Trener Stępiński chwalił Cię po meczu z Kosowem, ale podkreślał, że byłaś bardzo zdenerwowana. Stres wynikał bardziej z debiutu, czy obawiałaś się problemów komunikacyjnych?
To był raczej ten typowy rodzaj zdenerwowania jak przed każdym debiutem. Pierwsze zgrupowanie, nowa drużyna, pierwszy mecz, a dodatkowo inny język. Teraz będzie już tylko lepiej. Cieszę się również, że dziewczyny mnie dobrze przyjęły i dobrze nam się układała współpraca na boisku, za co im dziękuję.
Przeżyliśmy jednak chwilę grozy pod koniec spotkania. Zostałaś dość mocno poturbowana w polu karnym, przez co musiałaś opuścić boisko. Nie wyglądało to w pierwszej chwili zbyt optymistycznie.
Dostałam bardzo mocno w kość piszczelową. Byłam w szoku, bo nogę przeszył ogromny ból. Przestraszyłam się. Nie wiedziałam, co się stało. Ale na szczęście okazało się, że to nic poważnego, tylko stłuczenie.
Byłaś wyznaczona do wykonywania rzutu karnego. Bardzo żałujesz, że nie stanęłaś przed tą szansą?
Do wykonania "jedenastek" byłam wyznaczona ja i Ania Gawrońska. Pewnie, że żałuję. Chciałam ją wykonać. Nie bałabym się tego.
Jak do tego doszło, że trafiłaś do reprezentacji Polski?
Na jeden z moich meczów przyjechał skaut Polskiego Związku Piłki Nożnej, Tomasz Rybicki. Spodobała mu się moja gra. Podszedł do mnie po spotkaniu i zapytał, czy mam polski paszport. Zasugerował się moim nazwiskiem. Następnie polecił mnie selekcjonerowi kadry.
Masz za sobą występy w młodzieżowych reprezentacjach Niemiec. Długo wahałaś się, zanim podjęłaś decyzję o reprezentowaniu biało-czerwonych barw?
Rodzina mi powtarzała, że bardzo by się cieszyła, jakbym grała dla Polski, ale nie naciskała. Ostateczną decyzję pozostawiła mnie. A ja chcę reprezentować Polskę i dlatego tu jestem. Gdyby nie choroba, przyjechałabym już w październiku do Grodziska Wielkopolskiego na zgrupowanie selekcyjne.
Czujesz się bardziej Niemką czy Polką?
Dobre pytanie. Urodziłam się i wychowałam w Niemczech. Tutaj chodziłam do szkoły. Ale po części jestem Polką. Dużo mnie łączy z tym krajem. Rodzina z Polski do nas często przyjeżdża. Babcia gotuje pierogi, które uwielbiam.
Jak duży wpływ na Twoją decyzję miał selekcjoner Miłosz Stępiński oraz fakt, że trener biegle mówi po niemiecku?
Nie ukrywam, że to miało na moją decyzję wpływ. Trener Stępiński przyjechał do mnie do Niemiec. Rozmawiał ze mną i moimi rodzicami. Wiadomo, że zawsze łatwiej porozumiewać się bezpośrednio niż przez tłumaczy. Wiedziałam, że dzięki temu łatwiej będzie mi się wprowadzić do drużyny.
Ponoć trener Stępiński codziennie przygotowuje Ci listę polskich słówek do nauki.
Nie codziennie, ale faktycznie dostałam taką listę i pomału się uczę. Kiedy przyjechałam na zgrupowanie było mi bardzo ciężko, bo kompletnie nic nie rozumiałam. Dużo pomaga mi Silvana Chojnowski. Kilka zawodniczek w kadrze również mówi po niemiecku. Z dnia na dzień jest coraz lepiej, bo łapię coraz więcej słówek i coś tam zaczynam rozumieć.
Pochwal się, co już umiesz.
Lewa, prawa, czas, plecy, dobrze, jak się masz, cześć, dziękuję, dobranoc.
Nie jest źle. W domu nigdy nie mówiło się u Ciebie po polsku?
Moja mama jest Niemką i mówi tylko po niemiecku. Tata Polakiem, pochodzi z Opola. Mamy tam dużo rodziny, która często nas odwiedza i wtedy w domu słychać język polski. Ale z rodzicami zawsze rozmawialiśmy tylko po niemiecku. Po powrocie ze zgrupowania będę się uczyć intensywnie polskiego. Ale sama, nie w szkołach. Na pewno zwrócę się do taty z prośbą o pomoc.
Rozmawiała Paula Duda