Aktualności

[WYWIAD] Ewelina Kamczyk: Ostatni brak powołania podziałał na mnie motywująco

Reprezentacja20.10.2020 
Jedni mówili „Kamczyk już się skończyła”, inni byli niezwykle rozczarowani, gdy nie została powołana na wrześniowe mecze reprezentacji Polski z Czeszkami. Biało-czerwone zanotowały remis i przegraną, a co za tym idzie bardzo skomplikowały sobie drogę do awansu na mistrzostwa Europy w 2022 roku. - Ja wciąż wierzę, że nam się uda – mówi Ewelina Kamczyk, która ponownie ma szansę zagrać w biało-czerwonych barwach. Z naszą kadrowiczką i piłkarką Górnika Łęczna porozmawialiśmy m.in. o tym, czego nauczył ją ostatni brak powołania, odpowiedzialności za grę i tym, co będzie większym wyzwaniem: obrona mistrzostwa przez Górnik Łęczna, czy awans Polek na Euro.

Spodziewałaś się, że wrócisz do reprezentacji na mecze z Azerbejdżanem i Mołdawią?

Robiłam wszystko, aby tak się stało. Gra w reprezentacji Polski to zaszczyt i wielka duma, więc starałam się pokazywać na boisku z jak najlepszej strony, by otrzymać powołanie. Trener zapowiadał zresztą w jednym z wywiadów, że na te mecze dokona kilku zmian i powoła inne zawodniczki. Miałam nadzieję, że znajdę się na liście, co ostatecznie się udało. Bardzo się z tego cieszę i będę chciała pokazać trenerowi, że zasługuję na miejsce w składzie, że nie popełnił błędu, powołując mnie.

A przy poprzednich powołaniach byłaś rozczarowana?

Na pewno, ale jakoś ten brak powołania przetrawiłam. Zniosłam to i robiłam swoje, skupiłam się na obowiązkach, jakie mam w klubie. Myślę, że ta cała sytuacja podziałała na mnie motywująco, czegoś mnie nauczyła i jeszcze bardziej ukształtowała mój charakter.

Czego konkretnie się nauczyłaś?

Zrozumiałam, że nawet jeśli coś nie idzie po naszej myśli, nie można się poddawać, że trzeba walczyć dalej. Ja nie skapitulowałam, mimo że oczywiście byłam nieco przybita. Najważniejsze, że umiałam sobie z tym poradzić, a co za tym idzie udało mi się wrócić do reprezentacji z nową siłą.

Nie ma co ukrywać, brak powołania na poprzednie spotkania kadry był efektem słabszej formy Twojej, ale i Górnika Łęczna, w którym na co dzień grasz. Z czego wynikała ta obniżka prezentowanego poziomu?

Uważam, że nasze wyniki na początku sezonu nie były do końca efektem słabszej formy drużyny czy mojej. My po prostu przyzwyczaiłyśmy wszystkich do tego, że ciągle wygrywamy - nawet remis był niespodzianką. Tak samo ja przyzwyczaiłam do tego, że strzelam trzy, cztery bramki co mecz. Tych goli teraz mi brakowało, ale nie świadczyło to o tym, że nie pracuję dla zespołu. Wiadomo, zarówno ja, jak i klub, byliśmy w słabszej dyspozycji, ale pewnie wynikało to także ze zmian, jakie zaszły latem. Mamy sporo nowych zawodniczek i musiałyśmy się najzwyczajniej w świecie zgrać - to nie dzieje się od tak, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Kryzysy w pewnym momencie muszą się pojawić. Nas ten dołek złapał na początku sezonu, ale jest już za nami, a przede wszystkim za mną. Znów strzelamy gole, znów wygrywamy, a naszym problemem jest już tylko to, by nie tracić bramek. Najważniejsze jednak, że ponownie potrafimy cieszyć się grą.


Co czujesz, gdy czytasz w internecie komentarz, że „Kamczyk już się skończyła”?

Takich komentarzy pojawia się coraz więcej, ale myślę, że to typowa ludzka zazdrość. Im dalej dochodzisz, czym więcej pokazujesz, że jesteś dobrą zawodniczką, tym bardziej musisz to każdego dnia udowadniać. Gdy przychodzi moment, że nie idzie, ludzie zaczynają krytykować. Nie tyczy się to jednak tylko mnie. Jestem przekonana, że inne piłkarki, ale i piłkarze, też się z tym zmagają. Jednego dnia są kochani, drugiego nienawidzeni. Grając tyle lat na poziomie reprezentacyjnym i ekstraligowym nauczyłam się, że nie można brać sobie tego do serca, mimo że negatywne słowa bolą. Zdałam sobie sprawę, że najważniejsze jest to, co mówi rodzina i przyjaciele, których krytyka jest konstruktywna, czego nie można powiedzieć o komentarzach osób, których tak naprawdę nie widzimy i pewnie nigdy nie zobaczymy na oczy. Niech sobie piszą, co chcą, ja będę robić swoje.

Na pewno oglądałaś ostatnie mecze reprezentacji z Czechami. Co wtedy czułaś?

Pierwszy mecz oglądałam z przyjaciółką, drugi z bratową, będąc w rodzinnych stronach. Czułam oczywiście smutek, że nie ma mnie z dziewczynami, ale dzięki obecności najbliższych nie był on przytłaczający. Kibicowałam dziewczynom i było mi żal, że nie udało im się wygrać. Mówi się jednak trudno, trzeba nadal walczyć.

Wierzysz, że awans na Euro jest jeszcze realny?

Zawsze trzeba wierzyć do końca, więc tak. Oczywiście w pozycji, w jakiej jesteśmy, musimy liczyć też na odrobinę szczęścia i potknięcia innych, ale nic innego nam nie pozostało. Podobną sytuację mamy zresztą w Górniku. Nie ma co ukrywać – tracimy sporo punktów do lidera, ale nadal wierzymy. Potrzebujemy też jednak farta, bo nawet jeśli wygramy wszystkie mecze do końca sezonu, to i tak musimy liczyć na to, że Czarni Sosnowiec czy SMS Łódź stracą punkty.


Z reprezentacją, poza tym ostatnim zgrupowaniem, jesteś praktycznie cały czas. Kiedy zaczynałyście eliminacje, meczem z Hiszpanią w Lublinie, wydawało się, że macie fantastyczny mental. Teraz jednak można mieć wrażenie, że coś pękło. Też masz takie odczucie?

Nie wiem. Wiem natomiast, że zawsze byłyśmy i nadal jesteśmy zgraną drużyną. Oczywiście przez wyniki w meczach z Czechami morale pewnie spadły, ale myślę, że teraz, w spotkaniach z Azerbejdżanem i Mołdawią, uda nam się je ponownie podnieść. Wierzę, że będziemy cieszyć się z dwóch zwycięstw, a na końcu pojedziemy do Hiszpanii po kolejną wygraną.

Jednym z problemów w starciach z Czeszkami był brak Ewy Pajor i to, że nikt nie był w stanie udźwignąć odpowiedzialności, która właśnie na niej zawsze ciąży. Ty z Ewą grasz jeszcze od czasów reprezentacji do lat 17. Jeśli wystąpisz w najbliższych meczach, jesteś gotowa wziąć tę odpowiedzialność na siebie?

Myślę, że tak. Czuję się zawodniczką odpowiedzialną za drużynę. Nauczyłam się tego właśnie w Łęcznej. Przychodząc do Górnika, wdrażałam się w Ekstraligę i to tutaj stałam się osobą, na którą drużyna zawsze liczy i która ten wózek chce ciągnąć. Tak samo jest w kadrze. Z Ewą rzeczywiście przeszłyśmy przez wszystkie szczeble reprezentacji. Uwielbiam z nią grać, znamy swoje ścieżki, wszystkie schematy i często gramy po prostu na pamięć. To czołowa piłkarka nie tylko w Europie, ale i na świecie, dlatego tak trudno ją zastąpić. Ktoś jednak musi wziąć ten ciężar na siebie i ja, jeśli trener da mi szansę, jestem na to gotowa.

W meczach z Azerbejdżanem i Mołdawią teoretycznie nie powinnyście mieć problemów ze zwycięstwem. Z powodu wprowadzenia nowych obostrzeń zagracie w Warszawie jednak bez kibiców. Dla Ciebie występ przy pustych trybunach jest utrudnieniem?

Kibice to nasz dwunasty zawodnik, więc tak. Mamy jednak czasy, jakie mamy i musimy sobie z tym poradzić. Na pewno fani będą nas wspierać sprzed ekranów telewizorów, a my będziemy chciały stworzyć fajne widowisko, by dać im radość. Warunki są takie same dla obu zespołów. Trzeba się do tej nowej rzeczywistości przyzwyczaić.


Po głosie słychać, że jest w Tobie dużo entuzjazmu. Chyba stęskniłaś się za tą reprezentacją.

Pewnie, nie będę tego ukrywać. Cieszę się też na chwilową zmianę otoczenia, bo taka odskocznia zawsze wychodzi nam na dobre. Jestem bardzo zmotywowana, by na tym zgrupowaniu dać z siebie wszystko. Chciałabym, by drużyna, trenerzy, ale też ja sama, byli ze mnie dumni.

A jak trzeba zagrać z najbliższymi rywalami, by wygrać? Jest coś, czego możecie się obawiać?

Przede wszystkim musimy być jednością. To zawsze klucz do zwycięstwa. Wiadomo, że czasem błysk jednej zawodniczki daje triumf, ale wygrywa, jak i przegrywa się zespołowo. Powinnyśmy zagrać ładnie dla oka, szybko, na jeden-dwa kontakty i każdą dobrą akcję kończyć celnym strzałem, a co za tym idzie, golem. Nie możemy jednak przy tym lekceważyć rywalek, bo to, że są niżej notowane od nas, o niczym nie świadczy. Jesteśmy świadome tego, że jesteśmy faworytkami, ale piłka nożna już nie raz pokazała, że można być pewniakiem, a i tak przegrać.

Co będzie większym wyzwaniem: obrona mistrzostwa Polski przez Górnik Łęczna czy awans reprezentacji Polski na Euro?

Bardzo trudne pytanie… Nic nie jest tak ciężkie, jak się wydaje, gdy daje się z siebie sto pięćdziesiąt procent. I w Górniku i w reprezentacji musimy wycisnąć z siebie maksimum. Myślę, że zarówno w kadrze, jak i w Łęcznej, nadal wierzymy, odpowiednio w awans, jak i w mistrzostwo. To, że teraz jesteśmy skreślane, może na koniec okazać się plusem, bo zawsze łatwiej jest gonić niż bronić. Presja spoczywa na innych, a nie na nas.

Rozmawiała Aneta Galek
Fot. Paula Duda

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności