Aktualności
[WYWIAD] Ewelina Kamczyk: Obecnie nie rozważam żadnych ofert transferowych
- Zrobiłyśmy swoje i udowodniłyśmy na boisku, że jesteśmy najlepsze. Teraz pora, by do mistrzostwa dorzucić Puchar Polski - mówi królowa strzelczyń Ekstraligi kobiet po raz czwarty z rzędu, Ewelina Kamczyk. Z piłkarką Górnika Łęczna rozmawiamy m.in. o tym, czy w kolejnym sezonie nadal będzie grała w zespole z Lubelszczyzny, a także o rywalu w półfinale pucharowych rozgrywek - TME GROT SMS Łódź, który jako jedyny wyrwał zielono-czarnym punkty w lidze.
Mistrzostwo zdobyte w dobie pandemii smakuje inaczej?
Nie. Wiadomo, że czas na świętowanie przyjdzie niestety później, ale myślę, że taka wyczekana radość będzie jeszcze lepsza. Mam nadzieję, że do mistrzostwa dorzucimy Puchar Polski, co da nam jeszcze więcej powodów do euforii. Już teraz jednak jesteśmy szczęśliwe, bo po raz kolejny byłyśmy najlepsze w kraju.
Tak naprawdę w tym sezonie nie miałyście sobie równych, o czym najlepiej świadczy przewaga dziewięciu punktów w tabeli nad rywalami.
Zasłużyłyśmy na to mistrzostwo, a nasza zaliczka mówi sama za siebie. Zrobiłyśmy swoje i udowodniłyśmy na boisku, że jesteśmy najlepsze. Nie pozostaje nam nic innego, jak się z tego cieszyć i walczyć o drugie trofeum.
Miałyście w ogóle nadzieję, że uda się kontynuować rozgrywki? Chciałyście grać dalej?
Cały czas liczyłyśmy na to, że dokończymy sezon i się do tego przygotowywałyśmy. Oczywiście chciałyśmy grać dalej, bo właśnie po to się trenuje. Stało się jednak inaczej - nie miałyśmy przecież żadnego wpływu na to, co wydarzyło się na świecie. Ważne, że na boisku będziemy mogły dokończyć rozgrywki pucharowe.
Ten sezon ligowy był udany nie tylko dla Górnika, ale i dla ciebie. Po raz czwarty zostałaś królową strzelczyń Ekstraligi, w 12 meczach zdobywając 22 bramki. Nie strzeliłaś gola tylko w jednym spotkaniu, więc chyba możesz być z siebie zadowolona?
Jak najbardziej, aczkolwiek marzyłam o zdobyciu 50 bramek. Niestety, tym razem się nie udało, ale mimo wszystko uważam, że 22 gole to dobry wynik, patrząc na to, że nie możemy grać dalej. Moja średnia to dwie bramki na spotkanie, ale nie zamierzam spoczywać na laurach. Nadal będę nad sobą pracować i mam nadzieję, że w kolejnym sezonie uda mi się przekroczyć tę magiczną granicę 50 trafień.
W barwach Górnika?
Tak. Mam jeszcze ważny kontrakt, więc zostaję w Łęcznej.
Nie pojawiły się żadne oferty zza granicy?
Jakieś na pewno, ale jak na razie nie zwracam na to uwagi. Chcę wypełnić kontrakt i nie rozważam innych propozycji.
Wróćmy jeszcze na chwilę do zakończonego sezonu Ekstraligi. Przed nim wiele osób was skreślało, mówiło, że Górnik już mistrzostwa nie zdobędzie, bo odeszło zbyt dużo ważnych zawodniczek. Wydaje się jednak, że w tej kampanii stanowiłyście bardziej zgrany kolektyw niż poprzednio. Też masz takie wrażenie?
Zdecydowanie. Przede wszystkim poprawiła się atmosfera w drużynie, która jest wręcz wspaniała. To na pewno miało duży wpływ na naszą grę, bo byłyśmy kolektywem nie tylko na boisku, ale i poza nim. Każda za każdą poszłaby w ogień. Oczywiście odeszły od nas ważne zawodniczki, ale na ich miejsce przyszły równie wartościowe piłkarki.
Rozumiem, że trenujecie teraz na pełnych obrotach, bo do półfinału Pucharu Polski nie zostało wiele czasu?
Od kilku tygodni trenujemy od poniedziałku do soboty włącznie i są to treningi bardzo intensywne. Rozgrywamy też mini mecze, co jest konieczne, bo przecież od trzech miesięcy jesteśmy de facto poza grą. Trener stara się umilić nam trening i myślę, że fizycznie wyglądamy dobrze. Nie możemy się już doczekać ponownego wyjścia na murawę. Wierzę, że zaczniemy z wysokiego „C”.
Uważasz, że tak długa przerwa od gry o punkty nie będzie miała wpływu na waszą formę?
Myślę, że jeśli już, to wpłynie na nas mobilizująco. Każda z nas będzie chciała pokazać się z jak najlepszej strony.
A obawiacie się trochę tego, że waszym przeciwnikiem w półfinale jest drużyna z Łodzi, z którą jako jedyną straciłyście punkty w lidze?
Absolutnie nie. Każdy zespół kiedyś traci punkty, niezależnie czy jest to Real Madryt, Barcelona, czy Górnik Łęczna. Nie jest to wyznacznikiem tego, że mamy się obawiać rywala. Oczywiście podchodzimy do niego z szacunkiem, ale myślę, że wyciągnęłyśmy wnioski z błędów, które popełniłyśmy w tamtym meczu. Miałyśmy wtedy bardzo dużo okazji, jak chociażby rzut karny, którego nie wykorzystałam. Wiemy, co zrobić i jak zagrać, by tym razem ustrzec się błędów. Jesteśmy zdeterminowane, by zagrać dużo lepiej.
Pamiętam, że po tamtym spotkaniu byłyście na siebie wkurzone. Ta złość jeszcze gdzieś w was tkwi?
Chyba nie, bo minęło naprawdę sporo czasu. Mimo to wyjdziemy na boisko z bojowym nastawieniem i jasnym celem, jakim jest awans do finału.
Jako reprezentantka Polski swój ostatni mecz przed pandemią rozegrałaś nieco później niż niektóre twoje koleżanki z Górnika. Po wygranym starciu w Azerbejdżanie kwalifikacje do mistrzostw Europy też zostały jednak zawieszone. Jak według ciebie ta przerwa wpłynie na kadrę?
Wiemy, że w grę wchodzi tu przesunięcie EURO o rok, a żadna z nas nie będzie wtedy młodsza. Nie wiadomo więc, czy nie zmieni się trochę nasz skład, ale uważam, że nie będzie to miało większego wpływu na wyniki. Osobiście nie wybiegam tak daleko w przyszłość, skupiam się na tym, co tu i teraz. Nie tylko nasze mecze zostały przesunięte. Najwidoczniej tak miało być, a rok 2020 rzucił nam wyzwanie. Wierzę jednak, że jako zespół dobrze sobie z nim poradzimy i po powrocie do gry podtrzymamy dobrą passę.
Są jakieś pozytywy, jakie możesz wyciągnąć z okresu pandemii, izolacji?
Pod koniec sezonu nawarstwiają się emocje, więc myślę, że ten, mimo że trochę przydługi, odpoczynek pozwolił mi, jak i innym piłkarkom, zyskać nową energię i motywację do wygrywania kolejnych spotkań.
Rozmawiała Aneta Galek
Fot. Paula Duda